poniedziałek, 29 grudnia 2014

My little princess - rozdział 1.

Czeeść. Dzisiaj witam się z wami pierwszym rozdziałem opowiadania, które jest zdecydowanie... W głównej mierze komedią. Oczywiście, nie miałyśmy tutaj zamiaru nikogo urazić, ani nic w ten deseń. Sami wiecie jak kochamy naszych wspaniałych bohaterów, dlatego też to wykluczone. ^^" Także, zapraszam do czytania i komentowania, obie jesteśmy bardzo ciekawe waszych reakcji, więc dajcie nam ich jak najwięcej! :D
Podział ról jak zwykle. A prezentują się tak:
Taemin - Japońskie oczko
Onew - blingbling




[Onew]

Wracał do akademika, spacerując między różnymi wydziałami, aż nagle zobaczył ją. Szła z gracją, a jej włosy delikatnie podskakiwały, aby po chwili bezwładnie opadać na jej szczupłe ramiona. Przez chwilę zastanawiał się, czy widzi coś spod swojej przydługiej grzywki, ale zaraz skupił swoją uwagę na jej pięknych, długich nogach, które były chyba najlepszymi, jakie w życiu widział. Tak się zapatrzył, że nawet nie zauważył, kiedy dziewczyna zatrzymała się przed nim, przyglądając mu się uważnie.
- Ekhem, przepraszam? - odezwała się cicho swoim lekkim, aksamitnym głosem. Szatyn przez chwilę nie ogarnął, co tak naprawdę się dzieje, ale kiedy uniósł głowę wyżej, spotkał się z jej zaciekawionym spojrzeniem.
- Umm... T-Tak? - zapytał niepewnie, zastanawiając się, czy właśnie został przyłapany na gorącym uczynku. 
- Mógłbyś mi pokazać którędy w stronę akademików? Jestem tu nowa i nie bardzo orientuję się w tym wszystkim... - powiedziała zawstydzona.
- Och! Oczywiście. Właśnie szedłem do swojego, więc mogę ci pokazać po drodze gdzie to jest. - kiwnął głową zakłopotany, jednak szczęśliwy, że mu się upiekło.
- Dziękuję. Nazywam się Lee Hyerim, a ty? - przedstawiła się i posłała mu uroczy uśmiech. Chłopak odwzajemnił gest i poczuł się nieco pewniej.
- Lee Jinki. - odpowiedział krótko, skręcając w inny korytarz, przez co Hyerim przez chwilę poczuła się zdezorientowana, ale zaraz znowu dorównała mu kroku. 
- Miło mi cię poznać. Co studiujesz? - ponownie posłała mu ciekawe spojrzenie, przyglądając mu się uważnie. 
- Ekonomię. A ty? Skoro jesteś tu nowa, to musisz być na pierwszym roku. 
- Kosmetologię, to coś naprawdę dla mnie. - zaśmiała się słodko. Lee był zauroczony zachowaniem młodszej dziewczyny. Wydawała mu się taka urocza i w dodatku była prześliczna. Chyba nigdy nie widział ładniejszej. 
- Nie wątpię. - wykonał eyesmile, po czym przystanął. - Jesteśmy na miejscu. 
- Aigoo, dziękuję oppa! Gdyby nie ty, to chyba bym się zgubiła! - objęła go mocno, po czym zarumieniona pobiegła do swojego pokoju. Jinki miał silne wrażenie, że tak szybko nie uwolni się od obrazu pięknej Hyerim. 

* * *

- Onew! W końcu jesteś, mam do ciebie zapytanie. - chłopak bardzo podobny do dinozaura rzucił się w kierunku szatyna, od razu wbijając w niego swój przenikliwy wzrok.
- Co jest Jjong? - mruknął pod nosem znudzony, bo wiedział, że zaraz zacznie się ich typowa rozmowa po wykładzie, czyli...
- Pomożesz mi znaleźć jedną książkę? No bo wiesz, dobry w szukaniu to ja nie jestem... Przekopałem już całą bibliotekę i nadal nic. - jęknął zrezygnowany.
- Sądziłem, że skoro studiujesz archeologię, to raczej szukanie będzie twoją mocną stroną. - przewrócił oczami, zdając sobie sprawę, że i tak będzie musiał mu pomóc. Ten koleś jak zawsze był niezorganizowany, natomiast on miał nawał swojego materiału i nie miał zbytnio czasu na takie sprawy. Ale cóż, przyjaciół w potrzebie się nie zostawia.
- Pracuję nad tym! Ale teraz naprawdę potrzebuję twojej pomocy. - wydął dolną wargę, próbując zmiękczyć lodowate serce swojego hyunga.
- Dobra, ale musi być w tej chwili? Jestem zmęczony. - starszy uwalił się na kanapie i przymknął oczy. Co widział? Oczywiście szatynkę, którą poznał jakiś czas temu. Nie mógł wyrzucić jej obrazu z głowy, tak jak przeczuwał. 
- Zmęczony czy może... Chodzi o coś innego? - jego towarzysz szybko podłapał temat, widząc rozmarzoną minę przyjaciela. Jinki otworzył oczy i popatrzył na niego. Wiedział, że teraz już nie uda mu się niczego ukryć.
- No dobra... Poznałem kogoś. A dokładniej dziewczynę. - powiedział z entuzjazmem w głosie, a Jonghyun pokręcił głową, szczerząc się. 
- Jak ma na imię, jaka jest, jak wygląda?! Opowiadaj! - pisnął bardzo zainteresowany jaki jest typ jego kumpla, bo jeszcze nigdy nie miał okazji się tego dowiedzieć, gdyż Onew zazwyczaj był człowiekiem zwanym przez niektórych „forever alone”.
- Więc... Ma na imię Hyerim i jest tu nowa. Studiuje kosmetologię i... Jest naprawdę piękna! - westchnął zachwycony. 
- No nie gadaj. Teraz się poznaliście? - wypytywał go dalej, chcąc się dowiedzieć jak najwięcej.
- Uhm. Pomogłem jej trafić do akademika i nie powiem, że nie mam nadziei na kolejne spotkanie...
- Omo! Ale super! W końcu kogoś znalazłeś! - dinozaurowy chłopak podskoczył w miejscu, taki był podekscytowany. 
- Cśśś! Nie zapeszajmy. To jeszcze się okaże, a teraz chodź, pomogę ci głupku. - zaśmiał się pod nosem, widząc reakcje swojego przyjaciela i jak powiedział, ruszyli do biblioteki na wielkie poszukiwania.

