piątek, 6 lutego 2015

Odejdę z hukiem - rozdział 1.

Annyeonghaseyo! Pierwszy rozdział "Odejdę z hukiem" zapowiadany był na luty, dlatego... Oto i on! Rozpisywać się nie będę, bo po co, sami wszystko zobaczycie, przeczytacie i ocenicie. Prosimy o komentarze, bo chcemy wiedzieć jakie były pierwsze wrażenia! Nie możemy się doczekać waszych reakcji i oby były one pozytywne, chociaż jeżeli nie będą, to trudno. Jednak mamy nadzieję, że będzie się podobać. So, enjoy! :3




- Wyślijmy na te tereny zachodni patrol...
- Nie, to będzie samobójstwo! Roi się tam od południowych wojsk!
- Ale musimy je zająć, inaczej... - kolejny raz się sprzeczali. Stali nad mapą totalnie rozbici. Nie wiedzieli już, co mają zrobić. Każdy miał swój indywidualny plan, wizję tego wszystkiego i ciężko im było dojść do ładu i składu. Kłótnia pewnie by się rozwinęła, jednak nagle do pomieszczenia wszedł prezydent, Kim Dzong Un. Generałowie od razu stanęli na baczność i skłonili mu się z szacunkiem. Mężczyzna popatrzył na nich swoim lodowatym wzrokiem, po czym odezwał się.
- Generale Won-seok, jak się sprawy mają?
- Ee... Nie za dobrze... - odparł, ale zaraz pożałował swoich słów, ponieważ wiedział, że jego przywódca chciał usłyszeć zupełnie co innego. Mimo to kontynuował. - Jest ciężej niż myśleliśmy. Wydaje mi się, panie prezydencie, że to porozumienie jednak byłoby najlepszym rozwiązaniem. - powiedział, dalej dumnie trzymając głowę w górze.
- Porozumienie... - wyszeptał do siebie i zaczął spacerować w tą i z powrotem. Minęło parę minut, aż w końcu zatrzymał się i przywołał do siebie strażnika stojącego obok. - Przyprowadź tu kapitana Kim Jonghyuna. - rozkazał mu, na co ten kiwnął głową, po czym opuścił salę.
- P-Przepraszam panie prezydencie... Ale przecież już raz próbowaliśmy z porozumieniem... Zbyli nas... - inny generał przerwał ciszę, a wspomniany przez niego prezydent jedynie posłał mu swoje puste spojrzenie. Po chwili do pomieszczenia wszedł zastęp żołnierzy z niskim brunetem na czele. Chłopak wystąpił z ich szeregu, kłaniając się nisko. Dzong Un zlustrował go wzrokiem. Był bardzo zadowolony z tego, że ma tak kompetentnych ludzi jak on. Na niektórych musiałby czekać wieki, zanim by się przed nim stawili, ale nie na niego. On zawsze wykonywał każdy jego rozkaz błyskawicznie. Razem z grupą jego ludzi stał i czekał, aż przywódca pierwszy zabierze głos.
- Kapitanie Kim Jonghyun, mam dla ciebie specjalne zadanie. Wybierzesz się z delegacją do prezydent Park Geun-hye. Szczegółów dowiesz się wkrótce, zaraz zlecę zorganizowanie wyprawy. - powiedział krótko, ale władczo.
- Tak jest, panie prezydencie. - odpowiedział, ponownie się kłaniając i skinął głową do swoich ludzi, aby poszli za nim. Kiedy wyszli, nakazał każdemu z nich naszykować się do podróży, przy okazji dając im pewne wskazówki. Sam również poszedł zabrać najpotrzebniejsze rzeczy i gdy już był gotowy, wyszedł się przewietrzyć. Był z siebie dumny, że to właśnie jego prezydent wyznaczył do tego zadania. Przez całe życie starał się, aby go dostrzeżono i doceniono. Kraj był dla niego wszystkim. Odkąd stracił rodziców, a stało się to praktycznie po urodzeniu, jego wszelkie uczucia zniknęły. Czuł się niechciany, odrzucony... Tak naprawdę nawet nie wiedział, dlaczego go zostawili. Po prostu odeszli... I wtedy trafił pod opiekę generała Choi Yong Joona. W tamtych czasach, był jednym z najbardziej szanowanych i znanych generałów w całej Korei Północnej. Szczerze mówiąc, to bardzo się z nim zżył, chociaż nie traktował go jak członka rodziny. Uznawał go za swój autorytet, również od niego nauczył się wielu rzeczy, które pomogły wybić mu się na szczyt. Niestety dwa lata temu zmarł i Jonghyun został zupełnie sam. Ale już wtedy był przyzwyczajony do tej samotności, jaką wypełniała jedynie służba kraju. Jego opiekun z czasem przestał mieć dla niego czas, jedyne co, to pomógł mu się wkręcić do wojska i zdobył dzięki niemu wysokie rekomendacje. Był mu wdzięczny za to wszystko, ale czy żywił do niego jakieś inne uczucia oprócz podziwu i szacunku? Nie mógł tego stwierdzić. Ludzie uznawali go za wypranego z uczuć, bezwzględnego osobnika, który nie zawahałby się zabić nikogo. Może w normalnym kraju byłaby to okropna wada, lecz tutaj, skąd pochodził, była to ogromna zaleta. Dzięki temu, był bardzo skuteczny w swoich działaniach i nie kierował się sentymentami, ani niczym podobnym. I to właśnie był najważniejszy powód, dlaczego teraz włączany jest do przeróżnych, bardzo ważnych zadań. Usiadł na schodku przed budynkiem dowodzenia i zaczął wpatrywać się w niebo. Często to robił, ponieważ chyba to było jedyne piękno, jakie dostrzegał na tym świecie. Resztę jego świata wypełniała wojna, śmierć i zagłada. Tylko kiedy patrzył w tą błękitną przestrzeń, potrafił się wyciszyć, opanować. Westchnął, zastanawiając się teraz, po co właściwie jest wysyłany do prezydenta Południa. Chciałby się tego jak najszybciej dowiedzieć, aby ułożyć sobie w głowie jakiś plan, jak to zrealizować. Akurat nie musiał na to długo czekać, ponieważ nagle zjawił się przy nim jakiś... Kadet?
- K-Kapitan... K-Kim Jonghyun...? - spytał niepewnie. Kim zupełnie nie rozpoznawał tego chłopca, wyglądał mu na bardzo młodego. I musiał też przyznać, że strasznie lubił, kiedy nazywano go kapitanem.
- Tak, o co chodzi? - wstał, po czym wytrzepał swoje czarne i dosyć obcisłe spodnie. Tak naprawdę, to wiedział o co chodzi, ale wolał się upewnić.
- O pana delegacje... Ma się pan stawić w gabinecie sekretarza, gdzie dostanie pan instrukcje... - wydukał, starając się stać na baczność, żeby pokazać starszemu należyty szacunek.
- Rozumiem. Dziękuję za wiadomość, kadecie. - odparł z kamienną twarzą, po czym ruszył tam, gdzie pokierował go młodszy chłopak. Stojąc przed drzwiami zapukał, ale nie czekał, aż zostanie poproszony o wejście, tylko po prostu wszedł. Bo mógł. I to był błąd, ponieważ chłopak, siedzący za biurkiem tak się przestraszył nagłego gościa, że w jednej chwili wszystkie papiery z jego biurka zaczęły latać po całym pomieszczeniu.
- O mój Boże... Zaraz to posprzątam, niech kapitan poczeka! - powiedział szybko, wstając i rzucił się w pościg za latającymi kartkami.
- Typowe... - zaśmiał się pod nosem, po czym pomógł mu zbierać walające się po podłodze dokumenty. - Powiedz mi Jinki, kiedy ty w końcu się ogarniesz.
- P-Przepraszam! - spojrzał na niego rozpaczliwie, a kiedy już wszystko zostało zebrane, oboje podnieśli się do pozycji stojącej i skłonili się sobie nawzajem. - Kapitanie, mam przygotowane dokumenty jakie przekazał mi pan prezydent. Miał się zająć tym ktoś inny, ale okazało się, że trafił do szpitala, bo ma jakieś problemy ze zdrowiem i niestety padło na mnie... Także... - zamilkł i rozejrzał się. - ...Niechaj no ja tylko znajdę tą teczkę... - podrapał się po głowie, po czym ruszył w stronę swojego biurka i zaczął szukać wcześniej wspomnianej teczki, w stercie przeróżnych papierów i innych teczek. Jonghyun przewrócił oczami, niecierpliwiąc się już trochę, ale skoro to Jinki, to było oczywiste, że coś musiało się wydarzyć. Zawsze kiedy ktoś trafia do Lee Jinkiego... Wtedy wszystko jest możliwe. Ten gościu to totalna niezdara, jednak chcąc nie chcąc trzeba przyznać, że głowę to on ma. Praca, którą wykonuje, zawsze jest perfekcyjna i sensowna, ale przy tym musi się wydarzyć wiele różnych niefortunnych zdarzeń i wypadków, o jakich zwykłym ludziom się nie śniło. Znał go już trochę, więc przywykł. Ale osoby, które spotykają tego człowieka pierwszy raz... Zazwyczaj po tym już nie są takie same. Chociaż mimo to, zdobywa ich sympatię. Nie wiedział jak, ale ten roztrzepaniec miał w sobie coś takiego, co przyciągało. Nie traktował go jakoś super specjalnie, ale był gotowy przymknąć oko na pewne rzeczy. I przy okazji można się było przy nim trochę rozerwać, bo to chyba jedyna osoba, która potrafiła go doprowadzić do śmiechu. Tak więc, taki zwykły, ale niezwykły człowiek. W końcu po dłuższej chwili znalazł teczkę i czym prędzej pobiegł z nią do Kima, niemal wciskając mu ją w ręce.
- No nareszcie. - odebrał dokument od szatyna i zajrzał do środka. Przeglądał kartki w milczeniu, a Jinki korzystając z okazji zaczął mówić mu wszystko, co miał mu przekazać.
- Więc tak. Z tego co wiem, to masz jechać z delegacją do prezydenta z porozumieniem. - zaczął, a Jonghyun spojrzał na niego zdziwiony. Już wcześniej był, bo zdążył zauważyć z tego, co napisane było na tych dokumentach, że to porozumienie. Nie wiedział, czy może je przeglądać, ale chciał przynajmniej zerknąć jakie państwo ma zamiary. Ale wracając do jego zdziwienia... Wcześniej przecież już próbowano zawrzeć jakiś kompromis, ale południowi generałowie nie chcieli o tym słyszeć. Nie wiedział o co im chodziło, ale po prostu olali ich zamiary. Uważał, że było to zupełnie bez sensu, bo to równało się z tym, że walki się nie skończą, a nawet i będą nasilone. A przecież Południe chyba nie chciało, żeby w końcu doszło do wojny, jednak wszystko się do tego sprowadzało.
- Jak to? Porozumienie? - dalej wpatrywał się w niego, nic z tego nie rozumiejąc.
- Tak. Prezydent wraz z generałami postanowił, że zwrócą się z tym do samego południowego prezydenta. Nie widzą innego wyjścia. Próbowali już wszelkich możliwych sposobów, żeby jakoś się z nią skontaktować, ale z niewiadomych przyczyn nasi sąsiedzi nie chcieli do tego dopuścić. Dlatego też zostajesz wysłany prosto do niej. Macie popłynąć tam statkiem, żeby było prościej przejść przez granicę. Musicie ukryć też swoją tożsamość, żeby ludzie niczego się nie domyślili. A jak już znajdziecie się u źródła, nie będą mieli wyboru i będą musieli was przyjąć. - wzruszył ramionami, a kapitan wbił teraz wzrok w podłogę. Wszystko niby wydawało mu się logiczne, ale nie rozumiał postawy Korei Południowej. Zachowywali się dziwnie. Przecież gdyby wcześniej nawiązali jakąś nić porozumienia, to uniknęliby wielu nieprzyjemności. A tak to krew się leje, ani sprawa się nie wyjaśnia. Mimo wszystko, on będzie stał murem za swoim krajem i będzie wykonywał każde polecenie. Jeżeli byłoby trzeba, mógłby nawet oddać za niego swoje życie. Bo nic nie jest dla niego cenniejsze, niż dobro swojego narodu.
- Zrozumiałem. Dzięki, Jinki. Uważaj na siebie. - powiedział i wyszedł. Skoro już ma wszystkie instrukcje, to nie pozostaje mu nic innego, jak zwołać swoje szeregi i ruszać w drogę. Nie ma czasu, by to odwlekać. Tak jak sobie wykalkulował, już pół godziny później znajdowali się na pokładzie. Siedział sobie teraz i wpatrywał się w spokojną wodę, słysząc jak delikatnie uderza o powierzchnie statku. Miał trochę czasu, aby poukładać sobie wszystko w głowie i zadecydować o kolejnych krokach jakie wykonają. Oczywiście, to było głównie jego zadanie, a ludzie, którzy z nim płynęli, byli tylko do ochrony. Chociaż uważał, że wcale nie była mu potrzebna. Sam by sobie doskonale poradził ze wszystkim, ale nie mógł się sprzeciwiać woli prezydenta. Droga minęła mu dosyć szybko. W sumie większość jej przespał, żeby być wypoczętym i gotowym na wszystko. Kiedy dotarli na miejsce, ubrał się w elegancki garnitur tak, jak i reszta jego ludzi, po czym zeszli na stały ląd. Wyglądali teraz jak jakaś grupka ważniaków, którzy jadą do swojego biura i będą zapierdalać dzień i noc, żeby zarobić na swoją rodzinę. I o to im właśnie chodziło, bo w takim stroju całkiem dobrze wtopią się w tłum. Mieli też z góry wynajęty samochód, który miał im umożliwić dotarcie do centrum dowodzenia. Tak więc, od razu wsiedli i wyruszyli do miejsca, gdzie miały się ważyć losy obu krajów.