[Taemin] 

Czym prędzej ruszyła w stronę swojego pokoju, uśmiechając się do wszystkich napotkanych studentów jak głupia, a kiedy już trafiła pod znajome drzwi, od razu władowała się do środka. 
- Jesteś Key? Muszę ci coś opowiedzieć! - podskoczyła podekscytowana, podbiegając do przyjaciela, który aktualnie siedział w stosie książek i starał się je w jakiś logiczny sposób posegregować. 
- Yah! Gdzie z tymi buciorami? Wracaj je zdjąć, dopiero odkurzałem! - krzyknął, podrywając się i grożąc jej książką. - Zaraz tu umrę! Na cholerę mi tyle tej makulatury? - jęknął nieszczęśliwy blondyn i oparł się czołem o łóżko. Kiedy dziewczyna już wróciła w kapciach, podeszła do Kibuma i nachyliła się nad nim. 
- Wow, aż tyle tego musisz ogarnąć? Przecież ile się można uczyć o dietetyce? - wzięła pierwszą lepszą książkę w rękę i zajrzała co jest w środku, jednak dochodząc do w wniosku, że niczego z tego nie rozumie, odłożyła ją na to samo miejsce. 
- Ale to też jest medycyna, czyli maasa nauki. - westchnął przeciągle i zdjął okulary, które położył na szafce nocnej, po czym wlazł na łóżko, siadając po turecku. - Ale chyba chciałaś mi coś powiedzieć? - Hyerim natychmiast odzyskała energię i niemal wskoczyła na miejsce obok niego, łapiąc blondyna za ręce. Była tak podekscytowana, że wydawało jej się, że jeśli zaraz nie podzieli się z kimś tą radosną nowiną, to oszaleje.
- No to… Poznałam chłopaka! - klasnęła w dłonie nieco piszcząc, a Kibumowi uśmiech zszedł z twarzy. - I mówię ci, on jest taki przystojny! I miły na dodatek… Nawet mi wskazał drogę do akademika… I studiuje ekonomię, czyli jest też pewnie mądry i zdaje mi się, że chyba mnie polubił. - zachichotała zawstydzona, ale widząc minę przyjaciela, nieco spoważniała. - O co ci chodzi...?
- Nie podoba mi się to… - westchnął, kręcąc głową.
- Jak to… Przecież…
- Taemin, spójrz prawdzie w oczy. Nawet jeśli zaczniecie się spotykać, w końcu będziecie coraz bliżej i bliżej… I co? Nagle zdejmiesz spodnie i krzykniesz „niespodzianka!”? - przewrócił oczami, a widząc zawiedzioną minę przyjaciela, postanowił jakoś załagodzić sprawę. - Nie chcę, żebyś później cierpiała, dobrze? Może i faktycznie gościu jest sympatyczny, ale skoro na ciebie leci, to znaczy, że jest hetero. 
- Miałeś mnie wspierać! - trzepnął go w ramię i nadął policzki. Zrobiło mu się cholernie przykro, że nie miał poparcia nawet w najlepszym przyjacielu. Co z tego, że był troszkę… Inny? 
- Właśnie to staram się robić! Nie po to odgrywaliśmy tą całą szopkę z fałszowaniem dokumentów, żebyś teraz to wszystko zniszczył przez jakiegoś typka. Jeśli się dowiedzą, że jesteś facetem, od razu cię wywalą!
- Mówiłam, żebyś mówił do mnie w rodzaju żeńskim! - prychnął pod nosem, odwracając wzrok i przygryzł dolną wargę. Prawdę mówiąc, kompletnie nie pomyślał nad tymi wszystkimi konsekwencjami. Key był jedyną osobą, która znała prawdę i tylko jego mógł pytać o tego rodzaju rady. Niestety jego przyjaciel należał do totalnych realistów, którzy chłodno oceniają sprawę. W tej chwili już sam nie wiedział co robić. Z jednej strony strasznie chciał poznać tego Jinkiego bliżej, ale z drugiej nie mógł dopuścić do tego, żeby jego „prawdziwe ja” wyszło na jaw. 
- To twoje życie i ty nim kierujesz. Zastanów się tylko, czy ten chłopak będzie w stanie pokochać Taemina, równie mocno jak Hyerim. - Key już sam nie wiedział jakiej rady mógłby mu udzielić. Rozumiał, że potrzeba zakochania się, zwłaszcza w tym wieku, była bardzo silna, ale bał się, że przez całe to udawanie narobi sobie więcej problemów niż co warte.