* * *

- Ale ja naprawdę mam predyspozycje! Proszę zaczekać, halo! - krzyczał bardzo szczupły i drobny blondyn, biegnąc za jakimś ważniakiem, do którego się udał, aby w końcu wywalczyć swoją upragnioną posadę szpiega. Odkąd pamiętał chciał nim zostać. Specjalnie po to poszedł do szkoły policyjno-wojskowej, aby zdobyć odpowiednie kwalifikacje i przy okazji sam szkolił się, korzystając z przeróżnych książek, samouczków itp. Był to wyraźny sprzeciw wobec jego rodziców, którzy uważali, że zupełnie się do tego nie nadawał. Ale on chciał im udowodnić, że jest inaczej, dlatego bardzo zmotywowany usilnie dążył do swojego celu. Niestety, tak bardzo jak tego chciał, tak bardzo skutecznie go zbywano. Nie miał pojęcia, jak przekonać tych ludzi, żeby dali mu szansę. Ciągle wykręcali się brakiem czasu albo po prostu tym, że nie szukają nikogo na tę posadę, ponieważ nie ma takiej potrzeby. Tylko, że on sądził inaczej. Bardzo dokładnie śledził każde wiadomości i z nich wynika, że szykuje się coś naprawdę wielkiego i to nie będzie wcale przyjemne wydarzenie. Dlatego też chciałby się nieco przyczynić do spraw kraju, tym bardziej, że ma już sporo informacji, które w jego mniemaniu bardzo przydałyby się władzom państwa. Niestety nie udało mu się dogonić mężczyzny za którym biegł, dlatego też zatrzymał się i zdenerwowany walnął pięścią w ścianę. - A niech to! Znowu to samo... - warknął i wyciągnął telefon, po czym zaczął się przeglądać w jego ekranie. Jego grzywka musiała wyglądać idealnie, tak samo jak żaden włosek nie mógł odstawać od wygolonej części jego włosów. Kiedy już upewnił się, że wygląda idealnie z głośnym westchnieniem zaczął iść korytarzem, aby dostać się do wyjścia. W tym samym czasie Jonghyun ze swoją świtą już znajdowali się pod budynkiem władz, próbując się dostać do środka, co nie było łatwe.
- Dobra, słuchaj mnie pan. Mam ważną sprawę do pani prezydent i jeżeli zaraz mnie nie wpuścisz do środka, to gorzko tego pożałujesz, zrozumiałeś? - prawie krzyknął, posyłając mu mrożące krew w żyłach spojrzenie i chyba dopiero po tej „ostrej” wypowiedzi, strażnik postanowił więcej się nie stawiać nieznanemu przybyszowi. Nie zostawił ich jednak samym sobie i kazał innym ludziom obserwować tą grupę. Kim po wejściu do budynku zaczął się rozglądać, myśląc nad tym, jak trafić do prezydenta. Było tu tak wiele pomieszczeń i pięter, że obawiał się, czy się nie zgubią. Jednak stwierdził, że nie ma co się czaić i po prostu zapytał przypadkowego pracownika, w którym pokoju ją znajdzie. O dziwo otrzymał tę informację i czym prędzej poszedł tam ze swoimi ludźmi. Kiedy już był przed drzwiami, napotkał kolejnych strażników.
- O co chodzi? - odezwał się jeden, uważnie lustrując go wzrokiem.
- Posiadam ważne dokumenty, które być może zaważą nad losami tego kraju. Proszę mnie wpuścić. - powiedział brunet z poważnym wyrazem twarzy, a mężczyzna naprzeciwko niego popatrzył na niego podejrzliwie.
- Jakieś szczegóły?
- O nich powiem pani prezydent. Wy nie jesteście do tego upoważnieni, chyba, że wasz przywódca was o tym poinformuje. A teraz przepuśćcie mnie. - nie cackając się już z nimi dłużej wszedł do środka, zostawiając swoich ludzi przed gabinetem, a kobieta, stojąca przy oknie rzuciła mu zaskoczone spojrzenie.
- Kim pan jest? - powiedziała spokojnie, podchodząc do swojego biurka. Chłopak ukłonił się przed nią lekko, nadal stojąc w bezpiecznej odległości.
- Kapitan Kim Jonghyun, pochodzący z Korei Północnej. Przybywam do pani z porozumieniem od mojego prezydenta, Kim Dzong Una. - wyrecytował bez zająknięcia się, a Park Geun-hye wytrzeszczyła oczy.
- Słucham? Przecież... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ Jonghyun zbliżył się i położył na jej biurku teczkę z dokumentami.
- Proszę przejrzeć. Ma pani czas... W sumie nie ma pani czasu. Chcę usłyszeć decyzję od razu.
- Od razu? Przepraszam bardzo, panie kapitanie, ale to nie jest takie proste...
- Ależ jest. Po prostu proszę to przeczytać, a potem dać mi odpowiedź. - dalej brnął w zaparte i czekał, aż jego towarzyszka w końcu ulegnie. Tak jak przewidział, tak też się stało. Widział, że prezydent Południa była nieco przestraszona i nadal trwała w szoku przez jego nagłe wtargnięcie. W sumie sam zdawał sobie sprawę jak to wyglądało. Najpierw zastraszył strażników, którzy po jakimś czasie stali się bezsilni, a potem wparował do ich głowy państwa i rządał błyskawicznej decyzji w sprawie porozumienia pomiędzy ich krajami. Ale cóż, na co tu czekać? Zawsze żył z przekonaniem, że im szybciej tym lepiej. Jednocześnie śmiał się w myślach, ponieważ skoro ci strażnicy tak szybko ulegli, to nijacy z nich przeciwnicy. Na Północy żaden z nich nie przetrwałby nawet dnia. Z jego rozmyślań wyrwała go Geun-hye, która zaczęła energicznie kręcić głową.
- O nie nie nie... To jest jakiś absurd. I ja mam się na coś takiego zgodzić? Oddać wam całą prowincję? - spojrzała na Jonghyuna i oddała mu papiery. - Proszę wybaczyć, ale to nie przejdzie. Powiedz swojemu prezydentowi, że jeżeli chce porozumienia, to je zawrzemy. Ale musimy je nieco zmienić, ponieważ nie jestem w stanie oddać mu aż tak dużej ilości ziem. Jeszcze się z wami skontaktujemy, a teraz...
- A teraz wychodzę. Nie ma pani pojęcia, pani prezydent, w co się pani w tej chwili wpakowała. Powodzenia życzę. Proszę próbować z nowymi warunkami porozumienia, ale nie sądzę, by zostały zaakceptowane. Do widzenia. - odparł chłodno i opuścił pomieszczenie. Strażnicy, stojący przed drzwiami obserwowali uważnie mężczyzn, którzy w tej chwili stanęli w grupie, naradzając się. Próbowali coś usłyszeć, ale niestety nie udało im się. Jonghyun tak naprawdę wiedział, że nie zaakceptowanie warunków jego przywódcy równało się z tym, że teraz... Musi być przygotowany na każdą ewentualność, ponieważ wojna, o której myślał od dłuższego czasu... Stała się bardzo prawdopodobna. Po dłuższej chwili uznali, że nie ma co tu dłużej siedzieć i po prostu wrócą do swojego kraju, aby jak najszybciej przekazać prezydentowi odpowiedź od sąsiadów. Nagle jednak poczuł, że nie wytrzyma zanim dostaną się z powrotem na ich statek, ponieważ miał silną potrzebę... Pójścia do łazienki. Z racji tego odesłał swoich ludzi, mówiąc że dołączy do nich wkrótce, a sam poszedł na poszukiwania jakiejś toalety. Znalazł ją na parterze, więc czym prędzej się do niej udał, by sobie ulżyć. Kiedy wyszedł, odetchnął z wyraźną ulgą i poszedł do wyjścia.

* * *

- Szlag by to... - zaklął blondyn, zażarcie wycierając swoje buty piątą już chyba chusteczką. Na jego nieszczęście wlazł w jakąś brudną kałużę i teraz walczy o to, aby jego cudeńka wyszły z tego bez szwanku. Kiedy w końcu uznał, że nic z tego nie będzie, postanowił, że po prostu wróci do domu i spróbuje je tam wyczyścić. Zresztą na pewno dziwnie to wyglądało, kiedy od kilkunastu ładnych minut sterczał pod budynkiem, w którym jeszcze niedawno ganiał za ludźmi, prosząc o pracę. Poprawił włosy, patrząc na swoje odbicie w jednej z szyb, po czym udał się w drogę powrotną. Szedł powolnym krokiem i nagle dostrzegł osobę, której wcześniej tu nie widywał. Wydało mu się to nieco dziwne, bo chyba znał już wszystkich w tym budynku. Wpatrywał się w niego i poczuł, jak serce mu przyspiesza, kiedy zbliżali się do siebie coraz bardziej. Odniósł wrażenie, jakby chłopak ten był silny, władczy i wiedzący czego chce. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, a wzrok miał skierowany przed siebie, nawet na chwilę nie spoglądający na nic innego. Jakież to było jego zaskoczenie, gdy nagle ich spojrzenia się spotkały i akurat wtedy przeszli obok siebie, patrząc sobie prosto w oczy. Nie wiedział dlaczego, ale przeszedł go dreszcz. Zatrzymał się i przez chwilę tkwił w jakimś dziwnym transie, aż w końcu się odwrócił, chcąc spojrzeć raz jeszcze na dziwnego osobnika, ale kiedy to zrobił, już go nie było. Zawiódł się tym nieco. Próbował zrozumieć uczucia, jakie w jednej chwili go ogarnęły. Głównie był to chyba... Niepokój?
Przeczesał dłonią włosy, chcąc ogarnąć swoje myśli, ale nagle zerknął w stronę jakiejś szyby, czy aby na pewno nie popsuł sobie fryzury. Dochodząc do wniosku, że wszystko jest w porządku, ruszył w drogę. Doskonale wiedział, że jeszcze nie raz tu wróci, ale miał dość jak na jeden dzień. Co jak co, ale bardzo nie lubił, kiedy się go olewało. W końcu złapał taksówkę i wrócił do swojego domu. Zrezygnowany rzucił swoją idealnie wyprasowaną marynarkę gdzieś w kąt i poszedł do małego pomieszczenia, które nazywał swoim gabinetem. W rzeczywistości był to niewielki pokoik z biurkiem, krzesłem, komputerem i masą dokumentów. Już pomału gubił się w tych wszystkich papierach, ale bał się cokolwiek wyrzucić z myślą, że każda informacja może się kiedyś przydać. Po otwarciu puszki coli, uruchomił komputer i sprawdził swoją skrzynkę mailową. Gdy usunął zbędne reklamy i inne pierdoły, dostrzegł wiadomość od swojego kolegi, pracującego w straży przybrzeżnej.
Od: Hyunmin
„Godzinę temu nasz patrol dostrzegł odpływający z nieczynnego portu obcy okręt. Istnieją podejrzenia, że byli to żołnierze z północy, ale nadal badają tę sprawę. Niedługo sprawdzą zdjęcia satelitarne i wszystkie kamery z otoczenia. Będę wysyłał Ci informacje na bieżąco, bo o ile mi wiadomo, jesteś zainteresowany tą sprawą.”
Kibum po przeczytaniu tej krótkiej wiadomości od razu chwycił małą karteczkę, na której spisał sobie krótką notatkę i przyczepił ją do tablicy korkowej wiszącej obok. Przez chwilę patrzył w przestrzeń pustym wzrokiem, zastanawiając się nad tą sprawą, ale za nic nie widział w niej głębszego sensu. Bo przecież nawet gdyby byli to najeźdźcy z północy, to czego chcieli? Wszystkie spotkania odbywały się na granicy w Koreańskiej strefie zdemilitaryzowanej, więc sprawy dyplomatyczne nie wchodziły w grę… Cały czas się zastanawiając, wszedł na stronę z bieżącymi wiadomościami o kraju, ale w ostatnich paru godzinach nie wydarzyło się nic szczególnego.
- Nie doszło do żadnego ataku terrorystycznego ani nic… - szepnął sam do siebie i przygryzł dolną wargę. Od jakiegoś czasu przeczuwał, że władze Korei Północnej coś knują i z czasem swoimi działaniami, zaczęli go utwierdzać w tych domysłach. Dzięki temu, że udało mu się włamać na parę niedostępnych cywilom stron, dowiedział się, że jakiś czas temu ich sąsiedzi starali się o porozumienie między stronami, niestety jeszcze nie dotarła do niego informacja jakie zawierało ono warunki. Zapewne nieprzychylne, skoro kraj odmówił… - Aish, najchętniej pojechałbym na tę prowincję… - jęknął sam do siebie. Wiedział, że gdyby się tam udał, mógłby pozyskać naprawdę wiele istotnych informacji, ale powstrzymywał go jeden fakt. Za bardzo szanował swoje życie, żeby na siłę pchać się na pole bitwy. Co prawda, w szkole ukończył kurs strzelecki, ale celowanie w jeden punkt absolutnie nie równało się z prawdziwą bitwą. Był jednak zdeterminowany, aby dowiedzieć się czego trzeba i zająć wymarzoną posadę. Nie dla pieniędzy, ani szacunku. On po prostu czuł, że tylko w tym zawodzie będzie w stu procentach spełniony. Interesował się stosunkami pomiędzy północą a południem, odkąd w szkole podstawowej usłyszał o wojnie koreańskiej. Od tamtego momentu zaczął zbierać wszelkie informacje, nawiązujące do konfliktu. Jego półki z czasem zaczęły nie mieścić ogromu książek historycznych, a jego wiedza urosła do tego stopnia, że w tej chwili był w stanie analizować wszelkie sytuacje przez pryzmat minionych siedemdziesięciu lat. Kiedyś nawet przeprowadził rozmowę z wykładowcą historii w uniwersytecie prawa i administracji, ale zawiedziony doszedł do wniosku, że nie dowiedział się już niczego nowego. Teraz już zajmował się jedynie sprawami obecnymi, bo nie sądził, że ktokolwiek byłby w stanie go zagiąć z zakresu wiedzy historycznej. Zmęczony całym tym dniem, zostawił uruchomione urządzenie i poszedł wziąć prysznic. Kiedy tak stał pod gorącym strumieniem wody, przymknął oczy i wyłączył się na moment. Jedyne czego w sobie nie lubił było to, że jego pasja zaczęła przejmować nad nim kontrolę i nawet w momentach, kiedy powinien się wyciszyć i odpocząć, jego myśli krążyły wokół wcześniej postawionego pytania. Mimowolnie zaczął się zastanawiać nad przyczyną pojawienia się statku w porcie i westchnął pod nosem, nie mogąc wpaść na nic sensownego. Nagle jego myśli przywołały obraz dzisiejszego dnia, a raczej ludzi, których dziś widział. Przypomniał sobie stojącą pod budynkiem grupkę dorosłych mężczyzn, którzy sprawiali wrażenie spiętych. Nie miał pojęcia dlaczego, ale od początku wydawali mu się podejrzani… Nie wiedząc czemu, natychmiast owinął się ręcznikiem i poszedł do komputera sprawdzić skrzynkę mailową. Tak jak się spodziewał, pojawiła się na niej jedna nowa wiadomość.
Od: Hyunmin
„Kibum, ten statek na 100% przybył z Północy.”
Jedna chwila zaważyła nad wszystkim, a blondyn czym prędzej się ubrał i chwycił uprzednio rzuconą marynarkę, po czym wybiegł z domu. Nie miał pojęcia jak na to wpadł, ale w jednym momencie wszystko mu się wyjaśniło. W pośpiechu złapał pierwszą lepszą taksówkę, sądząc że uda mu się zaoszczędzić na czasie i powiedział kierowcy, dokąd ma się udać. Chciał jak najszybciej dotrzeć na miejsce i zadać władzom jedno pytanie, które zaważy nad wszystkimi jego domysłami. Miał nadzieję, że odpowiedź będzie pozytywna, bo inaczej podejrzewał, że w kraju rozpęta się prawdziwe piekło.

* * *

Korea Północna była narodem, który naprawdę ni jak nie pasował do obecnych czasów. Kiedy cały świat rozkwita, tam działa ściśle utrzymywana władza komunistyczna. W społeczeństwie szaleje bieda, a lud jest stale zastraszany. W takiej sytuacji najlepiej jest zostać wykwalifikowanym żołnierzem, bo tylko w taki sposób kraj potrafił człowieka docenić i zastanowić się nad jego żywotem, póki całkowicie nie spisze go na straty. Jednak, aby stać się taką osobą, trzeba było przeprowadzić wieloletnią drogę przez mękę. Ilość ran zadanych podczas szkoleń była nie do zliczenia, a mało tego, że wymagana była znakomita sprawność fizyczna, to jeszcze obowiązkiem było podejmowanie zawsze słusznych i przede wszystkim bezpiecznych dla kraju decyzji. Niestety, mimo chęci i ogromnej pracy, nie wszyscy potrafili udowodnić, że warto ich uhonorować wyższym stanowiskiem.
- Dotarła do mnie informacja, że południowe władze odkryły nasze położenie. - powiedział szorstkim tonem Jonghyun, patrząc na stojącego przed nim na baczność kadeta. - To nie ja wymyślam zasady, ale prezydent wyraźnie zażyczył sobie, abyśmy wykonali akcję po cichu. - westchnął, zerkając w stronę horyzontu, gdzie zaczynała pojawiać się rysa ich lądu. Na chwilę pogrążył się w myślach, po czym wyprostował się, ponownie zerkając na swojego podwładnego. - Mógłbyś mi w takim razie wyjaśnić, dlaczego nie wykonałeś mojego rozkazu?
- Ależ Kapitanie… Nakazałem, aby statek przycumował w miejscu gdzie pan wskazał, ale dostałem informację, że uniemożliwiają nam to zbyt wysokie skały na dnie. - odparł szybko zestresowany młodzieniec.
- Polecenie było jasne. Skutecznie ukryć statek na czas naszej nieobecności. Nie zamierzam utrzymywać na pokładzie tak niekompetentnych osób.
- Ale… - nie zdołał powiedzieć już nic na swoją obronę, ponieważ kula, która wylądowała w jego czaszce, już na zawsze zamknęła jego usta. Mężczyzna padł na ziemię, od razu brudząc ją kałużą krwi, a niewzruszony kapitan schował broń.
- Pod moim dowództwem wszystko ma być dopięte na ostatni guzik. - powiedział w zasadzie sam do siebie i kiwnął ręką do kolejnego podwładnego, który niepewnie do niego podszedł i ukłonił się. - Kapitanie jeśli można… To był bardzo dobrze zapowiadający się żołnierz… - wtrącił drobną uwagę, choć nie był pewien, czy dobrze robi w tym momencie, obawiając się o samego siebie. Co jak co, ale kapitan już nie raz udowodnił, że jest bezwzględny.
- A jednak nie poradził sobie z tak prostym poleceniem. - powiedział z delikatną kpiną w głosie, ale od razu powrócił do swojego surowego tonu. - Posprzątajcie to, niedługo będziemy na miejscu.

* * *

W tym samym czasie, Kibum już od ponad dwudziestu minut siłował się z ochroną, która uparcie nie chciała przepuścić go do sektora, gdzie znajdywały się wyższe władze. Co prawda Key nie należał do bardzo silnych osób, ale nadrabiał to niewiarygodnym uporem, którym już nie raz osiągnął to, co miał na celu.
- Proszę mnie przepuścić! Te informacje mogą zaważyć nad losami kraju! - wrzeszczał wyrywając się, kiedy dwaj zniecierpliwieni mężczyźni zaczęli wzywać posiłki, bo młodszy nie dawał za wygraną.
- Po raz kolejny powtarzam, że nie ma pan uprawnień, żeby…
- Co tam się dzieje?! - krzyknął wysoki mężczyzna w podeszłym wieku, który podszedł do szarpiącej się trójki. Po jego ubiorze łatwo było stwierdzić, że był to ktoś zajmujący dosyć wysokie stanowisko. - Ach, to znowu pan, panie Kim? - westchnął, rozpoznając chłopaka, bo po tych jego nalotach już chyba każdy z budynku go kojarzył. Kibum natomiast odsunął się na krok i ukłonił nisko.
- Tak, posiadam bardzo istotne informacje, które… - nie zdążył skończyć, ponieważ mężczyzna mu przerwał, przy okazji kierując się już w stronę powrotną.
- Zapewniam pana, że jesteśmy znakomicie doinformowani we wszystkich dziedzinach…
- Jeśli mnie nie wysłuchacie, powtórzy się sytuacja z roku 1950! - krzyknął, a starzec zatrzymał się na chwilę, po czym zniknął za jednymi z wielu drzwi. Kibum zwiesił głowę i westchnął ciężko. Nie cierpiał być olewany, a na pewno nie wtedy, kiedy był już tak blisko prawdy. Czy ci wszyscy ludzie poszaleli? Zachowywali się, jakby pozjadali wszystkie rozumy i nie przejmowali się absolutnie niczym! Ale to nie była dobra postawa w kraju, który ma tak wybuchowego sąsiada. Nagle zdziwiony zdał sobie sprawę, że mężczyzna który mu przed chwilą uciekł, stoi przed nim i to w towarzystwie.
- Proszę za mną. - powiedział bardzo spokojnym tonem i wprowadził go do jakiejś przestronnej sali. - Usiądźmy. - blondyn od razu spełnił prośbę i zajął miejsce na krześle przy stole. Miał nadzieję, że jego teoria była prawidłowa, bo inaczej zrobi z siebie totalnego idiotę. Popatrzył na drugiego, nowego osobnika, który nie mówił za wiele, a głos zabrał starzec. - A więc, panie Kim, co też ma nam pan do powiedzenia.
- Najpierw mam pytanie. - przygryzł wargę nieco niepewny, ale wyprostował się. - Dziś u pani prezydent pojawił się wysłannik z Korei Północnej. - na te słowa mężczyźni spojrzeli po sobie wyraźnie spięci.
- Nie mam pojęcia, skąd otrzymał pan takie informacje, ale…
- Rozumiem, że martwicie się o dyskrecję, ale nie to jest teraz ważne. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenie na granicy, podejrzewam, że było to osobiste przekazanie aktu o porozumienie. Chcę tylko wiedzieć jaka zapadła decyzja. - starał się utrzymać jak najbardziej poważny ton, aby brzmieć wiarygodnie.
- Oczywiście, że negatywna. Pani Park Geun-hye nie mogła przystać na takie warunki. - powiedział niepewnie starzec, zastanawiając się do czego Kibum dąży. On natomiast przełknął głośno ślinę, czując co się święci i popatrzył na mężczyzn, wstając ze swojego miejsca.
- Radzę wam szykować wojska i kontaktować się z Ameryką.

* * *

- Kapitanie, proszę podejść. - rozkazał generał, stojący po prawicy prezydenta Kima, a młodzieniec od razu zbliżył się i zasalutował, stając na baczność.
- Kapitan Kim Jonghyun melduje się. - wyrecytował twardo.
- Słyszałem, że doszło do nieporozumienia na pokładzie i zginął żołnierz. - zauważył generał, zainteresowany przyczyną zgonu.
- Kadet nie wykonał mojego rozkazu, narażając nasze ziemie na niebezpieczeństwo, został zlikwidowany.
- A kogo to obchodzi! - machnął ręką zniecierpliwiony prezydent. - Uzyskałeś odpowiedź na moją propozycję?
- Oczywiście. - wyjął z teczki odpowiedni dokument i ze starannością położył go na biurku swojego władcy. Mężczyzna natomiast skupił się na druku i niedowierzając, wpatrywał się w kartkę jeszcze przez chwilę. W końcu prychnął zirytowany i strącił dokument na ziemię.
- Durne południowe psy! Chcą wojny? To ją dostaną…

niedziela, 4 stycznia 2015

Odejdę z hukiem - trailer #1

Ladys and gentleman... XD Witamy was o 1 w nocy i pragniemy wam przedstawić zapowiedź, którą stworzyłyśmy wspólnie, aby pobudzić waszą wyobraźnię. Wiemy, że czekacie już pół roku na pierwszy rozdział, ale uwierzcie, napisanie czegoś takiego wcale nie jest proste. :"D Także... Oficjalną publikacje przewidujemy na luty tego roku, dlatego też wyczekujcie go i nie opuszczajcie nas!
Tu macie link:
"Odejdę z hukiem" trailer #1




Gorąco zapraszamy do oglądania!
Blingbling & Japońskie oczko

poniedziałek, 29 grudnia 2014

My little princess - rozdział 1.

Czeeść. Dzisiaj witam się z wami pierwszym rozdziałem opowiadania, które jest zdecydowanie... W głównej mierze komedią. Oczywiście, nie miałyśmy tutaj zamiaru nikogo urazić, ani nic w ten deseń. Sami wiecie jak kochamy naszych wspaniałych bohaterów, dlatego też to wykluczone. ^^" Także, zapraszam do czytania i komentowania, obie jesteśmy bardzo ciekawe waszych reakcji, więc dajcie nam ich jak najwięcej! :D
Podział ról jak zwykle. A prezentują się tak:
Taemin - Japońskie oczko
Onew - blingbling




[Onew]

Wracał do akademika, spacerując między różnymi wydziałami, aż nagle zobaczył ją. Szła z gracją, a jej włosy delikatnie podskakiwały, aby po chwili bezwładnie opadać na jej szczupłe ramiona. Przez chwilę zastanawiał się, czy widzi coś spod swojej przydługiej grzywki, ale zaraz skupił swoją uwagę na jej pięknych, długich nogach, które były chyba najlepszymi, jakie w życiu widział. Tak się zapatrzył, że nawet nie zauważył, kiedy dziewczyna zatrzymała się przed nim, przyglądając mu się uważnie.
- Ekhem, przepraszam? - odezwała się cicho swoim lekkim, aksamitnym głosem. Szatyn przez chwilę nie ogarnął, co tak naprawdę się dzieje, ale kiedy uniósł głowę wyżej, spotkał się z jej zaciekawionym spojrzeniem.
- Umm... T-Tak? - zapytał niepewnie, zastanawiając się, czy właśnie został przyłapany na gorącym uczynku. 
- Mógłbyś mi pokazać którędy w stronę akademików? Jestem tu nowa i nie bardzo orientuję się w tym wszystkim... - powiedziała zawstydzona.
- Och! Oczywiście. Właśnie szedłem do swojego, więc mogę ci pokazać po drodze gdzie to jest. - kiwnął głową zakłopotany, jednak szczęśliwy, że mu się upiekło.
- Dziękuję. Nazywam się Lee Hyerim, a ty? - przedstawiła się i posłała mu uroczy uśmiech. Chłopak odwzajemnił gest i poczuł się nieco pewniej.
- Lee Jinki. - odpowiedział krótko, skręcając w inny korytarz, przez co Hyerim przez chwilę poczuła się zdezorientowana, ale zaraz znowu dorównała mu kroku. 
- Miło mi cię poznać. Co studiujesz? - ponownie posłała mu ciekawe spojrzenie, przyglądając mu się uważnie. 
- Ekonomię. A ty? Skoro jesteś tu nowa, to musisz być na pierwszym roku. 
- Kosmetologię, to coś naprawdę dla mnie. - zaśmiała się słodko. Lee był zauroczony zachowaniem młodszej dziewczyny. Wydawała mu się taka urocza i w dodatku była prześliczna. Chyba nigdy nie widział ładniejszej. 
- Nie wątpię. - wykonał eyesmile, po czym przystanął. - Jesteśmy na miejscu. 
- Aigoo, dziękuję oppa! Gdyby nie ty, to chyba bym się zgubiła! - objęła go mocno, po czym zarumieniona pobiegła do swojego pokoju. Jinki miał silne wrażenie, że tak szybko nie uwolni się od obrazu pięknej Hyerim. 

* * *

- Onew! W końcu jesteś, mam do ciebie zapytanie. - chłopak bardzo podobny do dinozaura rzucił się w kierunku szatyna, od razu wbijając w niego swój przenikliwy wzrok.
- Co jest Jjong? - mruknął pod nosem znudzony, bo wiedział, że zaraz zacznie się ich typowa rozmowa po wykładzie, czyli...
- Pomożesz mi znaleźć jedną książkę? No bo wiesz, dobry w szukaniu to ja nie jestem... Przekopałem już całą bibliotekę i nadal nic. - jęknął zrezygnowany.
- Sądziłem, że skoro studiujesz archeologię, to raczej szukanie będzie twoją mocną stroną. - przewrócił oczami, zdając sobie sprawę, że i tak będzie musiał mu pomóc. Ten koleś jak zawsze był niezorganizowany, natomiast on miał nawał swojego materiału i nie miał zbytnio czasu na takie sprawy. Ale cóż, przyjaciół w potrzebie się nie zostawia.
- Pracuję nad tym! Ale teraz naprawdę potrzebuję twojej pomocy. - wydął dolną wargę, próbując zmiękczyć lodowate serce swojego hyunga.
- Dobra, ale musi być w tej chwili? Jestem zmęczony. - starszy uwalił się na kanapie i przymknął oczy. Co widział? Oczywiście szatynkę, którą poznał jakiś czas temu. Nie mógł wyrzucić jej obrazu z głowy, tak jak przeczuwał. 
- Zmęczony czy może... Chodzi o coś innego? - jego towarzysz szybko podłapał temat, widząc rozmarzoną minę przyjaciela. Jinki otworzył oczy i popatrzył na niego. Wiedział, że teraz już nie uda mu się niczego ukryć.
- No dobra... Poznałem kogoś. A dokładniej dziewczynę. - powiedział z entuzjazmem w głosie, a Jonghyun pokręcił głową, szczerząc się. 
- Jak ma na imię, jaka jest, jak wygląda?! Opowiadaj! - pisnął bardzo zainteresowany jaki jest typ jego kumpla, bo jeszcze nigdy nie miał okazji się tego dowiedzieć, gdyż Onew zazwyczaj był człowiekiem zwanym przez niektórych „forever alone”.
- Więc... Ma na imię Hyerim i jest tu nowa. Studiuje kosmetologię i... Jest naprawdę piękna! - westchnął zachwycony. 
- No nie gadaj. Teraz się poznaliście? - wypytywał go dalej, chcąc się dowiedzieć jak najwięcej.
- Uhm. Pomogłem jej trafić do akademika i nie powiem, że nie mam nadziei na kolejne spotkanie...
- Omo! Ale super! W końcu kogoś znalazłeś! - dinozaurowy chłopak podskoczył w miejscu, taki był podekscytowany. 
- Cśśś! Nie zapeszajmy. To jeszcze się okaże, a teraz chodź, pomogę ci głupku. - zaśmiał się pod nosem, widząc reakcje swojego przyjaciela i jak powiedział, ruszyli do biblioteki na wielkie poszukiwania.

[Taemin] 