- Idę się przewietrzyć. - westchnął przygaszony i bez dalszych wyjaśnień skierował się do wyjścia, a po chwili opuścił budynek. Powolnym krokiem spacerował sobie pod akademikiem, rozmyślając nad całą tą sprawą. Tak, jej prawdziwe imię to Taemin, a ona sama… Była mężczyzną. Parę lat temu, kiedy w nastoletnim wieku przychodzi czas na zrozumienie własnej seksualności, Taemin zdał sobie sprawę, że dużo lepiej czułby się, będąc kobietą. Od zawsze był delikatniejszy od swoich rówieśników, ale dopiero kiedy dla śmiechu przebrał się na karnawał w szkole za dziewczynę, ze zdumieniem odkrył, że nagle poczuł się w stu procentach sobą. Kiedy podzielił się swoim problemem z Kibumem, razem doszli do wniosku, że Taemin najzwyczajniej w świecie był transseksualistą. Od momentu ukończenia pełnoletności poszło z górki. Zmienił imię na Hyerim i takim właśnie podpisywał się we wszelkich dokumentach, a najbliższych znajomych poprosił, aby mówili do niego w rodzaju żeńskim. Od tamtego czasu naprawdę czuł, że jest sobą i wydawało mu się, że wreszcie może być szczęśliwy. Po paru miesiącach, sam zaczął myśleć o sobie jak o dziewczynie, dlatego za każdym razem, kiedy świat udowadniał mu, że tak nie jest, popadał w przygnębiony nastrój. Nawet parę razy zastanawiał się nad możliwością zmiany płci, ale na razie jego finanse mu na to nie pozwalały. Jedynym co stale męczyło Hyerim był strach, przed wydaniem się całego jej sekretu. Przecież gdyby ludzie poznali prawdę, byłby skończony. Dlatego właśnie kompletnie nie wiedział co zrobić z Jinkim, który jak na złość nie chciał mu wyjść z głowy. Naprawdę ten chłopak przypadł mu do gustu i choćby nie wiem jak chciał, nie mógł przestać o nim myśleć. Nagle jednak przerwał rozmyślanie czując, że coś go uderzyło w głowę. - Aua! - pisnął głośno jakby co najmniej go samochód potrącił i ze zdumieniem popatrzył na przedmiot, który go zaatakował. W trawie leżało nie co inne jak… Kość od kurczaka?
- Yah idioto! Kto jak kto, ale ty powinieneś kości szanować! - usłyszał znajomy już głos, a z okna, które znajdowało się pół metra nad jego głową, wychylił się nie kto inny jak Jinki. Chłopak, widząc w kogo trafiła ich zguba wytrzeszczył w oczy i omal nie wyskoczył na zewnątrz. - Hyerim! Cała jesteś?! - zapytał spanikowany podejrzewając, że już na pewno sobie u niej przegrał wszystko, ale ku jego zdziwieniu, ślicznotka tylko uśmiechnęła się szeroko.
- Wszystko gra oppa. - uśmiechnął się, pokazując mu kciuk do góry i zaśmiał się w duchu, widząc jak Jinki odetchnął z ulgą. Cofnął się o krok widząc, że obok jego obiektu westchnień pojawił się jeszcze jakiś typek, zapewne współlokator. 
- Dziadku, wróć! - krzyknął zrozpaczonym tonem, wyciągając rękę w stronę gdzie upadła kość, ale Onew szybko go odepchnął od okna. Taemin jedynie zamrugał dwukrotnie, nie bardzo wiedząc o co chodzi i ponownie popatrzył na szatyna.
- Przepraszam cię za niego. - przewrócił oczami i znów uśmiechnął się serdecznie. - Chcesz do nas wpaść? Mamy kurczaki. - przybrał zachęcający wyraz twarzy, a Hyerim zasłoniła sobie buzię dłońmi, powstrzymując się od śmiechu.
- Jasne, podaj ręce. - powiedział, podchodząc do murku, a Onew zbyt zajęty rozmyślaniem, jak pokierować dziewczynę do ich pokoju, odruchowo spełnił prośbę. 
- Jak wejdziesz na główny korytarz, to skręć w lewo i tam będzieee... Ach! - krzyknął zaskoczony, kiedy szatynka złapała go mocno za ręce i bez problemu wdrapała się po murku, wchodząc do nich przez okno. Jonghyun widząc gościa, który ni stąd ni zowąd pojawił się w ich pokoju, wrzasnął przestraszony i wytrzeszczył oczy.
- Co? Jak? Omo!… Ale nie będziesz nas tak nachodzić w nocy, co nie? - zapytał z podejrzeniem, a jego przyjaciel roześmiał się głośno.
- Zobacz Jjong jaka gimnastyczka nam się trafiła. - zaśmiał się, kręcąc głową i nakazał dziewczynie usiąść na swoim łóżku. - Hyerim to jest Jonghyun, mój kumpel. - kiwnął głową na przyjaciela, a Taemin podszedł do niego z uśmiechem i podał mu dłoń. 
- Hyerim jestem, miło mi cię poznać. - uśmiechnął się uroczo jak na dziewczynę przystało i powrócił na swoje wyznaczone miejsce. Z jednej strony cieszył się z tego przypadkowego spotkania, ale teraz po słowach Key, zaczął się obawiać, że może chłopcy zauważą, że coś z nim nie tak. Mimo wszystko nie zamierzał rezygnować z tych nowo zawartych znajomości.