Czym prędzej ruszyła w stronę swojego pokoju, uśmiechając się do wszystkich napotkanych studentów jak głupia, a kiedy już trafiła pod znajome drzwi, od razu władowała się do środka. 
- Jesteś Key? Muszę ci coś opowiedzieć! - podskoczyła podekscytowana, podbiegając do przyjaciela, który aktualnie siedział w stosie książek i starał się je w jakiś logiczny sposób posegregować. 
- Yah! Gdzie z tymi buciorami? Wracaj je zdjąć, dopiero odkurzałem! - krzyknął, podrywając się i grożąc jej książką. - Zaraz tu umrę! Na cholerę mi tyle tej makulatury? - jęknął nieszczęśliwy blondyn i oparł się czołem o łóżko. Kiedy dziewczyna już wróciła w kapciach, podeszła do Kibuma i nachyliła się nad nim. 
- Wow, aż tyle tego musisz ogarnąć? Przecież ile się można uczyć o dietetyce? - wzięła pierwszą lepszą książkę w rękę i zajrzała co jest w środku, jednak dochodząc do w wniosku, że niczego z tego nie rozumie, odłożyła ją na to samo miejsce. 
- Ale to też jest medycyna, czyli maasa nauki. - westchnął przeciągle i zdjął okulary, które położył na szafce nocnej, po czym wlazł na łóżko, siadając po turecku. - Ale chyba chciałaś mi coś powiedzieć? - Hyerim natychmiast odzyskała energię i niemal wskoczyła na miejsce obok niego, łapiąc blondyna za ręce. Była tak podekscytowana, że wydawało jej się, że jeśli zaraz nie podzieli się z kimś tą radosną nowiną, to oszaleje.
- No to… Poznałam chłopaka! - klasnęła w dłonie nieco piszcząc, a Kibumowi uśmiech zszedł z twarzy. - I mówię ci, on jest taki przystojny! I miły na dodatek… Nawet mi wskazał drogę do akademika… I studiuje ekonomię, czyli jest też pewnie mądry i zdaje mi się, że chyba mnie polubił. - zachichotała zawstydzona, ale widząc minę przyjaciela, nieco spoważniała. - O co ci chodzi...?
- Nie podoba mi się to… - westchnął, kręcąc głową.
- Jak to… Przecież…
- Taemin, spójrz prawdzie w oczy. Nawet jeśli zaczniecie się spotykać, w końcu będziecie coraz bliżej i bliżej… I co? Nagle zdejmiesz spodnie i krzykniesz „niespodzianka!”? - przewrócił oczami, a widząc zawiedzioną minę przyjaciela, postanowił jakoś załagodzić sprawę. - Nie chcę, żebyś później cierpiała, dobrze? Może i faktycznie gościu jest sympatyczny, ale skoro na ciebie leci, to znaczy, że jest hetero. 
- Miałeś mnie wspierać! - trzepnął go w ramię i nadął policzki. Zrobiło mu się cholernie przykro, że nie miał poparcia nawet w najlepszym przyjacielu. Co z tego, że był troszkę… Inny? 
- Właśnie to staram się robić! Nie po to odgrywaliśmy tą całą szopkę z fałszowaniem dokumentów, żebyś teraz to wszystko zniszczył przez jakiegoś typka. Jeśli się dowiedzą, że jesteś facetem, od razu cię wywalą!
- Mówiłam, żebyś mówił do mnie w rodzaju żeńskim! - prychnął pod nosem, odwracając wzrok i przygryzł dolną wargę. Prawdę mówiąc, kompletnie nie pomyślał nad tymi wszystkimi konsekwencjami. Key był jedyną osobą, która znała prawdę i tylko jego mógł pytać o tego rodzaju rady. Niestety jego przyjaciel należał do totalnych realistów, którzy chłodno oceniają sprawę. W tej chwili już sam nie wiedział co robić. Z jednej strony strasznie chciał poznać tego Jinkiego bliżej, ale z drugiej nie mógł dopuścić do tego, żeby jego „prawdziwe ja” wyszło na jaw. 
- To twoje życie i ty nim kierujesz. Zastanów się tylko, czy ten chłopak będzie w stanie pokochać Taemina, równie mocno jak Hyerim. - Key już sam nie wiedział jakiej rady mógłby mu udzielić. Rozumiał, że potrzeba zakochania się, zwłaszcza w tym wieku, była bardzo silna, ale bał się, że przez całe to udawanie narobi sobie więcej problemów niż co warte.
- Idę się przewietrzyć. - westchnął przygaszony i bez dalszych wyjaśnień skierował się do wyjścia, a po chwili opuścił budynek. Powolnym krokiem spacerował sobie pod akademikiem, rozmyślając nad całą tą sprawą. Tak, jej prawdziwe imię to Taemin, a ona sama… Była mężczyzną. Parę lat temu, kiedy w nastoletnim wieku przychodzi czas na zrozumienie własnej seksualności, Taemin zdał sobie sprawę, że dużo lepiej czułby się, będąc kobietą. Od zawsze był delikatniejszy od swoich rówieśników, ale dopiero kiedy dla śmiechu przebrał się na karnawał w szkole za dziewczynę, ze zdumieniem odkrył, że nagle poczuł się w stu procentach sobą. Kiedy podzielił się swoim problemem z Kibumem, razem doszli do wniosku, że Taemin najzwyczajniej w świecie był transseksualistą. Od momentu ukończenia pełnoletności poszło z górki. Zmienił imię na Hyerim i takim właśnie podpisywał się we wszelkich dokumentach, a najbliższych znajomych poprosił, aby mówili do niego w rodzaju żeńskim. Od tamtego czasu naprawdę czuł, że jest sobą i wydawało mu się, że wreszcie może być szczęśliwy. Po paru miesiącach, sam zaczął myśleć o sobie jak o dziewczynie, dlatego za każdym razem, kiedy świat udowadniał mu, że tak nie jest, popadał w przygnębiony nastrój. Nawet parę razy zastanawiał się nad możliwością zmiany płci, ale na razie jego finanse mu na to nie pozwalały. Jedynym co stale męczyło Hyerim był strach, przed wydaniem się całego jej sekretu. Przecież gdyby ludzie poznali prawdę, byłby skończony. Dlatego właśnie kompletnie nie wiedział co zrobić z Jinkim, który jak na złość nie chciał mu wyjść z głowy. Naprawdę ten chłopak przypadł mu do gustu i choćby nie wiem jak chciał, nie mógł przestać o nim myśleć. Nagle jednak przerwał rozmyślanie czując, że coś go uderzyło w głowę. - Aua! - pisnął głośno jakby co najmniej go samochód potrącił i ze zdumieniem popatrzył na przedmiot, który go zaatakował. W trawie leżało nie co inne jak… Kość od kurczaka?
- Yah idioto! Kto jak kto, ale ty powinieneś kości szanować! - usłyszał znajomy już głos, a z okna, które znajdowało się pół metra nad jego głową, wychylił się nie kto inny jak Jinki. Chłopak, widząc w kogo trafiła ich zguba wytrzeszczył w oczy i omal nie wyskoczył na zewnątrz. - Hyerim! Cała jesteś?! - zapytał spanikowany podejrzewając, że już na pewno sobie u niej przegrał wszystko, ale ku jego zdziwieniu, ślicznotka tylko uśmiechnęła się szeroko.
- Wszystko gra oppa. - uśmiechnął się, pokazując mu kciuk do góry i zaśmiał się w duchu, widząc jak Jinki odetchnął z ulgą. Cofnął się o krok widząc, że obok jego obiektu westchnień pojawił się jeszcze jakiś typek, zapewne współlokator. 
- Dziadku, wróć! - krzyknął zrozpaczonym tonem, wyciągając rękę w stronę gdzie upadła kość, ale Onew szybko go odepchnął od okna. Taemin jedynie zamrugał dwukrotnie, nie bardzo wiedząc o co chodzi i ponownie popatrzył na szatyna.
- Przepraszam cię za niego. - przewrócił oczami i znów uśmiechnął się serdecznie. - Chcesz do nas wpaść? Mamy kurczaki. - przybrał zachęcający wyraz twarzy, a Hyerim zasłoniła sobie buzię dłońmi, powstrzymując się od śmiechu.
- Jasne, podaj ręce. - powiedział, podchodząc do murku, a Onew zbyt zajęty rozmyślaniem, jak pokierować dziewczynę do ich pokoju, odruchowo spełnił prośbę. 
- Jak wejdziesz na główny korytarz, to skręć w lewo i tam będzieee... Ach! - krzyknął zaskoczony, kiedy szatynka złapała go mocno za ręce i bez problemu wdrapała się po murku, wchodząc do nich przez okno. Jonghyun widząc gościa, który ni stąd ni zowąd pojawił się w ich pokoju, wrzasnął przestraszony i wytrzeszczył oczy.
- Co? Jak? Omo!… Ale nie będziesz nas tak nachodzić w nocy, co nie? - zapytał z podejrzeniem, a jego przyjaciel roześmiał się głośno.
- Zobacz Jjong jaka gimnastyczka nam się trafiła. - zaśmiał się, kręcąc głową i nakazał dziewczynie usiąść na swoim łóżku. - Hyerim to jest Jonghyun, mój kumpel. - kiwnął głową na przyjaciela, a Taemin podszedł do niego z uśmiechem i podał mu dłoń. 
- Hyerim jestem, miło mi cię poznać. - uśmiechnął się uroczo jak na dziewczynę przystało i powrócił na swoje wyznaczone miejsce. Z jednej strony cieszył się z tego przypadkowego spotkania, ale teraz po słowach Key, zaczął się obawiać, że może chłopcy zauważą, że coś z nim nie tak. Mimo wszystko nie zamierzał rezygnować z tych nowo zawartych znajomości.

[Onew]

Normalnie nie mógł uwierzyć. Jego życzenie się spełniło. Znowu widział jego nową sympatię i to w jego pokoju! Tak, była w jego pokoju i siedziała na jego łóżku. Był wprost wniebowzięty. Wyglądała jeszcze piękniej niż na ich wcześniejszym spotkaniu. Usiadł obok niej i poczęstował ją kurczakami, które jadł ze swoim przyjacielem.
- Czyli to ty jesteś tą dziewczyną, o której Jinki nie mógł przestać gadać? - Jjong wyszczerzył się głupkowato, a Onew słysząc jego słowa szybko walnął go po głowie, czując się nieco zawstydzony.
- Jonghyun! - spiorunował go wzrokiem, na co Hyerim zachichotała cicho, przyglądając się pozostałej dwójce.
- Jesteś uroczy Jinki oppa. - powiedziała i zaczęła się w niego wpatrywać. Szatyn spuścił wzrok, nie mając pojęcia co powiedzieć. Może byłby bardziej śmiały gdyby nie fakt, że siedział z nimi jego idiotyczny przyjaciel, który zaraz wszystko zepsuje i zawsze nabija się z niego przy najbliższej okazji. 
- No dobra. Myślę, że powinienem was zostawić. Pójdę do biblioteki coś poczytać, znalazłem ostatnio fajną książkę.
- ...Znalazłeś... To ciekawe. - starszy prychnął pod nosem.
- Znalazłem! Idę sobie, bo nikt mnie tu nie docenia. - zaszlochał i zrobił się strasznie smutny.
- Kiepski z ciebie aktor, Kim Jonghyunie. - jego współlokator przewrócił oczami, na co niższy tupnął nogą.
- Jesteś niemiły! Mam nadzieje, że wobec dziewczyn zachowujesz się lepiej. - wydął dolną wargę, po czym opuścił pomieszczenie. Chłopak podrapał się po głowie bezradnie.
- Hmm... Przepraszam za to... - popatrzył na nią przepraszająco. Brązowowłosa posłała mu ciepły uśmiech.
- Nic nie szkodzi! Wiem, że takie sprzeczki między współlokatorami się zdarzają, też to przeżywam. Ale mimo wszystko nadal się kochamy! - odparła radośnie. Onew odetchnął z ulgą. Nagle pomyślał, że trafił mu się prawdziwy skarb. 
- Pewnie. - poczuł się już nieco swobodniej. Właśnie to, że poczuł się normalnie, wydało mu się dziwne. No bo żeby w ogóle się nie krępować? W końcu to była dziewczyna! 
- Właśnie. Nie ma co się przejmować. W końcu kumpel to kumpel, nie ważne ile byśmy się nie kłócili, to i tak zawsze dojdziemy do porozumienia. - westchnęła, po czym nagle wydała się nieco spięta. - Znaczy... Wy. Wy kumple. Hihi. Wiem to wszystko, bo mam brata, który również często ma jakieś nieprzyjemności z kolegami. I wiesz, zwierza mi się... - zaczęła się tłumaczyć, jakby miała z czego.
- Jasne, wiem o czym mówisz. - kiwnął głową. Nie miał pojęcia dlaczego, ale jego instynkt podpowiadał mu, że dziewczyna rozumie go bardziej niż ktokolwiek inny. Ale czy to nie było nieco niepojęte? No bo w końcu on był facetem... I że niby panna miałaby wiedzieć lepiej, co czuje niż na przykład jego najlepszy przyjaciel? Chociaż w sumie mogła się doświadczyć, skoro ma brata. No nic, nie ma co nad tym rozmyślać. Spotkał po prostu kobietę idealną, tyle w temacie. - A twój brat też tu studiuje? - zapytał z czystej ciekawości, na co Hyerim przełknęła ślinę i pokiwała energicznie głową.
- Tak! Właśnie z nim mieszkam w pokoju... Zrobili wyjątek dla nas, bo jesteśmy rodziną. 
- Ach... Skoro tak się sprawy mają, to rozumiem. Bo w sumie jeszcze nigdy nie widziałem, żeby w pokoju była mieszana płeć. 
- N-No tak... Ale dosyć o mnie! Porozmawiajmy o tobie! - zaśmiała się niewinnie i zatrzepotała rzęsami. Właśnie to zbiło Jinkiego z tropu. Zauroczony patrzył na nią, kiwając głową głupkowato. - Powiedz mi... Na którym jesteś roku? Nie powiedziałeś mi jeszcze. - dźgnęła go palcem w policzek, żeby się wybudził z tego dziwnego transu w jakim był. 
- Aaa... Na trzecim. - przygryzł dolną wargę. 
- Jejku, to jesteś tu już sporo czasu. A wszystko idzie ci dobrze? 
- Tak, jest świetnie. Mam dobre oceny i niedługo mam zamiar znaleźć jakąś pracę. W sumie nie muszę, bo rodzice co miesiąc wpłacają mi pieniądze na utrzymanie, ale chciałbym ich trochę odciążyć. - odpowiedział, opierając się teraz plecami o ścianę.
- Jesteś niesamowitą osobą. Taki poukładany, miły i odpowiedzialny... - rozmarzyła się nieco, ale zaraz niezauważalnie potrząsnęła głową, aby się ogarnąć. 
- E tam... Wcale nie. Jestem normalny. - uśmiechnął się pod nosem, czując jak jego wnętrze wypełnia masa motylków. Żadna dziewczyna jeszcze tak na niego nie wpływała, ani nie prawiła mu takich komplementów. Zerknął przelotnie na zegarek i kiedy zobaczył, która jest godzina posmutniał nieco. - Hyerim-ah, chyba powinnaś już iść. I nie to, że cię wyganiam, tylko zaraz będzie cisza nocna i będą sprawdzać pokoje, a nie chcemy, żeby cię tu nakryli. 
- Faktycznie, to już ta godzina... - spojrzała na zegarek zawiedziona i podniosła się z łóżka, a Onew nie chcąc być niegrzecznym zrobił to samo. - Dziękuję za ten czas. Spędziłam go naprawdę bardzo przyjemnie. - uśmiechnęła się słodko, odgarniając grzywkę ze swoich oczu. Chłopak zaśmiał się cicho, zauważając, że szatynka prawie nic nie widzi.
- Ja również dziękuję. I chyba powinnaś przyciąć nieco tą grzywkę, bo jeszcze oślepniesz. - poczochrał jej włoski, a ona zarumieniła się mocno.
- T-Tak... No to dobranoc oppa! - cmoknęła go w policzek i wybiegła z pokoju. Jinki natomiast zamarł w bezruchu, przykładając dłoń do policzka, na którym jeszcze przed chwilą spoczywały wargi Hyerim.
- Dobranoc... - wyszeptał i upadł na łóżko, odpływając w krainę swoich marzeń. 

[Taemin] 

Prędko zamknął za sobą drzwi i schował buzie w dłoniach. Co on najlepszego zrobił? Przecież znali się zaledwie jeden dzień, a on już tryska takimi zapędami? Musi koniecznie się jakoś ogarnąć, bo jak tak dalej pójdzie, to będzie niebezpiecznie. Ale z drugiej strony… Jak tu się nie oprzeć takiemu słodziakowi? Był taki przystojny, że ledwo udawało mu się oderwać od niego wzrok. I jeszcze ten charakter… Po prostu idealny. Koncentrując się na swoich głębszych przemyśleniach, omal przez przypadek nie wpadł na Jonghyuna, który właśnie wszedł do budynku. 
- Ach Hyerim, już uciekasz? Nie musisz wychodzić na zewnątrz, tu na prawo masz korytarz, którym dojdziesz na swój sektor.
- Naprawdę? Dziękuję oppa. - uśmiechnął się z wdzięcznością, ponieważ nie bardzo miał ochotę wychodzić na dwór o tak późnej godzinie. Mimo wszystko dziewczyny w ciemnościach są bardziej narażone na „potencjalne wypadki”. 
- Po prostu Jjong. - uśmiechnął się przyjacielsko i pożegnał się szybko, po czym zniknął nawet nie wiadomo kiedy. Taemin natomiast dosyć szybko odnalazł drogę do własnego pokoju i kiedy wszedł do środka, ze zdumieniem zauważył, że jego przyjaciel jeszcze nie śpi. Czym prędzej zdjął buty i wszedł do środka nieco zaniepokojony, bo kto jak kto, ale Key zawsze kładzie się dosyć wcześnie. Nagle omal się nie przewrócił, kiedy blondyn uwiesił mu się na szyi.
- Przepraszam Hyerim! Nie chciałem, żeby było ci przykro, ja po prostu… Martwię się o ciebie. - wygiął usta w podkówkę, niczym maleńkie dziecko i znowu się w niego wtulił. 
- Nie szkodzi Bummie. Ale teraz chodź, bo musimy pogadać. - złapał go prędko za rękę i poprowadził do swojego łóżka. Kiedy już na nim usiedli, Taemin ponownie, jak to już miał w zwyczaju, złapał przyjaciela za dłonie i popatrzył na niego niepewnie, nie wiedząc, czy znowu się na niego nie wkurzy.
- No to… Bo sprawa wygląda tak, że oberwałam od Jjonga kością, która była jego dziadkiem, a potem kiedy usłyszałam kurczaki, to weszłam do Jinkiego przez okno i wtedy zostałeś moim bratem, Jonghyun dostał zawału, Jinki buziaka w policzek, a kurczaki umarły śmiercią naturalną. - wymamrotał wszystko na jednym wydechu, dobrze zdając sobie sprawę, że jego wypowiedź nie miała najmniejszego sensu, ale tak już miał, kiedy się stresował. 
- Że co…? Zresztą nie ważne… Co tam było o mnie? - zainteresował się Kibum, który aktualnie miał totalny mindfuck w głowie. Taemin natomiast spuścił wzrok i zaczesał włosy za ucho.
- No bo… Palnęłam taką głupotę i żeby się wybronić powiedziałam, że jesteś moim bratem… - ostatnie słowo wyszeptał najciszej jak potrafił, choć i tak wiedział, że Key je doskonale usłyszał. 
- COŚ TY MU POWIEDZIAŁ?! - niemal poderwał się z miejsca i zaczął klnąć pod nosem na cały świat. - Mówiłem ci, że mogę cię kryć i wspierać, ale mnie w to miałeś nie wciągać!
- Ale opp… No hyung! - zrobił smutną minę, widząc że chłopak w trybie błyskawicznym zakopał się pod kołdrą i odwrócił na drugi bok, nie chcąc na niego patrzeć. Był na niego wściekły, ponieważ nie chciał brać udziału w tym wszystkim. Co jak co, ale akurat jemu cholernie zależało na tym, żeby ukończyć te studia z dobrą opinią. Jednak słysząc cichy szloch jego małej dziewczynki, momentalnie pękło mu serce, a on sam odwrócił się z cichym westchnieniem.
- Jeśli nas przyłapią, to ściągasz spodnie i przyznajesz się do wszystkiego. - powiedział ściszonym tonem, a Hyerim poderwała głowę. 
- Czyli, że się zgadzasz? - zapytał z nadzieją, a Key westchnął ciężko. 
- A mam jakieś wyjście? - wymamrotał i jak na zawołanie uwaliło się na nim drobniutkie ciałko. 
- Kocham cię Kibummie! - zachichotał cicho, tuląc się do niego mocno, po czym on sam również położył się spać. Następnego ranka, Taemin obudził się cały w skowronkach. Specjalnie nastawił budzik pół godziny wcześniej, by móc się na spokojnie wyszykować, więc pierwsze co, to porwał ciuchy i zajął łazienkę. Po krótkim prysznicu, stanął przed lustrem i westchnął przeciągle, kiedy pomyślał o znienawidzonych czynnościach, które musiał wykonać. Bo jak na przykład golenie nóg mu nie przeszkadzało, tak staranne usuwanie zbędnego owłosienia z twarzy, bądź zakładanie stanika ze specjalnymi wkładkami, były dla niego istną katorgą. Kiedy już wykonał wszystkie te mało przyjemne zabiegi, ubrał się w zwykłą, dopasowaną szarą koszulkę i białą, zwiewną spódniczkę, którą podciągnął aż do pasa, aby optycznie ukazać wcięcie i lekko poszerzyć biodra. Taki komplecik niby zwykły, był również bardzo subtelny. Nie był też ani sportowy, ani zbyt elegancki, po prostu idealny. Do tego zrobił sobie delikatny makijaż i poleciał spakować rzeczy na zajęcia. Przypomniało mu się, że Key dziś zaczyna później od niego, dlatego postanowił dać mu jeszcze pospać, a on sam założył swoje ulubione niskie koturny i pobiegł na wykład. Po drodze zauważył, że parę chłopaków się za nim obejrzało, co nie ukrywajmy, schlebiało mu. Wykłady minęły mu szybko i przyjemnie, ale jeszcze przyjemniej było zobaczyć siedzącego przed jego uczelnią Jinkiego, który wyglądał jakby… Na kogoś czekał? Zaciekawiony podreptał do niego niepewnie i klepnął go w ramię.
- Oppa! Co tutaj robisz? - uśmiechnął się radośnie, okrążając ławkę dookoła i stając przed nim.
- O, cześć. A jak przechodziłem obok, to pomyślałem, że może cię tu spotkam i proszę, poszczęściło mi się. - roześmiał się cicho i puścił jej oczko, na co dziewczyna zachichotała cicho. 
- Miło z twojej strony, że o mnie pomyślałeś. Idziesz może w kierunku akademika? - zapytał już zaczynając iść, jednak starszy go zatrzymał. 
- Czekaj! Właściwie to chciałbym cię spytać czy może… Nie miałabyś ochoty na kawę albo herbatę? - zapytał, niepewnie drapiąc się w tył głowy.
- Właściwie preferuje mleko bananowe… Key! - wrzasnął nagle i odbiegł od zdezorientowanego szatyna, rzucając się w ramiona przyjaciela. Po chwili wrócił z powrotem, ciągnąc za sobą blondyna za rękaw przy okazji zauważając, że do Jinkiego podszedł Jjong. Przywitał się z nim radosnym uśmiechem i niemalże postawił przed nimi Kibuma. - A to mój braciszek, oppa opowiadałam ci wczoraj o chłopakach. To jest Jinki, a to jego kumpel Jonghyun, który zgubił dziadka. - uśmiechnął się szeroko, na co zdezorientowany Key przywitał się tylko i przedstawił. 
- To w takim razie… Idziemy już Hyerim? - zapytał Onew i od razu przymknął oczy, starając się nie przywalić swojemu przyjacielowi, który właśnie wepchnął się pomiędzy nich. 
- Gdzie idziecie? My też chcemy, prawda Kibum? - Jjong od razu podchwycił temat i nawiązał z blondynem wzrokową nić porozumienia. 
- Tak, to nawet niezły pomysł, wszyscy się lepiej poznamy. - Kibum uśmiechnął się szeroko, czując że od tego momentu będzie musiał spełniać rolę przyzwoitki. Co jak co, ale on już wolał pilnować to małe dziewczę.

[Onew]

Westchnął ciężko i siedział, wpatrując się w Hyerim, uroczo popijającą mleko bananowe przez słomkę. Tak naprawdę to nie widziało mu się to, żeby ich przyjaciele szli z nimi, ale oczywiście ta cholerna skamielina musiała się wciąć. A tak liczył, że spędzi z dziewczyną czas sam na sam. 
- Czyli zajmujesz się dietetyką... - Jonghyun pokiwał głową zamyślony. - I co, eksperymentujesz na swojej siostrzyczce? - uśmiechnął się szeroko, na co Kibum zrobił wielkie oczy.
- Huh! Na nikim nie eksperymentuje, a na pewno nie na niej! W przypadku Hyerim to właśnie jej dieta jest zbyt lekka. Powinna trochę przytyć, bo widać u niej samą skórę i kości! - oburzył się nieznacznie, a jego „siostra” dźgnęła go w bok.
- Oppa! Przestań, przecież nie jest aż tak źle. - nadęła policzki, wyglądając teraz naprawdę przesłodko.
- Spokojnie Kibum-ah, już ja ją utuczę. - zaśmiał się szatyn i puścił oczko młodszej.
- Jeżeli masz zamiar karmić mnie kurczakami, to zdecydowanie się na to piszę! - roześmiała się radośnie, co rozczuliło całe towarzystwo. Key poczochrał jej włoski z uśmiechem.
- No i to to ja rozumiem. Oddaje tą sprawę w twoje ręce Jinki. 
- Na pewno nie zawiodę, sir Kibum. - zasalutował, a reszta wybuchnęła głośnym śmiechem. Po jakimś czasie ich dalszej dyskusji, dinozaur i blondyn tak się wciągnęli w rozmowę ze sobą, że przestali zwracać uwagę na Onew i szatynkę, która znudzona skubała materiał swojej spódnicy. Chłopak wychwycił jej niezadowolenie i szturchnął ją pod stolikiem w kolano. - Psst, Hyerim. - wyszeptał, a dziewczyna podskoczyła lekko przestraszona. 
- O co chodzi? - zapytała zainteresowana, widząc błysk w oku jej towarzysza.
- Bo wiesz, oni są tak zajęci sobą... Może się stąd wyrwiemy? - uśmiechnął się delikatnie, nadal mówiąc ściszonym tonem. 
- Myślisz, że nie zauważą, że nas nie ma? - popatrzyła niepewnie w stronę dwóch chłopców.
- Myślę, że zauważą, ale na pewno nie tak od razu. - posłał jej figlarny uśmieszek. Brązowowłosa rozpromieniła się, ponieważ bardzo jej się podobał ten pomysł. 
- No to chodźmy!
- Okej. Tylko cichutko... Powoli... - zaczął mruczeć pod nosem, powoli podnosząc się z miejsca i odsuwając się od stolika tak, aby niczego nie dostrzegli. Kiedy już oboje byli wystarczająco daleko od ich poprzedniego miejsca pobytu, Jinki złapał Hyerim za rękę i ucieszony pociągnął ją za sobą.
- Ale super! W końcu sami. - przygryzła dolną wargę i zerknęła chłopakowi w oczy. Stali teraz w pobliskim parku i każdy zwykły przechodzień na pierwszy rzut oka mógł dostrzec, jak bardzo między nimi iskrzy. 
- Też mnie to cieszy. Nie podobało mi się, że mają iść z nami... Wolałem pójść tylko z tobą. - odparł niepewnie.
- Ja miałam tak samo. Jesteś szalony oppa, mój brat mnie teraz zabije. - zakryła usta dłońmi, jakby właśnie zdała sobie sprawę z tego, co zrobili. 
- Co?! Nie pozwolę na to nigdy. - pokręcił szybko głową, po czym przyciągnął ją do siebie i wtulił w siebie mocno. Młodsza zamarła w bezruchu, czując jak w środku ogarnia ją przyjemne ciepło. 
- Nie...? 
- Nigdy w życiu. Zawsze będę cię chronić. - cmoknął jej czubek głowy i odsunął się nieco, by móc na nią popatrzeć.
- Zawsze...? Ale w sumie znamy się dopiero drugi dzień, to dlaczego... - chciała mówić dalej, ale nagle poczuła palec szatyna na swoich wargach i momentalnie umilkła, wbijając w niego swoje ciemne tęczówki.
- Mimo to, że znamy się od wczoraj to ja i tak chcę cię chronić. Od kiedy tylko cię zobaczyłem zapragnąłem się tobą zaopiekować i tak zrobię. Pozwolisz mi na to? - zapytał, przy czym patrzył na nią uważnie, a ona kiwnęła głową.
- Pozwolę. - zarumieniła się. Lee uśmiechnął się w duchu i ponownie złapał ją za rękę.
- Chodźmy na spacer. Znam parę ładnych miejsc, mógłbym ci pokazać.
- Zgoda. - ścisnęła jego dłoń i ruszyli w drogę. 

* * *

- Hahahaha... Jjong... Hahahaha... Poważnie?! - blondwłosy siedział, chociaż w sumie prawie leżał, opierając się o stolik i płakał ze śmiechu. Starszy nadal próbował go uciszyć, bo tak rył, że słychać go było na całym podwórku. 
- Yah, Kibum! No weź no... Nie śmiej się już! 
- Jak mam się nie śmiać, skoro nazywasz każdą kość jaką zobaczysz dziadkiem? - otarł łzy, ale nie mógł się ogarnąć, bo nadal się śmiał tak, że aż brzuch go rozbolał. 
- No bo to jest moja rodzina! Znaczy... Po prostu wiem, że on gdzieś tu jest. Poszedłem na archeologię, żeby go odnaleźć! - wydął usta w podkówkę, uważając to za bardzo poważną sprawę i był oburzony reakcją blondyna. 
- No to idź na jakieś wykopaliska czy gdzieś, a nie zabierasz niewinnym dzieciom kurczaka krzycząc, że może to jest kość twojego dziadka! - oparł policzek o blat stołu, starając się złapać oddech. 
- Ale... Onew się nie śmieje! A myślałem, że to on jest niemiły! - zaczął szlochać. Kibum słysząc te niewyraźne dźwięki uniósł głowę i spojrzał na niego rozbawiony.
- Mówił ci już ktoś, że kiepski z ciebie aktor? - pokręcił głową i podniósł się z miejsca.
- ...Tak. Wiem. Ale nie musisz mi już tak cisnąć. - spuścił wzrok załamany. Nagle jednak poczuł, jak młodszy przytula się do jego pleców. 
- Przepraszam hyung. To tylko niewinne żarty, nie musisz tego brać na poważnie.
- Uhm... - westchnął głęboko i zawiesił się. - Kibum...?
- Tak? - zapytał, przymykając oczy.
- Gdzie jest Jinki i Hyerim? - wytrzeszczył oczy, rozglądając się szybko.
- ...Ja pierdziele. Nie ma ich. Jak?! - krzyknął zdenerwowany.
- Nie wiem! Jakim cudem tego nie zauważyliśmy?! 
- Nie mam pojęcia, ale muszę ich znaleźć... - powiedział sam do siebie i pognał w niewiadomą mu jeszcze stronę.

sobota, 20 grudnia 2014

Love Pain

Dobry wieczór. :3 W końcu, kiedy mam już chwilę czasu i za pamięci (XD) wstawiam wam naszego one-shota, który mi osobiście się podoba, ale pewnie polecą hejty na pewną osobę... ;=; ^^" No nic, więcej nie zradzam i zapraszam do czytania.