[Onew]

Normalnie nie mógł uwierzyć. Jego życzenie się spełniło. Znowu widział jego nową sympatię i to w jego pokoju! Tak, była w jego pokoju i siedziała na jego łóżku. Był wprost wniebowzięty. Wyglądała jeszcze piękniej niż na ich wcześniejszym spotkaniu. Usiadł obok niej i poczęstował ją kurczakami, które jadł ze swoim przyjacielem.
- Czyli to ty jesteś tą dziewczyną, o której Jinki nie mógł przestać gadać? - Jjong wyszczerzył się głupkowato, a Onew słysząc jego słowa szybko walnął go po głowie, czując się nieco zawstydzony.
- Jonghyun! - spiorunował go wzrokiem, na co Hyerim zachichotała cicho, przyglądając się pozostałej dwójce.
- Jesteś uroczy Jinki oppa. - powiedziała i zaczęła się w niego wpatrywać. Szatyn spuścił wzrok, nie mając pojęcia co powiedzieć. Może byłby bardziej śmiały gdyby nie fakt, że siedział z nimi jego idiotyczny przyjaciel, który zaraz wszystko zepsuje i zawsze nabija się z niego przy najbliższej okazji. 
- No dobra. Myślę, że powinienem was zostawić. Pójdę do biblioteki coś poczytać, znalazłem ostatnio fajną książkę.
- ...Znalazłeś... To ciekawe. - starszy prychnął pod nosem.
- Znalazłem! Idę sobie, bo nikt mnie tu nie docenia. - zaszlochał i zrobił się strasznie smutny.
- Kiepski z ciebie aktor, Kim Jonghyunie. - jego współlokator przewrócił oczami, na co niższy tupnął nogą.
- Jesteś niemiły! Mam nadzieje, że wobec dziewczyn zachowujesz się lepiej. - wydął dolną wargę, po czym opuścił pomieszczenie. Chłopak podrapał się po głowie bezradnie.
- Hmm... Przepraszam za to... - popatrzył na nią przepraszająco. Brązowowłosa posłała mu ciepły uśmiech.
- Nic nie szkodzi! Wiem, że takie sprzeczki między współlokatorami się zdarzają, też to przeżywam. Ale mimo wszystko nadal się kochamy! - odparła radośnie. Onew odetchnął z ulgą. Nagle pomyślał, że trafił mu się prawdziwy skarb. 
- Pewnie. - poczuł się już nieco swobodniej. Właśnie to, że poczuł się normalnie, wydało mu się dziwne. No bo żeby w ogóle się nie krępować? W końcu to była dziewczyna! 
- Właśnie. Nie ma co się przejmować. W końcu kumpel to kumpel, nie ważne ile byśmy się nie kłócili, to i tak zawsze dojdziemy do porozumienia. - westchnęła, po czym nagle wydała się nieco spięta. - Znaczy... Wy. Wy kumple. Hihi. Wiem to wszystko, bo mam brata, który również często ma jakieś nieprzyjemności z kolegami. I wiesz, zwierza mi się... - zaczęła się tłumaczyć, jakby miała z czego.
- Jasne, wiem o czym mówisz. - kiwnął głową. Nie miał pojęcia dlaczego, ale jego instynkt podpowiadał mu, że dziewczyna rozumie go bardziej niż ktokolwiek inny. Ale czy to nie było nieco niepojęte? No bo w końcu on był facetem... I że niby panna miałaby wiedzieć lepiej, co czuje niż na przykład jego najlepszy przyjaciel? Chociaż w sumie mogła się doświadczyć, skoro ma brata. No nic, nie ma co nad tym rozmyślać. Spotkał po prostu kobietę idealną, tyle w temacie. - A twój brat też tu studiuje? - zapytał z czystej ciekawości, na co Hyerim przełknęła ślinę i pokiwała energicznie głową.
- Tak! Właśnie z nim mieszkam w pokoju... Zrobili wyjątek dla nas, bo jesteśmy rodziną. 
- Ach... Skoro tak się sprawy mają, to rozumiem. Bo w sumie jeszcze nigdy nie widziałem, żeby w pokoju była mieszana płeć. 
- N-No tak... Ale dosyć o mnie! Porozmawiajmy o tobie! - zaśmiała się niewinnie i zatrzepotała rzęsami. Właśnie to zbiło Jinkiego z tropu. Zauroczony patrzył na nią, kiwając głową głupkowato. - Powiedz mi... Na którym jesteś roku? Nie powiedziałeś mi jeszcze. - dźgnęła go palcem w policzek, żeby się wybudził z tego dziwnego transu w jakim był. 
- Aaa... Na trzecim. - przygryzł dolną wargę. 
- Jejku, to jesteś tu już sporo czasu. A wszystko idzie ci dobrze? 
- Tak, jest świetnie. Mam dobre oceny i niedługo mam zamiar znaleźć jakąś pracę. W sumie nie muszę, bo rodzice co miesiąc wpłacają mi pieniądze na utrzymanie, ale chciałbym ich trochę odciążyć. - odpowiedział, opierając się teraz plecami o ścianę.
- Jesteś niesamowitą osobą. Taki poukładany, miły i odpowiedzialny... - rozmarzyła się nieco, ale zaraz niezauważalnie potrząsnęła głową, aby się ogarnąć. 
- E tam... Wcale nie. Jestem normalny. - uśmiechnął się pod nosem, czując jak jego wnętrze wypełnia masa motylków. Żadna dziewczyna jeszcze tak na niego nie wpływała, ani nie prawiła mu takich komplementów. Zerknął przelotnie na zegarek i kiedy zobaczył, która jest godzina posmutniał nieco. - Hyerim-ah, chyba powinnaś już iść. I nie to, że cię wyganiam, tylko zaraz będzie cisza nocna i będą sprawdzać pokoje, a nie chcemy, żeby cię tu nakryli. 
- Faktycznie, to już ta godzina... - spojrzała na zegarek zawiedziona i podniosła się z łóżka, a Onew nie chcąc być niegrzecznym zrobił to samo. - Dziękuję za ten czas. Spędziłam go naprawdę bardzo przyjemnie. - uśmiechnęła się słodko, odgarniając grzywkę ze swoich oczu. Chłopak zaśmiał się cicho, zauważając, że szatynka prawie nic nie widzi.
- Ja również dziękuję. I chyba powinnaś przyciąć nieco tą grzywkę, bo jeszcze oślepniesz. - poczochrał jej włoski, a ona zarumieniła się mocno.
- T-Tak... No to dobranoc oppa! - cmoknęła go w policzek i wybiegła z pokoju. Jinki natomiast zamarł w bezruchu, przykładając dłoń do policzka, na którym jeszcze przed chwilą spoczywały wargi Hyerim.
- Dobranoc... - wyszeptał i upadł na łóżko, odpływając w krainę swoich marzeń. 

[Taemin] 

Prędko zamknął za sobą drzwi i schował buzie w dłoniach. Co on najlepszego zrobił? Przecież znali się zaledwie jeden dzień, a on już tryska takimi zapędami? Musi koniecznie się jakoś ogarnąć, bo jak tak dalej pójdzie, to będzie niebezpiecznie. Ale z drugiej strony… Jak tu się nie oprzeć takiemu słodziakowi? Był taki przystojny, że ledwo udawało mu się oderwać od niego wzrok. I jeszcze ten charakter… Po prostu idealny. Koncentrując się na swoich głębszych przemyśleniach, omal przez przypadek nie wpadł na Jonghyuna, który właśnie wszedł do budynku. 
- Ach Hyerim, już uciekasz? Nie musisz wychodzić na zewnątrz, tu na prawo masz korytarz, którym dojdziesz na swój sektor.
- Naprawdę? Dziękuję oppa. - uśmiechnął się z wdzięcznością, ponieważ nie bardzo miał ochotę wychodzić na dwór o tak późnej godzinie. Mimo wszystko dziewczyny w ciemnościach są bardziej narażone na „potencjalne wypadki”. 
- Po prostu Jjong. - uśmiechnął się przyjacielsko i pożegnał się szybko, po czym zniknął nawet nie wiadomo kiedy. Taemin natomiast dosyć szybko odnalazł drogę do własnego pokoju i kiedy wszedł do środka, ze zdumieniem zauważył, że jego przyjaciel jeszcze nie śpi. Czym prędzej zdjął buty i wszedł do środka nieco zaniepokojony, bo kto jak kto, ale Key zawsze kładzie się dosyć wcześnie. Nagle omal się nie przewrócił, kiedy blondyn uwiesił mu się na szyi.
- Przepraszam Hyerim! Nie chciałem, żeby było ci przykro, ja po prostu… Martwię się o ciebie. - wygiął usta w podkówkę, niczym maleńkie dziecko i znowu się w niego wtulił. 
- Nie szkodzi Bummie. Ale teraz chodź, bo musimy pogadać. - złapał go prędko za rękę i poprowadził do swojego łóżka. Kiedy już na nim usiedli, Taemin ponownie, jak to już miał w zwyczaju, złapał przyjaciela za dłonie i popatrzył na niego niepewnie, nie wiedząc, czy znowu się na niego nie wkurzy.
- No to… Bo sprawa wygląda tak, że oberwałam od Jjonga kością, która była jego dziadkiem, a potem kiedy usłyszałam kurczaki, to weszłam do Jinkiego przez okno i wtedy zostałeś moim bratem, Jonghyun dostał zawału, Jinki buziaka w policzek, a kurczaki umarły śmiercią naturalną. - wymamrotał wszystko na jednym wydechu, dobrze zdając sobie sprawę, że jego wypowiedź nie miała najmniejszego sensu, ale tak już miał, kiedy się stresował. 
- Że co…? Zresztą nie ważne… Co tam było o mnie? - zainteresował się Kibum, który aktualnie miał totalny mindfuck w głowie. Taemin natomiast spuścił wzrok i zaczesał włosy za ucho.
- No bo… Palnęłam taką głupotę i żeby się wybronić powiedziałam, że jesteś moim bratem… - ostatnie słowo wyszeptał najciszej jak potrafił, choć i tak wiedział, że Key je doskonale usłyszał. 
- COŚ TY MU POWIEDZIAŁ?! - niemal poderwał się z miejsca i zaczął klnąć pod nosem na cały świat. - Mówiłem ci, że mogę cię kryć i wspierać, ale mnie w to miałeś nie wciągać!
- Ale opp… No hyung! - zrobił smutną minę, widząc że chłopak w trybie błyskawicznym zakopał się pod kołdrą i odwrócił na drugi bok, nie chcąc na niego patrzeć. Był na niego wściekły, ponieważ nie chciał brać udziału w tym wszystkim. Co jak co, ale akurat jemu cholernie zależało na tym, żeby ukończyć te studia z dobrą opinią. Jednak słysząc cichy szloch jego małej dziewczynki, momentalnie pękło mu serce, a on sam odwrócił się z cichym westchnieniem.
- Jeśli nas przyłapią, to ściągasz spodnie i przyznajesz się do wszystkiego. - powiedział ściszonym tonem, a Hyerim poderwała głowę. 
- Czyli, że się zgadzasz? - zapytał z nadzieją, a Key westchnął ciężko. 
- A mam jakieś wyjście? - wymamrotał i jak na zawołanie uwaliło się na nim drobniutkie ciałko. 
- Kocham cię Kibummie! - zachichotał cicho, tuląc się do niego mocno, po czym on sam również położył się spać. Następnego ranka, Taemin obudził się cały w skowronkach. Specjalnie nastawił budzik pół godziny wcześniej, by móc się na spokojnie wyszykować, więc pierwsze co, to porwał ciuchy i zajął łazienkę. Po krótkim prysznicu, stanął przed lustrem i westchnął przeciągle, kiedy pomyślał o znienawidzonych czynnościach, które musiał wykonać. Bo jak na przykład golenie nóg mu nie przeszkadzało, tak staranne usuwanie zbędnego owłosienia z twarzy, bądź zakładanie stanika ze specjalnymi wkładkami, były dla niego istną katorgą. Kiedy już wykonał wszystkie te mało przyjemne zabiegi, ubrał się w zwykłą, dopasowaną szarą koszulkę i białą, zwiewną spódniczkę, którą podciągnął aż do pasa, aby optycznie ukazać wcięcie i lekko poszerzyć biodra. Taki komplecik niby zwykły, był również bardzo subtelny. Nie był też ani sportowy, ani zbyt elegancki, po prostu idealny. Do tego zrobił sobie delikatny makijaż i poleciał spakować rzeczy na zajęcia. Przypomniało mu się, że Key dziś zaczyna później od niego, dlatego postanowił dać mu jeszcze pospać, a on sam założył swoje ulubione niskie koturny i pobiegł na wykład. Po drodze zauważył, że parę chłopaków się za nim obejrzało, co nie ukrywajmy, schlebiało mu. Wykłady minęły mu szybko i przyjemnie, ale jeszcze przyjemniej było zobaczyć siedzącego przed jego uczelnią Jinkiego, który wyglądał jakby… Na kogoś czekał? Zaciekawiony podreptał do niego niepewnie i klepnął go w ramię.
- Oppa! Co tutaj robisz? - uśmiechnął się radośnie, okrążając ławkę dookoła i stając przed nim.
- O, cześć. A jak przechodziłem obok, to pomyślałem, że może cię tu spotkam i proszę, poszczęściło mi się. - roześmiał się cicho i puścił jej oczko, na co dziewczyna zachichotała cicho. 
- Miło z twojej strony, że o mnie pomyślałeś. Idziesz może w kierunku akademika? - zapytał już zaczynając iść, jednak starszy go zatrzymał. 
- Czekaj! Właściwie to chciałbym cię spytać czy może… Nie miałabyś ochoty na kawę albo herbatę? - zapytał, niepewnie drapiąc się w tył głowy.
- Właściwie preferuje mleko bananowe… Key! - wrzasnął nagle i odbiegł od zdezorientowanego szatyna, rzucając się w ramiona przyjaciela. Po chwili wrócił z powrotem, ciągnąc za sobą blondyna za rękaw przy okazji zauważając, że do Jinkiego podszedł Jjong. Przywitał się z nim radosnym uśmiechem i niemalże postawił przed nimi Kibuma. - A to mój braciszek, oppa opowiadałam ci wczoraj o chłopakach. To jest Jinki, a to jego kumpel Jonghyun, który zgubił dziadka. - uśmiechnął się szeroko, na co zdezorientowany Key przywitał się tylko i przedstawił. 
- To w takim razie… Idziemy już Hyerim? - zapytał Onew i od razu przymknął oczy, starając się nie przywalić swojemu przyjacielowi, który właśnie wepchnął się pomiędzy nich. 
- Gdzie idziecie? My też chcemy, prawda Kibum? - Jjong od razu podchwycił temat i nawiązał z blondynem wzrokową nić porozumienia. 
- Tak, to nawet niezły pomysł, wszyscy się lepiej poznamy. - Kibum uśmiechnął się szeroko, czując że od tego momentu będzie musiał spełniać rolę przyzwoitki. Co jak co, ale on już wolał pilnować to małe dziewczę.

[Onew]