Kibum - Japońskie oczko
Jonghyun - blingbling




[Jonghyun]

- Tak, słucham? Uhmm... Dobrze, zaraz będę. - powiedział z posłuszeństwem w głosie, po czym nacisnął czerwoną słuchawkę. Zastanawiał się, po co manager go wzywa. Jednak takie wizyty prawie nigdy nie zwiastowały nic dobrego. Z ciężkim westchnieniem złapał taksówkę i kazał zawieść się do budynku SM. Nie miał czasu na sprowadzanie swojego szofera, ponieważ miał zjawić się jak najszybciej. Kiedy już trafił na miejsce, umiejętnie przemknął się do tylnego wejścia, unikając tym samym bliskiego spotkania z jego rozwrzeszczanymi fankami. Zdziwił się, kiedy właśnie tam spotkał swojego przyjaciela z zespołu, Taemina.
- Hyung! Co tu robisz? - zapytał brunet, wpatrując się w niego. 
- Cześć Minnie, manager mnie wezwał. - wzruszył ramionami i wszedł do budynku, a maknae podążył za nim.
- Ciebie też? - odezwał się, dorównując mu kroku, a blondyn słysząc jego słowa, zatrzymał się na chwilę.
- Zaraz, moment... Też jesteś tu przez niego? - spojrzał na młodszego i powoli docierało do niego, co tak naprawdę tu robi.
- Tak... Czyli dostaniemy kolejne zadanie. - pokręcił głową, starając się opanować swoje oburzenie. Bo przecież jak oni mogli tak zmuszać ich do tego cholernego fanserwisu? Ostatnio bez przerwy dają im jakieś polecenia, które muszą spełnić, bo jak nie, to zostaną zawieszeni. A oni za nic nie mogliby zawieść swoich fanów. 
- Szlag... - bling zacisnął pięści i z niechęcią obaj poszli do odpowiedniego pokoju. 
- No, jesteście w końcu! - ucieszył się mężczyzna, widząc dwójkę jego podopiecznych. - Siadajcie sobie, chcecie czegoś do picia? - uśmiechnął się przyjaźnie, zachowując jak gdyby nigdy nic. Chłopcy spojrzeli po sobie i bez słowa usiedli na dwuosobowej kanapie. - Okej, rozumiem, że nie... - powiedział zamyślony, po czym klapnął sobie na fotelu przed nimi. - Słuchajcie, zapewne domyślacie się, po co was tu sprowadziłem.
- Ta, to nie trudne do odgadnięcia. - odburknął Taemin niczym obrażone dziecko. 
- Więc co mamy tym razem zrobić? Maślane oczka? Słodkie słówka? Tulenie się? - zaczął główny wokalista wyraźnie znudzony całą tą sytuacją. Manager zaśmiał się krótko.
- Hmm, nie. Nic z tych rzeczy. - nagle przybrał poważną minę. - Teraz będzie to coś zupełnie innego, coś czego jeszcze nie było.
- To znaczy? - zainteresował się czarnowłosy, przechylając głowę, przez co wyglądał jak mały szczeniaczek. 
- Pocałunek. - odpowiedział, uważnie mierząc wzrokiem dwóch przyjaciół. Mieli oni miny, jakby właśnie zobaczyli ducha, co rozbawiło mężczyznę. - Wiem, że może wam się wydawać, że to za dużo i mogą was za to skarcić, ale wręcz przeciwnie. Ma to być krótki, niewinny pocałunek. Macie się przy tym zachowywać naturalnie, jakby była to dla was błahostka. Sami wiecie, że JongTae zdobywa coraz większą popularność. W rankingu, jaki niedawno został przeprowadzony mieliście pierwsze miejsce. Wytwórnia uznała, że będzie to szał dla fanów, ale też nic wielkiego. Tylko nie wczujcie się za bardzo. - puścił im oczko, po czym opuścił pomieszczenie, nie dając im nawet dojść do słowa. 
- C..Co... Taemin, powiedz mi, że się przesłyszałem. - blondwłosy popatrzył na swojego towarzysza z nadzieją w oczach.
- Chciałbym... - wydukał.
- Kibum mnie zabije! - krzyknął, nie mogąc dłużej trzymać w sobie swojego gniewu i kopnął w fotel. - No zabije! 
- Jongie-ah, spokojnie... - położył dłonie na jego ramionach. - Słyszysz? Wdech i wydech. - popatrzył mu w oczy, na co on złapał głęboki oddech, po czym wypuścił powietrze z cichym świstem. 
- Ja pierdole... Oni naprawdę... Niedługo każą mi cię przelecieć na środku sceny! - wywarczał przez zęby, starając się ogarnąć.
- Nie no, aż tak źle chyba nie będzie... - spuścił wzrok nieco zakłopotany. - Ale... Naprawdę myślisz, żeby to zrobić? Przecież Key i tak już jest wściekły za nasze fanserwisy... 
- A mamy inne wyjście? Eh, muszę z nim pogadać... - westchnął zrezygnowany i wyszedł z pomieszczenia.
- Yah! Czekaj! - maknae wyleciał za nim.
- Hm? - niższy spojrzał na niego, nie zatrzymując się.
- Też wracam do dormu. Chodźmy razem. - odparł, na co Jjong skinął głową i oboje pojechali do ich wspólnego mieszkania. Na miejscu do wokalisty od razu podbiegł jego chłopak, czyli zespołowa diva. 
- Jonghyunie! Czemu nie było cię tak długo? Mówiłeś, że wrócisz wcześniej... - uwiesił się na jego szyi, a chłopak przytulił go do siebie mocno.
- Wiem, ale musiałem pojechać do SM... - powiedział cicho, na co szatyn zmierzył go wzrokiem. 
- Po co...? - zobaczył, że stoi za nim Taemin i od razu wszystko stało się jasne. - Serio? Znowu? - przewrócił oczami.
- Niestety... - przygryzł dolną wargę, nie mając pojęcia, jak mu to powiedzieć. Kibum przypatrywał mu się bardzo uważnie, wyraźnie dostrzegając, że coś jest nie tak. Zmartwił się tym nieco i złapał go za rękę.
- Chodź. - odrzekł i pociągnął go do swojego pokoju. 

[Kibum] 

Szybko wprowadził go do środka i zamknął za nimi drzwi nie chcąc, aby ktokolwiek im przeszkadzał. Widząc niepocieszoną minę swojego chłopaka, postanowił od razu przejść do rzeczy. 
- Co tym razem musicie wyrabiać? Jjong to tak nie może być… - westchnął, krzyżując ręce na piersi i wpatrując się w blondyna, który aktualnie siedział u niego na łóżku i wbijał wzrok w podłogę.
- Dobrze wiesz, że nie robimy tego z własnej woli. - mruknął pod nosem, cały czas maltretując w palcach jakiś kawałek materiału. 
- No ale ile można… To po pierwsze zaczyna się robić nudne, a po drugie… Fuu. - przybrał zniesmaczoną minę na samą myśl o Jjongu z Taeminem. Co prawda kochał ich obu całym serduszkiem, ale to nie znaczyło, że ostatnie wydarzenia nie działały mu na nerwy. 
- Ale Kibummie, przecież dobrze wiesz, że moja relacja z naszym maknae jest taka sama jak wasza… - postanowił się nieco wybronić, choć i tak wiedział, że jest na przegranej pozycji. Słysząc jak szatyn tupnął głośno, w końcu spojrzał na niego. 
- To ciekawe jakbyś ty się czuł gdybym od paru tygodni stale migdalił się z Minho! Chcesz sprawdzić jak to fajnie? Nie ma sprawy, możemy się przekonać… - zaczął pomału się wściekać, ale zamilkł kiedy blondyn wstał i przytulił go do siebie mocno. Momentalnie poczuł, że negatywne emocje się z niego ulatniają, a sam przymknął oczy, aby się uspokoić. W końcu co on mógł poradzić, że miał taki wybuchowy charakter… 
- Ani mi się waż. - wyszeptał młodszemu do ucha i pocałował go delikatnie. - Kocham cię Bummie. - uśmiechnął się lekko, a Key momentalnie również wygiął wargi ku górze. 
- No wiem, przepraszam… - westchnął, wtulając się w niego mocniej i przymknął oczy. Może po prostu na ten czas musi sobie znaleźć jakieś zajęcie? Odwróci swoją uwagę, przymykając oko na te wszystkie fanserwisy i jakoś to przeczeka. Przecież SM nie będzie tego ciągnęło wiecznie, w końcu znowu wróci moda na OnTae i będzie święty spokój. - Wytrzymam. Wiem, że pewnie sami nie macie lekko, więc nie będę dokładał wam zmartwień. Postaram się was wspierać jako chłopak i przyjaciel. - uśmiechnął się promiennie do Jonghyuna, który wyglądał, jakby odetchnął z ulgą. - Najważniejsze żebyście się nie całowali! No tego to bym chyba nie przeżył! - przewrócił oczami, uważając swoje słowa za totalny absurd i powrócił wzrokiem do ukochanego. - Ale nie odpowiedziałeś mi w końcu, czego tym razem od was oczekują. - Jjong przez cały ten czas przyglądał mu się zadowolony, jednak kiedy usłyszał co jego Kocurek uważa na temat jego pocałunku z Taeminem, uśmiech od razu zszedł mu z twarzy. Momentalnie spuścił wzrok i podrapał się w tył głowy, nie mając pojęcia co powiedzieć. 
- Um… No bo widzisz… - mruknął cicho, starając się ze wszystkich sił wymyślić jakąkolwiek wymówkę, ale nie szło mu to za dobrze. - N-Nie bardzo wiem jak ci to wyjaśnić… - Key przez cały czas wpatrywał się w niego z wyczekiwaniem, jednak widząc, że Jongie ma problem z wypowiedzią, pociągnął go na swoje łóżko i usiadł naprzeciwko niego.
- W sensie, że to coś skomplikowanego? Zawsze możesz pokazać jak nie wiesz jak to wyjaśnić. - wzruszył ramionami, nie do końca rozumiejąc, dlaczego jego ukochany ma tak ogromne problemy z tym, żeby coś powiedzieć. Nagle poczuł jego ciepłe wargi, które zaczęły niepewnie muskać jego usta, a on uśmiechając się delikatnie, odwzajemnił pocałunek, głaszcząc go po policzku. - Pyszny buziak. - wyszeptał zadowolony, cmokając go jeszcze w czubek nosa i odsunął się nieznacznie. - Ale nie zmieniaj tematu, ty cwany dinozaurze. Miałeś mi pokazać co będziesz robił z Taeminem, a nie. 
- No… To to właśnie… - powiedział bardzo ściszonym tonem, czując w gardle ogromną gulę. Strasznie się bał reakcji Kibuma, a wiedział, że jego ukochany w takich sytuacjach jest nieobliczalny. 
- Nie rozumiem. - szatyn tylko zmarszczył brwi, przybierając poważną minę i rozmyślając nad słowami jego chłopaka. 
- Chodzi… O pocałunek… 
- ŻE CO PROSZĘ?! - popatrzył na blondyna totalnie zszokowany i momentalnie się poderwał. Kompletnie do niego nie docierała ta informacja, ale nagle poczuł, że ma ochotę powybijać wszystkich pracowników SM, a chłopakom zafundować istne piekło. - Nie zgadzam się! 
- Ale Key, posłuchaj… - wstał i chciał podejść do ukochanego, jednak ten odepchnął go. 
- Chyba nie zamierzasz się na to godzić?! - prychnął pod nosem i oparł się plecami o ścianę, czując, że ma nogi jak z waty. 
- Przecież oni nie przyjmują sprzeciwów, sam dobrze o tym wiesz! - podniósł nieco ton, dzięki czemu Kibum nareszcie zaszczycił go wzrokiem. Nie zobaczył on w nim jednak nic pozytywnego, a jedynie pustkę, ból i zawód. - Bummie… 
- Wyjdź. - powiedział krótko, czując, że zbiera mu się na łzy. Nie chciał przy nim wybuchnąć, dlatego odsunął się jeszcze kawałek. Zrobiło mu się jeszcze gorzej, kiedy zobaczył minę Jjonga po jego słowach. - Proszę cię, chcę zostać sam… - wyszeptał już bezsilnie i odprowadził go wzrokiem. Cieszył się, że chłopak spełnił jego prośbę, ponieważ po chwili osunął się po ścianie i wpatrywał się przeszklonym wzrokiem w podłogę. Prawdę mówiąc, miał ochotę porządnie opieprzyć Jjonga i zrobić awanturę stulecia, ale z drugiej strony mimo ogromnego żalu, wiedział, że nie była to jego wina. SM potrafiło wymyślać już różne dziwactwa, ale żeby coś takiego… Przerwał rozmyślanie, słysząc pukanie do drzwi. Szybko przetarł oczy i po chwili zobaczył znajomą buźkę, która wpatrywała się w niego wielkimi oczami. 
- Ach, nie ma tu Jjonga? Okej, to nie przeszkadzam. - Taemin uśmiechnął się tylko i jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Key westchnął głośno i przymknął oczy, starając się ogarnąć szalejące w jego głowie myśli. Nagle jednak dotarł do niego dziwny fakt. Taemin widział, że jest cały we łzach i zamiast zapytać co się stało, jakby nigdy nic pognał z uśmiechem do blondyna? Pociągnął nosem i podniósł się, po czym wyszedł cicho z pokoju, mając bardzo dziwne przeczucie. Nie zobaczył jednak nikogo, dlatego poszedł w kierunku schodów, prowadzących na górę i dostrzegł na nich siedzącą dwójkę, która wywołała tyle zamętu. Przykleił się plecami do ściany, jednocześnie chowając się za nią i podsłuchał kawałek rozmowy. 
- On mi tego nie daruje Minnie. Sam nie wiem co o tym wszystkim myśleć. 
- Co masz na myśli? 
- Jeszcze do niczego nie doszło, a ja już czuję się cholernie winny! 
- Hyung, będzie dobrze. Key cię kocha, na pewno to zrozumie. Nie dziwię mu się, że się wściekł. - Kibum przewrócił tylko oczami i wychylił się nieznacznie, chcąc móc na nich patrzeć. Nie podobało mu się, że maknae siedzi tak blisko Jjonga, ale mógł to jeszcze zrozumieć, ponieważ schody były dosyć wąskie. - Waszej miłości nic nie zniszczy, a na pewno nie taki incydent, Jongie.- Taemin uśmiechnął się ciepło, a straszy popatrzył na niego. 
- Dzięki Minnie. - poczochrał mu włosy z czarującym uśmiechem, a Tae spuścił wzrok nieco zawstydzony. Key na tą reakcję wytrzeszczył oczy, zresztą… Czy on dobrze widział na jego policzkach rumieńce?! Absolutnie nie podobało mu się zachowanie młodego, ale po czymś takim jeszcze nie był w stanie go o nic oskarżać. Nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć, postanowił ulotnić się do pokoju i siedzieć tam do wieczora. Nie miał już ochoty patrzeć na tą dwójkę. 

[Jonghyun] 

Przez resztę dnia nie widział swojego chłopaka, nawet nie chciał do niego iść bo bał się, że zaraz znowu się pokłócą. Było mu przykro, ale nie mógł nic z tym zrobić. Przyzwyczaił się już do takich sytuacji, jednak przeczuwał, że tym razem będzie o wiele gorzej. Zazwyczaj jednego dnia się sprzeczali, a potem godzili. Teraz wiedział, że jeszcze przez jakiś czas będzie musiał znieść złość lub obojętność chłopaka. Z ciężkim westchnieniem usiadł na kanapie w ich salonie i włączył telewizor. Nagle dopadł go maknae z paczką chipsów i colą.
- Hyung! Obejrzysz ze mną film? Wypożyczyłem taki jeden. - uśmiechnął się szeroko, po czym otworzył chrupki, podstawiając mu pełne opakowanie pod nos. - Podzielę sięęę! - powiedział zachęcająco, a blondyn zaśmiał się cicho. 
- Pewnie, jaki to film? - popatrzył na niego ciekawy, a Taemin przybrał tajemniczą minę.
- Zobaczysz. - odparł i pobiegł włączyć odtwarzacz. Pół godziny później oboje oglądali w ogromnym skupieniu, bardzo wciągnięci w fabułę i zajadali się chipsami, popijając je colą. Reszta zespołu prawdopodobnie spała, więc starali się też być cicho. 
- Co robicie? - nagle do pomieszczenia zajrzał Minho, wyraźnie zaspany.
- Oglądamy film, za głośno? - zapytał wokalista, zerkając na niego.
- Nie, nie. Tak tylko byłem ciekaw. Ale nie kładźcie się za późno. - wyszeptał aby nie zagłuszyć im filmu, po czym wrócił do siebie. Oczywiście od razu napadł go Key.
- I co robią? - złapał go za ramiona tak mocno, że raper jęknął cicho z bólu.
- Yah, Kibum. Nie ściskaj tak... - odrzucił jego ręce, a szatyn popatrzył na niego przepraszająco. - Oglądają jakiś film. - ziewnął i walnął się z powrotem na łóżko.
- Film...? Razem? Sami? - ponownie zaczął się wypytywać, kucając przy jego spaniu. 
- No tak... Ale w ogóle nie zwracają na siebie uwagi, są zbyt zainteresowani tym co jest na ekranie. Key, proszę cię. Popadasz w paranoje... Przecież nic między nimi nie ma, idź już spać i zluzuj gacie... - wymamrotał zasypiając. Diva usiadł na swoim łóżku i przytulił mocno jego ulubioną poduszkę. 
- Wiem, że nic... Więc dlaczego mam złe przeczucia...? - powiedział sam do siebie i zrezygnowany również spróbował zasnąć, co wyszło mu dopiero po paru godzinach.