Westchnął ciężko i siedział, wpatrując się w Hyerim, uroczo popijającą mleko bananowe przez słomkę. Tak naprawdę to nie widziało mu się to, żeby ich przyjaciele szli z nimi, ale oczywiście ta cholerna skamielina musiała się wciąć. A tak liczył, że spędzi z dziewczyną czas sam na sam. 
- Czyli zajmujesz się dietetyką... - Jonghyun pokiwał głową zamyślony. - I co, eksperymentujesz na swojej siostrzyczce? - uśmiechnął się szeroko, na co Kibum zrobił wielkie oczy.
- Huh! Na nikim nie eksperymentuje, a na pewno nie na niej! W przypadku Hyerim to właśnie jej dieta jest zbyt lekka. Powinna trochę przytyć, bo widać u niej samą skórę i kości! - oburzył się nieznacznie, a jego „siostra” dźgnęła go w bok.
- Oppa! Przestań, przecież nie jest aż tak źle. - nadęła policzki, wyglądając teraz naprawdę przesłodko.
- Spokojnie Kibum-ah, już ja ją utuczę. - zaśmiał się szatyn i puścił oczko młodszej.
- Jeżeli masz zamiar karmić mnie kurczakami, to zdecydowanie się na to piszę! - roześmiała się radośnie, co rozczuliło całe towarzystwo. Key poczochrał jej włoski z uśmiechem.
- No i to to ja rozumiem. Oddaje tą sprawę w twoje ręce Jinki. 
- Na pewno nie zawiodę, sir Kibum. - zasalutował, a reszta wybuchnęła głośnym śmiechem. Po jakimś czasie ich dalszej dyskusji, dinozaur i blondyn tak się wciągnęli w rozmowę ze sobą, że przestali zwracać uwagę na Onew i szatynkę, która znudzona skubała materiał swojej spódnicy. Chłopak wychwycił jej niezadowolenie i szturchnął ją pod stolikiem w kolano. - Psst, Hyerim. - wyszeptał, a dziewczyna podskoczyła lekko przestraszona. 
- O co chodzi? - zapytała zainteresowana, widząc błysk w oku jej towarzysza.
- Bo wiesz, oni są tak zajęci sobą... Może się stąd wyrwiemy? - uśmiechnął się delikatnie, nadal mówiąc ściszonym tonem. 
- Myślisz, że nie zauważą, że nas nie ma? - popatrzyła niepewnie w stronę dwóch chłopców.
- Myślę, że zauważą, ale na pewno nie tak od razu. - posłał jej figlarny uśmieszek. Brązowowłosa rozpromieniła się, ponieważ bardzo jej się podobał ten pomysł. 
- No to chodźmy!
- Okej. Tylko cichutko... Powoli... - zaczął mruczeć pod nosem, powoli podnosząc się z miejsca i odsuwając się od stolika tak, aby niczego nie dostrzegli. Kiedy już oboje byli wystarczająco daleko od ich poprzedniego miejsca pobytu, Jinki złapał Hyerim za rękę i ucieszony pociągnął ją za sobą.
- Ale super! W końcu sami. - przygryzła dolną wargę i zerknęła chłopakowi w oczy. Stali teraz w pobliskim parku i każdy zwykły przechodzień na pierwszy rzut oka mógł dostrzec, jak bardzo między nimi iskrzy. 
- Też mnie to cieszy. Nie podobało mi się, że mają iść z nami... Wolałem pójść tylko z tobą. - odparł niepewnie.
- Ja miałam tak samo. Jesteś szalony oppa, mój brat mnie teraz zabije. - zakryła usta dłońmi, jakby właśnie zdała sobie sprawę z tego, co zrobili. 
- Co?! Nie pozwolę na to nigdy. - pokręcił szybko głową, po czym przyciągnął ją do siebie i wtulił w siebie mocno. Młodsza zamarła w bezruchu, czując jak w środku ogarnia ją przyjemne ciepło. 
- Nie...? 
- Nigdy w życiu. Zawsze będę cię chronić. - cmoknął jej czubek głowy i odsunął się nieco, by móc na nią popatrzeć.
- Zawsze...? Ale w sumie znamy się dopiero drugi dzień, to dlaczego... - chciała mówić dalej, ale nagle poczuła palec szatyna na swoich wargach i momentalnie umilkła, wbijając w niego swoje ciemne tęczówki.
- Mimo to, że znamy się od wczoraj to ja i tak chcę cię chronić. Od kiedy tylko cię zobaczyłem zapragnąłem się tobą zaopiekować i tak zrobię. Pozwolisz mi na to? - zapytał, przy czym patrzył na nią uważnie, a ona kiwnęła głową.
- Pozwolę. - zarumieniła się. Lee uśmiechnął się w duchu i ponownie złapał ją za rękę.
- Chodźmy na spacer. Znam parę ładnych miejsc, mógłbym ci pokazać.
- Zgoda. - ścisnęła jego dłoń i ruszyli w drogę. 

* * *

- Hahahaha... Jjong... Hahahaha... Poważnie?! - blondwłosy siedział, chociaż w sumie prawie leżał, opierając się o stolik i płakał ze śmiechu. Starszy nadal próbował go uciszyć, bo tak rył, że słychać go było na całym podwórku. 
- Yah, Kibum! No weź no... Nie śmiej się już! 
- Jak mam się nie śmiać, skoro nazywasz każdą kość jaką zobaczysz dziadkiem? - otarł łzy, ale nie mógł się ogarnąć, bo nadal się śmiał tak, że aż brzuch go rozbolał. 
- No bo to jest moja rodzina! Znaczy... Po prostu wiem, że on gdzieś tu jest. Poszedłem na archeologię, żeby go odnaleźć! - wydął usta w podkówkę, uważając to za bardzo poważną sprawę i był oburzony reakcją blondyna. 
- No to idź na jakieś wykopaliska czy gdzieś, a nie zabierasz niewinnym dzieciom kurczaka krzycząc, że może to jest kość twojego dziadka! - oparł policzek o blat stołu, starając się złapać oddech. 
- Ale... Onew się nie śmieje! A myślałem, że to on jest niemiły! - zaczął szlochać. Kibum słysząc te niewyraźne dźwięki uniósł głowę i spojrzał na niego rozbawiony.
- Mówił ci już ktoś, że kiepski z ciebie aktor? - pokręcił głową i podniósł się z miejsca.
- ...Tak. Wiem. Ale nie musisz mi już tak cisnąć. - spuścił wzrok załamany. Nagle jednak poczuł, jak młodszy przytula się do jego pleców. 
- Przepraszam hyung. To tylko niewinne żarty, nie musisz tego brać na poważnie.
- Uhm... - westchnął głęboko i zawiesił się. - Kibum...?
- Tak? - zapytał, przymykając oczy.
- Gdzie jest Jinki i Hyerim? - wytrzeszczył oczy, rozglądając się szybko.
- ...Ja pierdziele. Nie ma ich. Jak?! - krzyknął zdenerwowany.
- Nie wiem! Jakim cudem tego nie zauważyliśmy?! 
- Nie mam pojęcia, ale muszę ich znaleźć... - powiedział sam do siebie i pognał w niewiadomą mu jeszcze stronę.

sobota, 20 grudnia 2014

Love Pain

Dobry wieczór. :3 W końcu, kiedy mam już chwilę czasu i za pamięci (XD) wstawiam wam naszego one-shota, który mi osobiście się podoba, ale pewnie polecą hejty na pewną osobę... ;=; ^^" No nic, więcej nie zradzam i zapraszam do czytania.

Kibum - Japońskie oczko
Jonghyun - blingbling




[Jonghyun]

- Tak, słucham? Uhmm... Dobrze, zaraz będę. - powiedział z posłuszeństwem w głosie, po czym nacisnął czerwoną słuchawkę. Zastanawiał się, po co manager go wzywa. Jednak takie wizyty prawie nigdy nie zwiastowały nic dobrego. Z ciężkim westchnieniem złapał taksówkę i kazał zawieść się do budynku SM. Nie miał czasu na sprowadzanie swojego szofera, ponieważ miał zjawić się jak najszybciej. Kiedy już trafił na miejsce, umiejętnie przemknął się do tylnego wejścia, unikając tym samym bliskiego spotkania z jego rozwrzeszczanymi fankami. Zdziwił się, kiedy właśnie tam spotkał swojego przyjaciela z zespołu, Taemina.
- Hyung! Co tu robisz? - zapytał brunet, wpatrując się w niego. 
- Cześć Minnie, manager mnie wezwał. - wzruszył ramionami i wszedł do budynku, a maknae podążył za nim.
- Ciebie też? - odezwał się, dorównując mu kroku, a blondyn słysząc jego słowa, zatrzymał się na chwilę.
- Zaraz, moment... Też jesteś tu przez niego? - spojrzał na młodszego i powoli docierało do niego, co tak naprawdę tu robi.
- Tak... Czyli dostaniemy kolejne zadanie. - pokręcił głową, starając się opanować swoje oburzenie. Bo przecież jak oni mogli tak zmuszać ich do tego cholernego fanserwisu? Ostatnio bez przerwy dają im jakieś polecenia, które muszą spełnić, bo jak nie, to zostaną zawieszeni. A oni za nic nie mogliby zawieść swoich fanów. 
- Szlag... - bling zacisnął pięści i z niechęcią obaj poszli do odpowiedniego pokoju. 
- No, jesteście w końcu! - ucieszył się mężczyzna, widząc dwójkę jego podopiecznych. - Siadajcie sobie, chcecie czegoś do picia? - uśmiechnął się przyjaźnie, zachowując jak gdyby nigdy nic. Chłopcy spojrzeli po sobie i bez słowa usiedli na dwuosobowej kanapie. - Okej, rozumiem, że nie... - powiedział zamyślony, po czym klapnął sobie na fotelu przed nimi. - Słuchajcie, zapewne domyślacie się, po co was tu sprowadziłem.
- Ta, to nie trudne do odgadnięcia. - odburknął Taemin niczym obrażone dziecko. 
- Więc co mamy tym razem zrobić? Maślane oczka? Słodkie słówka? Tulenie się? - zaczął główny wokalista wyraźnie znudzony całą tą sytuacją. Manager zaśmiał się krótko.
- Hmm, nie. Nic z tych rzeczy. - nagle przybrał poważną minę. - Teraz będzie to coś zupełnie innego, coś czego jeszcze nie było.
- To znaczy? - zainteresował się czarnowłosy, przechylając głowę, przez co wyglądał jak mały szczeniaczek. 
- Pocałunek. - odpowiedział, uważnie mierząc wzrokiem dwóch przyjaciół. Mieli oni miny, jakby właśnie zobaczyli ducha, co rozbawiło mężczyznę. - Wiem, że może wam się wydawać, że to za dużo i mogą was za to skarcić, ale wręcz przeciwnie. Ma to być krótki, niewinny pocałunek. Macie się przy tym zachowywać naturalnie, jakby była to dla was błahostka. Sami wiecie, że JongTae zdobywa coraz większą popularność. W rankingu, jaki niedawno został przeprowadzony mieliście pierwsze miejsce. Wytwórnia uznała, że będzie to szał dla fanów, ale też nic wielkiego. Tylko nie wczujcie się za bardzo. - puścił im oczko, po czym opuścił pomieszczenie, nie dając im nawet dojść do słowa. 
- C..Co... Taemin, powiedz mi, że się przesłyszałem. - blondwłosy popatrzył na swojego towarzysza z nadzieją w oczach.
- Chciałbym... - wydukał.
- Kibum mnie zabije! - krzyknął, nie mogąc dłużej trzymać w sobie swojego gniewu i kopnął w fotel. - No zabije! 
- Jongie-ah, spokojnie... - położył dłonie na jego ramionach. - Słyszysz? Wdech i wydech. - popatrzył mu w oczy, na co on złapał głęboki oddech, po czym wypuścił powietrze z cichym świstem. 
- Ja pierdole... Oni naprawdę... Niedługo każą mi cię przelecieć na środku sceny! - wywarczał przez zęby, starając się ogarnąć.
- Nie no, aż tak źle chyba nie będzie... - spuścił wzrok nieco zakłopotany. - Ale... Naprawdę myślisz, żeby to zrobić? Przecież Key i tak już jest wściekły za nasze fanserwisy... 
- A mamy inne wyjście? Eh, muszę z nim pogadać... - westchnął zrezygnowany i wyszedł z pomieszczenia.
- Yah! Czekaj! - maknae wyleciał za nim.
- Hm? - niższy spojrzał na niego, nie zatrzymując się.
- Też wracam do dormu. Chodźmy razem. - odparł, na co Jjong skinął głową i oboje pojechali do ich wspólnego mieszkania. Na miejscu do wokalisty od razu podbiegł jego chłopak, czyli zespołowa diva. 
- Jonghyunie! Czemu nie było cię tak długo? Mówiłeś, że wrócisz wcześniej... - uwiesił się na jego szyi, a chłopak przytulił go do siebie mocno.
- Wiem, ale musiałem pojechać do SM... - powiedział cicho, na co szatyn zmierzył go wzrokiem. 
- Po co...? - zobaczył, że stoi za nim Taemin i od razu wszystko stało się jasne. - Serio? Znowu? - przewrócił oczami.
- Niestety... - przygryzł dolną wargę, nie mając pojęcia, jak mu to powiedzieć. Kibum przypatrywał mu się bardzo uważnie, wyraźnie dostrzegając, że coś jest nie tak. Zmartwił się tym nieco i złapał go za rękę.
- Chodź. - odrzekł i pociągnął go do swojego pokoju. 

[Kibum] 