* * * 

Minął prawie tydzień, a oni nadal mieli ciche dni. Nie rozmawiali ze sobą zbytnio, tylko posiedzieli razem chwilę czy poszli na szybkie zakupy. Nic więcej. Jonghyun był tym nieco zmartwiony, ale mocno wierzył, że wkrótce wszystko wróci do normy. Zupełnie też nie wiedział, co ma zrobić z poleceniem, jakie jakiś czas temu wydał mu i Taeminowi manager, dosadnie ich uświadamiając, że nie mają wyboru. Muszą to zrobić. Ale kiedy to zrobią, to jego Kibummie może... Nie, to nie możliwe. Nie mógłby z nim zerwać, przecież się kochają. Wiedział też, że spędzanie tyle czasu z Taeminem nie poprawia sytuacji, ale nie chciał, aby przez to wszystko jego przyjaciel czuł się źle. Przecież to nie była ich wina, nie oni tego chcą. No i nie mógł siedzieć w odosobnieniu, kiedy jego ukochany go odrzucał, a pozostali dwaj członkowie zespołu bez przerwy coś załatwiali. I tym razem siedział razem z maknae w ich pokoju i serfowali po internecie. Niespodziewanie do pokoju wparował Kibum i wywlókł stamtąd swoją sympatię. 
- Aish, Bummie, co jest? - prawie się przewracał, ale grzecznie podążał za swoim Kocurkiem. W końcu zatrzymali się w jakimś kącie. 
- Nie zniosę tego dłużej! Tak bardzo tęsknie, Jonghyunie! - powiedział zrozpaczony, patrząc na niego ze łzami w oczach. Blondyn uśmiechnął się lekko i przytulił go mocno.
- W końcu... Ja też strasznie tęskniłem. Ale wolałem cię nie drażnić... - wyszeptał niepewnie.
- Rozumiem. Bardzo dobrze zrobiłeś. Pewnie gdybyś ty pierwszy zaczął tą rozmowę, to bym się zdenerwował... - westchnął i położył głowę na jego ramieniu. 
- No właśnie... Przepraszam... Naprawdę nie chcę, żebyś był zazdrosny. Nie musisz być! Zupełnie! - zaczął go zapewniać, a młodszy pokiwał głową.
- Wiem. Od zawsze to wiedziałem, ale nie mogę czasami tego opanować... - wydął dolną wargę, patrząc blondwłosemu w oczy, a on pocałował go czule.  - Kocham cię, Jongie. - pogłaskał go po policzku.
- Ja ciebie też. - cmoknął go jeszcze w czoło i odsunął się od niego nieco. - Ale musimy zacząć przygotowywać się do jutrzejszego mini-koncertu. Dzisiaj Onew zarządził spanie już o 20, bo trzeba się dobrze wyspać, a już robi się późno. 
- No wiem... Będziesz spał dzisiaj ze mną? - zrobił słodką minkę, patrząc na niego tymi swoimi pięknymi, kocimi oczami. 
- Jak mógłbym ci odmówić? - odpowiedział rozczulony i złapał go za rękę, prowadząc do swojego pokoju. 
- O, pogodziliście się? - zapytał brunet, widząc wchodzącą do pokoju parę.
- Tak, cieszysz się? - Kibum spojrzał na niego badawczo i z tego co zauważył, maknae nieco się spiął, ale uśmiechnął szeroko.
- Oczywiście, że tak umma! Moi rodzice znów w zgodzie! - klasnął radośnie w dłonie, a Jjong roześmiał się, na co Tae popatrzył na niego oczarowany.
- Jaki uroczy dzieciak. Dobra Minnie, dzisiaj śpię z Kibumem.
- Ach, dobrze. Więc ulatniam się do Minho. - kiwnął głową ze zrozumieniem, po czym wyszedł, spotykając się ze spojrzeniem młodszego Kima. Dostrzegł tam coś dziwnego, ale nie wiedział co... Czy to była rywalizacja? Walka na spojrzenia? Kto wygra? Nie miał pojęcia. Jednak coraz bardziej martwił się zachowaniem swojego „synka”. Następnego dnia od samego rana zaczęły się przygotowania. Od razu pojechali do miejsca, gdzie miał odbyć się koncert i przymierzali pełno ciuchów, żeby w końcu dopasować do siebie ten jeden odpowiedni. Kiedy im się to udało, wyszli na scenę z numerem „Password”. Śpiewając to bardzo się wczuli, ponieważ ta piosenka wymagała wiele emocji. Zawsze kiedy śpiewają, potrafią poczuć to, o czym śpiewają. Czy to radość, ból czy udręka, wszystko to kumulowało się w nich przez całą piosenkę, dzięki czemu mogli wydobyć z siebie odpowiednie brzmienie. Następne w kolejności były „Burning Up”, „To You Heart” i „Sunny Day Hero”. Ostatnią piosenką, jaką mieli zaśpiewać było „Kiss Yo”. 
- Yah! Gdzie jest moja marynarka! - wrzeszczał Taemin, nie mogąc znaleźć ostatniej części jego dzisiejszej garderoby.
- Tutaj. - Onew podszedł do niego szybko i podał mu zgubę, po czym spojrzał na resztę zespołu. - Dobra chłopaki, to nasza ostatnia piosenka i musimy zrobić mega show. Gotowi? - zapytał, wyciągając rękę przed siebie. Chłopcy spojrzeli po sobie i położyli dłonie na tej lidera.
- Gotowi! - odparli jednym głosem.
- Więc do roboty! - krzyknął Jinki i wyrzucili ręce do góry, po czym z ogromnymi uśmiechami wbiegli na scenę. Ich popisowy występ się zaczął. Wszyscy świetnie się bawili, biegali po scenie i zupełnie nie trzymali się żadnych układów, byli po prostu sobą. W pewnym momencie, kiedy Jonghyun śpiewał zaczął się wygłupiać z Taeminem. Oczywiście przez cały czas fanki wprost szalały, widząc JongTae w akcji, aż w końcu nadszedł moment, który był nieunikniony. 
- ...I wanna kiss you alright? - zaśpiewał główny wokalista i niespodziewanie pocałował Taemina. Niesamowity pisk rozległ się po sali, a Onew i Minho wytrzeszczyli oczy, nie zaprzestając jednak swoich wygłupów. Kibum natomiast widząc to zawiesił się na chwilę, przez co lider musiał zaśpiewać jego kwestię, nie wzbudzając żadnych podejrzeń i szturchnął lekko divę, który od razu się ocknął i wznowił swoje poczynania na scenie. Gdy piosenka dobiegła końca, SHINee ukłoniło się głęboko i chcieli powiedzieć jeszcze parę słów, jednak Key nie wytrzymał i szybkim krokiem zszedł ze sceny. Blondyn zmartwił się tym i poleciał za nim, a pozostała trójka nieco zakłopotana pożegnała się z fanami i również zeszła ze sceny. 

[Kibum] 

Kiedy stracił z oczu fanów, momentalnie poczuł, jak do jego oczu napływają łzy. Co prawda nie mógł oczekiwać od chłopaków, że sprzeciwią się rozkazom ze strony SM, ale jeszcze nic wcześniej go tak nie zabolało. Jeszcze kiedy chwile po tym zobaczył zadowolony uśmiech Taemina, miał wrażenie, jakby się w nim coś gotowało. Ostatkami sił powstrzymywał się od wydrapania temu cholernemu dzieciakowi oczu. Jego serce nienaturalnie przyspieszyło, a on oparł się ręką o ścianę, mając wrażenie, że zaraz się przewróci. Zerknął w stronę schodów gdzie dostrzegł biegnącego do niego Jonghyuna, ale bardziej zwrócił uwagę na osobę, która po chwili pojawiła się tuż za nim. Taemin już się szykował, żeby pójść za Jjongiem, ale widząc, że blondyn stanął przed swoim chłopakiem, spuścił szybko wzrok i nie wiedząc gdzie się podziać, poszedł do Minho i Onew, mając zamiar im wszystko wyjaśnić. Key natomiast prychnął pod nosem cicho i powrócił wzrokiem do dinozaura, który już od jakiegoś czasu coś do niego mówił. 
- Bummie, dlaczego tak się zachowałeś? Fani wszystko widzieli, będą podejrzewać, że… 
- A jak ty byś się zachował na moim miejscu?! - krzyknął zirytowany, wbijając w niego swoje mrożące spojrzenie. 
- Przecież wiedziałeś, że to nieuniknione! Zachowujesz się jak rozkapryszony dzieciak! Wiesz ile może kosztować nasz zespół najmniejszy błąd? - wywarczał, a Key zamilkł na chwilę, nie wiedząc co powiedzieć. Czuł, że to on był najbardziej poszkodowany w tej sytuacji, a Jjong właśnie zrobił z niego tego najgorszego. Nawet nie przeprosił za to co zrobił! Dlaczego go nie przytulił i nie zapewniał, że taka sytuacja już nigdy się nie powtórzy?!
- Jonghyun, ja już tak nie mogę… Nie zniosę tego, słyszysz?!- odsunął się od niego na krok i starł szybko spływającą po jego policzku łzę. 
- Ja też nie. Twoje zachowanie mnie przerasta. Nie sądziłem, że jesteś takim egoistą. - pokręcił głową, nadal lekko wzburzony, a szatyn omal się nie przewrócił słysząc te słowa. 
- K-Kim jestem?! Tak bardzo ci przeszkadza mój charakter?! W takim razie nie musisz się już z nim borykać, idź do Taemina! - wykrzyczał mu prosto w twarz, nie widząc zbyt wiele, ponieważ całą buzię miał zapłakaną. 
- O czym ty mówisz? - twarz blondyna momentalnie spoważniała, nie mając pojęcia czy coś źle zrozumiał, czy się przesłyszał. Nagle cała złość się z niego ulotniła, a na jej miejscu pojawił się strach. - Kibummie…- złapał go za rękę, ale ten szybko ją wyszarpnął. 
- Zostaw. To koniec Jonghyun. - wyszeptał z trudem, mając wrażenie, że się dusi i czym prędzej skierował się w stronę korytarza, nie mając siły na niego patrzeć. 
- J-Jak to koniec…? Dlaczego koniec? Kibum, czekaj! - krzyknął jeszcze za nim, kiedy dotarło do niego co się właśnie stało, ale jego Kocurka już nie było. Zwiesił głowę, czując jakby serce rozpadło mu się na milion kawałków i właśnie w tym momencie zrozumiał, co musiał wtedy na scenie czuć Key. Przez chwilę wpatrywał się tępo w podłogę, za wszelką cenę powstrzymując się od płaczu, ale w końcu nie wytrzymał i zaczął cicho szlochać. Taemin widząc w jakim stanie jest jego przyjaciel, od razu do niego podbiegł, ponieważ rozmowa z chłopakami tyle mu zajęła, że nie zdążył podsłuchać o czym rozmawiali. 
- Jongie co się stało? - wykrzywił usta w podkówkę, nachylając nie nieco, aby móc zobaczyć jego buzie. 
- Key... On… On mnie zostawił. - wyszeptał, jakby sam nie wierzył we własne słowa, po czym szybko przetarł oczy rękawem. - Co we mnie wstąpiło? Dlaczego tak na niego nakrzyczałem? - jęknął totalnie załamany, a Taemin westchnął cicho i przytulił przyjaciela do siebie. 
- Wszystko będzie dobrze, nie martw się. Jak ochłoniecie, to na pewno ze sobą porozmawiacie i wszystko wyjaśnicie. - głaskał go uspokajająco po włosach, jednocześnie czerpiąc przyjemność z jego bliskości dopóki mógł. Nie mógł powiedzieć, że nie cieszyło go ich rozstanie, ale był też pewien, że prędzej czy później niestety do siebie wrócą. 

* * * 

Kibum stał oparty o ścianę na samym końcu długiego korytarza i płakał, zasłaniając sobie dłońmi buzię. Sam nie mógł uwierzyć w to co zrobił, ale każda kolejna sekunda z myślą o tym, że już nie są razem, doprowadzała go do szaleństwa. Bardzo zabolały go słowa Jjonga, choć wiedział, że po części miał rację. Przecież gdyby to był tylko niewinny całus, nie miałby takich pretensji, ale jak mógł na to patrzeć, skoro Taemin przykleił się do niego jak pijawka?! Cholerny gówniarz miał ochotę na jego Jjonga, ale dziwnym trafem nikt tego nie widział! Jonghyun znając życie kompletnie nic nie widział, bo w innym wypadku pewnie by zareagował. Bo nie możliwe, żeby odwzajemniał jego uczucia… Prawda? Westchnął głośno, przecierając brudnymi już od makijażu dłońmi buzię. 
- Co ja wyprawiam… - wyszeptał sam do siebie i czym prędzej ruszył z powrotem. Przecież nie mógł dopuścić, żeby Tae sprzątnął mu Jjonga sprzed nosa! To on był jego chłopakiem i tylko on miał do niego wszelkie prawa! Na samą myśl, że młody tyka go swoimi łapskami, robiło mu się niedobrze. Tym bardziej przyspieszył i wybiegł zza zakrętu. - Jongie, ja… - urwał, bo kiedy zobaczył, jak Taemin wtula się mocno w JEGO chłopaka, coś w nim pękło. Czym prędzej złapał go za ramię i odciągnął od niego, przy okazji szarpiąc go ze wszystkich sił. - Co ty do kurwy nędzy sobie wyobrażasz?! - wrzasnął, nie przejmując się zszokowanym wyrazem twarzy Jonghyuna i wbijał mordercze spojrzenie w maknae. 
- Jongie zasługuje na kogoś lepszego. - powiedział cicho z kpiącym spojrzeniem, nie będąc do końca pewnym, czy blondyn to usłyszał czy nie, a Kibum doprowadzony do granic wytrzymałości, rzucił się na niego. 

[Jonghyun]

Był mega zaskoczony nagłym przyjściem szatyna, ale jeszcze bardziej tym, że tak po prostu... Rzucił się na Tae z pięściami! Słyszał też, że maknae coś powiedział pod nosem, ale nie bardzo słyszał co. Jednak nie to go teraz interesowało a to, że jego ukochany właśnie przewrócił Taemina na ziemię i zaczął ciągnąć go za włosy i drapać po twarzy. Przerażony pognał w ich stronę, próbując rozdzielić szarpiącą się dwójkę. 
- Kibum! Zejdź z niego, co ty wyprawiasz?! - krzyknął i złapał go za rękę, ale momentalnie został odrzucony do tyłu.
- Odsuń się jak i ty nie chcesz oberwać! - wrzasnął, ponawiając swoją walkę. Młodszy próbował mu się jakoś wyrwać, ale nie bardzo mu to wychodziło. Na szczęście zaraz pojawili się również lider i raper.
- Co tu się dzieje?! - Onew od razu podbiegł do bijących się i wraz z Minho oraz Jonghyunem wspólnymi siłami udało im się ich rozłączyć. 
- Jak to co?! Ta pijawka chce mi odbić chłopaka! - warknął Kibum, chcąc wyrwać się z silnego uścisku Choi. 
- Co ty mówisz! Nikt nie chce ci mnie odbić! - zaprotestował blondwłosy.
- Ach tak?! Idiota! Naprawdę jesteś aż tak ślepy, żeby nie widzieć jak ten dzieciak ślini się na twój widok?! - wydarł się, nie mając już siły się szarpać. Czuł jak łzy ponownie zaczynają napływać do jego oczu, ponieważ Jonghyun wydawał się zupełnie niczego nie widzieć. 
- Bzdury... Coś ci się chyba przewidziało! - najmłodszy z towarzystwa tupnął nogą i wydął dolną wargę.
- Widzisz? Taemin zaprzecza. Nic się między nami nie działo, nie dzieje, ani nie będzie dziać!
- Huh... Wierzysz jemu a nie mi?! Wystarczy spojrzeć na niego, jak się przy tobie zachowuje! Jak się na ciebie patrzy! Poważnie Jonghyun?!
- No co ja mam ci powiedzieć Kibum? Serio ja nic... - nie zdążył dokończyć, ponieważ Key w końcu wyrwał się Minho i podszedł do niego, dając mu z otwartej dłoni w twarz.
- Kłamiesz! Ty patrzysz na niego tak samo! - wykrzyczał przez łzy. - Oboje udajecie i robicie ze mnie głupka! Pewnie dla dobra zespołu nic nie mówicie, żeby się nie wydało, ale więcej się nie dam! Słyszysz?! - popchnął blondyna mocno, przez co wpadł na nikogo innego jak na Taemina i wybiegł z pomieszczenia. Jonghyun złapał bruneta, ponieważ prawie by się przewrócił.
- Omo... Co on ci zrobił... - przerażony spojrzał na jego twarz, wzdychając ciężko. - Trzeba to opatrzyć. Wracamy do dormu, idź po swoje rzeczy. - powiedział cicho, po czym podszedł do Jinkiego. - Hyung... Ja nie wiem co wstąpiło w Kibuma. Wygadywał same brednie... Ja nie wiem, nie wiem już jak mam mu wytłumaczyć, że między mną a Tae nic nie ma... - wbił w niego swój przeszklony wzrok.
- Jjong, ja wiem. My wszyscy to wiemy, jednak... Sam wiesz, że wasze fanserwisy mogą być dla niego mega męczące... Gdyby to on był na twoim miejscu też pewnie nie byłbyś zadowolony. Musisz go zrozumieć i pogadać z nim jeszcze raz, ale na spokojnie. Myślę, że wszystko się ułoży, bo wiem, że masz wobec niego naprawdę szczere intencje. 
- Dziękuję... - spuścił wzrok i nie mogąc wytrzymać, przytulił się do swojego przyjaciela. 

* * * 

- Aish... Boli... - brunet syknął z bólu, kiedy wokalista przemywał kolejną już ranę na jego twarzy wodą utlenioną. 
- Wiem, jeszcze chwilkę Minnie. - uspokoił go, a po paru minutach przykleił mu małe plasterki na zadrapania, które były dosyć głębokie. 
- Przepraszam hyung... - wyszeptał, patrząc mu w oczy.
- Za co? Nic nie zrobiłeś. - odpowiedział, jednak jego ton był inny niż zwykle. Praktycznie nie wyrażał żadnych emocji, była w nim jedynie pustka. 
- Zrobiłem... - przygryzł dolną wargę, nie wiedząc czy mówić dalej.
- Huh? Jak to? - blondyn zdziwił się, słysząc jego słowa.
- No bo... Ja go sprowokowałem... Cały czas to robiłem. - spuścił głowę, bojąc się ją ponownie podnieść. 
- Z-Zaraz... O czym ty... - wytrzeszczył oczy i wpatrywał się w maknae zszokowany. Czyli... Kibum mówił prawdę? Taemin naprawdę go lubi?
- Tak. Wiem o czym pewnie teraz myślisz i odpowiedź brzmi tak. - Lee niepewnie spojrzał na swojego przyjaciela. - Lubię cię, hyung... 
- To... Ale... Specjalnie to wszystko zrobiłeś?! Chciałeś, żebyśmy się rozstali?! - nie wierzył własnym uszom. Jego najlepszy przyjaciel próbował rozbić jego związek?
- Nie! To nie tak! Chodzi o to, że... Ja wcale nie chciałem, żeby tak się stało. Od początku wiedziałem, że lubiąc cię i tak nigdy nie będę mógł spełnić swoich pragnień bycia z tobą. Wiem, że kochasz Key i to się nie zmieni... Kibicuję wam z całego serca, poważnie. Po prostu chyba... Kiedy się kłóciliście... Zbliżyłeś się do mnie, bardziej niż kiedykolwiek... Wydaje mi się, że przez to pojawiła się we mnie nadzieja... Poniosły mnie emocje. Przepraszam, odkręcę to wszystko. Nie chcę, żebyś był nieszczęśliwy. Hyung... - ostatnie słowo powiedział bardzo cicho, czując jak po jego policzkach spływają łzy. Jjong patrzył na niego tępym wzrokiem, jakby próbował przyswoić do siebie informacje, jakie przed chwilą otrzymał. Ich maknae miał to do siebie, że nikt nie potrafił się na niego gniewać, nawet Key swojego czasu nie mógł mu się oprzeć i zawsze puszczał mu wszystko płazem. Jednak blondwłosy nadal miał do niego słabość i pokręcił głową. 
- Rozumiem. W porządku, nie musisz nic robić. Ja pogadam z Kibumem i wszystko sobie wyjaśnimy. Ale... - zawahał się na chwilę, podchodząc do niego bliżej. - Mogę cię prosić, abyś... Spróbował o mnie zapomnieć? Nie chcę, żebyś cierpiał... Tym bardziej, że wiem, że nie mogę zaakceptować twoich uczuć i na pewno nie będzie ci z tym dobrze. - odparł ostrożnie, a młodszy uśmiechnął się lekko.
- Spróbuję. Nie chcę ci zaszkodzić. Chcę tylko, żebyś był szczęśliwy. - pogłaskał go po policzku, na co Kim odwzajemnił uśmiech.
- Mały rozbójniku. Rozchmurz się, jeszcze znajdzie się ktoś, kto będzie zasługiwał na twoją miłość. - przytulił go do siebie lekko i musnął jego policzek. - Będzie dobrze. A teraz idę. 
- Idź. Ja też później porozmawiam z ummą. Muszę go przeprosić. - powiedział, po czym został sam w ich pokoju. 

[Kibum] 

Aktualnie Key siedział w swoim pokoju i ani myślał z niego wyjść. Był wściekły na cały świat, na Taemina, na Jjonga i na całą resztę SHINee. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jego ukochany nie chciał mu uwierzyć. Przecież po co miałby go okłamywać? Nie miałby z tego żadnych korzyści, a co najwyżej problemy. Pamiętał, że Jjong przysięgał mu kiedyś, że zawsze będzie się liczył z jego słowem, ale po co skoro można pozwolić się omamić Taeminowi i wykorzystać? Czuł ogromny żal do blondyna, bo nie sądził, że kiedykolwiek dopuści do takiej sytuacji. Miał również duży problem z ocenieniem relacji jakie łączyły go z maknae. Co prawda był na niego wściekły i przy pierwszej lepszej okazji z pewnością znowu by się na niego rzucił, ale z drugiej strony to nadal był jego najlepszy przyjaciel. Może właśnie dlatego cała ta sytuacja tak bardzo go bolała. Jak przyjaciel może wywinąć drugiemu taki numer? Rozumiał, że mógł się zauroczyć w Jjongu, ale to do cholery był jego problem! Jakim prawem chciał rozbić ich związek? 
- Kibum? - nagle poderwał głowę słysząc znajomy głos i zerknął w stronę drzwi. - Mogę wejść? - „Nie.” Właśnie to chciał odpowiedzieć. Chciał być sam i nie miał najmniejszej ochoty na rozmowy, ale chęć zobaczenia swojego ukochanego była zbyt silna. Aish, tyle sprzeczności naraz… 
- Tak... - powiedział ściszonym tonem, ale to wystarczyło, bo Jonghyun wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi i od razu usiadł obok niego na łóżku. 
- Bummie wyglądasz strasznie! - dopiero w tej chwili blondyn na spokojnie mógł mu się przyjrzeć i aż przeraził się wyglądem chłopaka. Nie dość, że miał całe czerwone oczy od płaczu, to jeszcze na jego wargach widniała wcale nie mała rana. Widać w tej drobnej bójce nie tylko młodszy ucierpiał. Odruchowo sięgnął dłonią do jego ust, chcąc lepiej się przyjrzeć czy nie trzeba tego opatrzeć, ale Key od razu odepchnął jego rękę, 
- Podziwiasz dzieło swojego niewiniątka? - warknął, patrząc na niego chłodnym spojrzeniem, aż Jjonga przeszły ciarki. Bardzo nie lubił Kibuma w takim nastroju, dlatego postanowił nieco złagodzić sytuację. 
- Może to było przez przypadek… Próbował się bronić… 
- A ty nadal go bronisz? Kurwa mać, po tym wszystkim co się wydarzyło, dalej stoisz po stronie tego zakłamanego gówniarza?! - wrzasnął, nie wytrzymując już i poczuł, że po raz kolejny zbiera mu się na łzy. Czuł się tak cholernie bezsilny, kiedy jego chłopak nie wierzył w ani jedno jego słowo. Przypadek, dobre sobie. Taemin mu przyjebał lewym sierpowym przez pomyłkę, a Kibum nadal pozostaje zazdrosną suką, oczywiście. 
- Nie prawda! - już się zaczął unosić, ale nagle postanowił się uspokoić. Dobrze zdawał sobie sprawę, że ze wściekłym szatynem nie wygra, bo wtedy żadne słowa do niego nie docierały. Zrobiło mu się też strasznie przykro, widząc do jakiego stanu go doprowadził. To była jego wina i teraz to on musiał to wszystko odkręcić. Dlatego też przyciągnął do siebie chłopaka i zamknął w żelaznym uścisku. Co prawda na początku Key dostał jeszcze większego ataku furii, szarpiąc się na wszystkie strony i krzycząc, że ma go puścić, ale po jakimś czasie zgodnie z jego oczekiwaniami zaczął się uspokajać. - Już wszystko dobrze kochanie. - wyszeptał, kołysząc go w ramionach i gładząc delikatnie po włosach. 
- Nic nie jest dobrze. Całe SHINee jest na mnie wściekłe, manager mnie opieprzy, że będzie musiał przełożyć zdjęcia Taemina dopóki jego twarz się nie wygoi, ty mi nie ufasz, a ja wyszedłem na zazdrosną szuję. - wyszeptał, bezsilnie starając się jakoś powstrzymać potok łez, który cisnął mu się na oczy. 
- Nikt nie jest na ciebie zły i nie ma prawa być. Miałeś rację co do Taemina. Może jedynie zbyt impulsywnie zareagowałeś, ale nie dziwię ci się, skoro nikt nie chciał cię słuchać. - ucieszył go fakt, że mogli nareszcie spokojnie porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Chciał mieć już te przykrości za sobą i znów móc się cieszyć każdym kolejnym dniem spędzonym z ukochanym. 
- Jak to...? - zdziwił się niezmiernie, słysząc co właśnie powiedział Jjong i po raz pierwszy spojrzał mu prosto w oczy. 
- Tae przyznał się do wszystkiego. Powiedział, że cię prowokował i zadurzył się we mnie. Skarbie przepraszam, że ci nie wierzyłem. Idiota ze mnie, ale nigdy bym nawet nie podejrzewał, że on… - przerwał, bo właśnie w tej chwili poczuł, jak Key wtula się w niego mocno. - Wybaczysz mi? 
- Już ci wybaczyłem. - wyszeptał i wtulił się w niego jeszcze mocniej. Kiedy usłyszał słowa Jjonga, cała wściekłość z niego uleciała. Właśnie to chciał usłyszeć i nic więcej nie było mu potrzebne. Już on dopilnuje całej reszty na własną rękę. - Mam nadzieję, że powiedziałeś mu w delikatny sposób, że ma spierdalać? - powiedział i od razu tego pożałował, ponieważ dostał po głowie. 
- Kotku wyrażaj się, mimo wszystko to nasz przyjaciel! 
- Przyjaciel, który chciał mi zajebać faceta! - nadął policzki oburzony, a blondyn roześmiał się widząc jego minę. Wrócił jego stary Bummie, za którym tak bardzo tęsknił. - Musimy popracować nad twoją mową, ty mały rozbójniku. - uśmiechnął się i przytulił go do siebie mocno. 
- Jest bardzo elokwentna, nie wiem o co ci chodzi… - prychnął cicho i również wtulił się w niego ze wszystkich sił. 
- Kocurku… Ale mam rozumieć, że nasz związek jest aktualny, prawda...? - spytał z delikatną niepewnością, bo po ostatnich zdarzeniach nie wiedział już czego można się spodziewać po szatynie. Key natomiast popatrzył na niego jak na idiotę i przewrócił oczami. 
- A myślisz, że biłbym się o ciebie tak dla picu? - już ponownie chciał prychnąć, ale Jonghyun zadowolony z odpowiedzi uśmiechnął się szeroko i pocałował go czule. Pocałunek niestety nie trwał długo, bo Kibum niemal natychmiast syknął cicho i odruchowo zasłonił sobie dłońmi usta. 
- Wybacz, zapomniałem. Daj, zaraz to obejrzymy. - zabrał jego rękę i przysunął się do niego, z ogromną delikatnością oglądając jego rozciętą wargę. Nareszcie wszystko wróciło do normy. 

* * *

Taemin, nie mając pojęcia gdzie się podziać, poszedł do salonu i zastał tam ich ukochanego i bezstronnego lidera. To chyba lubił w nim najbardziej, że mimo tego, że nie pochwalał czyjegoś zachowania, zawsze był gotowy komuś pomóc. Usiadł obok niego na kanapie i westchnął przeciągle. 
- Jak tam nasza diva? Dogadaliście się już? - starszy postanowił od razu rozpocząć rozmowę, bo inaczej maknae nigdy by nic z siebie przy nim nie wydukał. 
- Jeszcze nie… Muszę go przeprosić, ale chyba zrobię to kiedy już nie będzie taki wściekły. - wymamrotał pod nosem, spuszczając wzrok. 
- Lepiej zrób to szybko, bo SHINee długo nie przetrwa w takim napięciu… - mruknął pierwsze lepsze co mu przyszło do głowy, ponieważ był zbyt zajęty reklamą o obniżce kurczaków w jego ulubionym sklepie, jednak po chwili otrząsnął się. - Chwila, dlaczego miałbyś go przepraszać?
- Key mówił prawdę… We wszystkim miał rację, dlatego nie wińcie go zbytnio, bo to moja wina. Ale hyung, proszę, nie chcę o tym rozmawiać. - zerknął na starszego maślanymi oczami, a on jedynie kiwnął głową. Zaskoczył go fakt, że Taemin jednak faktycznie coś czuł do głównego wokalisty. Co prawda miał drobne podejrzenia, że chłopiec woli mężczyzn, ale mimo wszystko do głowy by mu nie przyszło, że upatrzył sobie akurat Jjonga. Jeśli to wszystko było prawdą, to domyślał się jak teraz brunet musiał cierpieć. Jako lider powinien go opieprzyć i powiedzieć, że swym zachowaniem naraził cały zespół na klęskę, ale jemu… Zwyczajnie zrobiło się go żal. Położył mu rękę na ramionach i pogłaskał go uspokajająco.
- Pamiętaj, że nie warto pchać się między dwójkę ludzi, bo i tak to zawsze osoba trzecia będzie najbardziej cierpieć. Wal do wszystkich wolnych, w końcu i tak nikt ci się nie oprze. - Onew powiedział półżartem, chcąc go nieco rozweselić, a chłopiec popatrzył na niego niepewnie. 
- Naprawdę tak sądzisz...?
- No jasne. - uśmiechnął się szeroko, czochrając go po włosach i powrócił do oglądania dramy, która właśnie się rozpoczęła. Taemin natomiast spuścił wzrok nieco zawstydzony i zaczął myśleć nad słowami jego hyunga. Zrobiło mu się jakoś przyjemnie ciepło w środku, bo prawdę mówiąc jeszcze nigdy wcześniej nie słyszał od niego czegoś takiego. Po raz kolejny na niego popatrzył i nagle poczuł, jakby jego serce tknął zupełnie nowy i nieznany impuls.