Szybko wprowadził go do środka i zamknął za nimi drzwi nie chcąc, aby ktokolwiek im przeszkadzał. Widząc niepocieszoną minę swojego chłopaka, postanowił od razu przejść do rzeczy. 
- Co tym razem musicie wyrabiać? Jjong to tak nie może być… - westchnął, krzyżując ręce na piersi i wpatrując się w blondyna, który aktualnie siedział u niego na łóżku i wbijał wzrok w podłogę.
- Dobrze wiesz, że nie robimy tego z własnej woli. - mruknął pod nosem, cały czas maltretując w palcach jakiś kawałek materiału. 
- No ale ile można… To po pierwsze zaczyna się robić nudne, a po drugie… Fuu. - przybrał zniesmaczoną minę na samą myśl o Jjongu z Taeminem. Co prawda kochał ich obu całym serduszkiem, ale to nie znaczyło, że ostatnie wydarzenia nie działały mu na nerwy. 
- Ale Kibummie, przecież dobrze wiesz, że moja relacja z naszym maknae jest taka sama jak wasza… - postanowił się nieco wybronić, choć i tak wiedział, że jest na przegranej pozycji. Słysząc jak szatyn tupnął głośno, w końcu spojrzał na niego. 
- To ciekawe jakbyś ty się czuł gdybym od paru tygodni stale migdalił się z Minho! Chcesz sprawdzić jak to fajnie? Nie ma sprawy, możemy się przekonać… - zaczął pomału się wściekać, ale zamilkł kiedy blondyn wstał i przytulił go do siebie mocno. Momentalnie poczuł, że negatywne emocje się z niego ulatniają, a sam przymknął oczy, aby się uspokoić. W końcu co on mógł poradzić, że miał taki wybuchowy charakter… 
- Ani mi się waż. - wyszeptał młodszemu do ucha i pocałował go delikatnie. - Kocham cię Bummie. - uśmiechnął się lekko, a Key momentalnie również wygiął wargi ku górze. 
- No wiem, przepraszam… - westchnął, wtulając się w niego mocniej i przymknął oczy. Może po prostu na ten czas musi sobie znaleźć jakieś zajęcie? Odwróci swoją uwagę, przymykając oko na te wszystkie fanserwisy i jakoś to przeczeka. Przecież SM nie będzie tego ciągnęło wiecznie, w końcu znowu wróci moda na OnTae i będzie święty spokój. - Wytrzymam. Wiem, że pewnie sami nie macie lekko, więc nie będę dokładał wam zmartwień. Postaram się was wspierać jako chłopak i przyjaciel. - uśmiechnął się promiennie do Jonghyuna, który wyglądał, jakby odetchnął z ulgą. - Najważniejsze żebyście się nie całowali! No tego to bym chyba nie przeżył! - przewrócił oczami, uważając swoje słowa za totalny absurd i powrócił wzrokiem do ukochanego. - Ale nie odpowiedziałeś mi w końcu, czego tym razem od was oczekują. - Jjong przez cały ten czas przyglądał mu się zadowolony, jednak kiedy usłyszał co jego Kocurek uważa na temat jego pocałunku z Taeminem, uśmiech od razu zszedł mu z twarzy. Momentalnie spuścił wzrok i podrapał się w tył głowy, nie mając pojęcia co powiedzieć. 
- Um… No bo widzisz… - mruknął cicho, starając się ze wszystkich sił wymyślić jakąkolwiek wymówkę, ale nie szło mu to za dobrze. - N-Nie bardzo wiem jak ci to wyjaśnić… - Key przez cały czas wpatrywał się w niego z wyczekiwaniem, jednak widząc, że Jongie ma problem z wypowiedzią, pociągnął go na swoje łóżko i usiadł naprzeciwko niego.
- W sensie, że to coś skomplikowanego? Zawsze możesz pokazać jak nie wiesz jak to wyjaśnić. - wzruszył ramionami, nie do końca rozumiejąc, dlaczego jego ukochany ma tak ogromne problemy z tym, żeby coś powiedzieć. Nagle poczuł jego ciepłe wargi, które zaczęły niepewnie muskać jego usta, a on uśmiechając się delikatnie, odwzajemnił pocałunek, głaszcząc go po policzku. - Pyszny buziak. - wyszeptał zadowolony, cmokając go jeszcze w czubek nosa i odsunął się nieznacznie. - Ale nie zmieniaj tematu, ty cwany dinozaurze. Miałeś mi pokazać co będziesz robił z Taeminem, a nie. 
- No… To to właśnie… - powiedział bardzo ściszonym tonem, czując w gardle ogromną gulę. Strasznie się bał reakcji Kibuma, a wiedział, że jego ukochany w takich sytuacjach jest nieobliczalny. 
- Nie rozumiem. - szatyn tylko zmarszczył brwi, przybierając poważną minę i rozmyślając nad słowami jego chłopaka. 
- Chodzi… O pocałunek… 
- ŻE CO PROSZĘ?! - popatrzył na blondyna totalnie zszokowany i momentalnie się poderwał. Kompletnie do niego nie docierała ta informacja, ale nagle poczuł, że ma ochotę powybijać wszystkich pracowników SM, a chłopakom zafundować istne piekło. - Nie zgadzam się! 
- Ale Key, posłuchaj… - wstał i chciał podejść do ukochanego, jednak ten odepchnął go. 
- Chyba nie zamierzasz się na to godzić?! - prychnął pod nosem i oparł się plecami o ścianę, czując, że ma nogi jak z waty. 
- Przecież oni nie przyjmują sprzeciwów, sam dobrze o tym wiesz! - podniósł nieco ton, dzięki czemu Kibum nareszcie zaszczycił go wzrokiem. Nie zobaczył on w nim jednak nic pozytywnego, a jedynie pustkę, ból i zawód. - Bummie… 
- Wyjdź. - powiedział krótko, czując, że zbiera mu się na łzy. Nie chciał przy nim wybuchnąć, dlatego odsunął się jeszcze kawałek. Zrobiło mu się jeszcze gorzej, kiedy zobaczył minę Jjonga po jego słowach. - Proszę cię, chcę zostać sam… - wyszeptał już bezsilnie i odprowadził go wzrokiem. Cieszył się, że chłopak spełnił jego prośbę, ponieważ po chwili osunął się po ścianie i wpatrywał się przeszklonym wzrokiem w podłogę. Prawdę mówiąc, miał ochotę porządnie opieprzyć Jjonga i zrobić awanturę stulecia, ale z drugiej strony mimo ogromnego żalu, wiedział, że nie była to jego wina. SM potrafiło wymyślać już różne dziwactwa, ale żeby coś takiego… Przerwał rozmyślanie, słysząc pukanie do drzwi. Szybko przetarł oczy i po chwili zobaczył znajomą buźkę, która wpatrywała się w niego wielkimi oczami. 
- Ach, nie ma tu Jjonga? Okej, to nie przeszkadzam. - Taemin uśmiechnął się tylko i jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Key westchnął głośno i przymknął oczy, starając się ogarnąć szalejące w jego głowie myśli. Nagle jednak dotarł do niego dziwny fakt. Taemin widział, że jest cały we łzach i zamiast zapytać co się stało, jakby nigdy nic pognał z uśmiechem do blondyna? Pociągnął nosem i podniósł się, po czym wyszedł cicho z pokoju, mając bardzo dziwne przeczucie. Nie zobaczył jednak nikogo, dlatego poszedł w kierunku schodów, prowadzących na górę i dostrzegł na nich siedzącą dwójkę, która wywołała tyle zamętu. Przykleił się plecami do ściany, jednocześnie chowając się za nią i podsłuchał kawałek rozmowy. 
- On mi tego nie daruje Minnie. Sam nie wiem co o tym wszystkim myśleć. 
- Co masz na myśli? 
- Jeszcze do niczego nie doszło, a ja już czuję się cholernie winny! 
- Hyung, będzie dobrze. Key cię kocha, na pewno to zrozumie. Nie dziwię mu się, że się wściekł. - Kibum przewrócił tylko oczami i wychylił się nieznacznie, chcąc móc na nich patrzeć. Nie podobało mu się, że maknae siedzi tak blisko Jjonga, ale mógł to jeszcze zrozumieć, ponieważ schody były dosyć wąskie. - Waszej miłości nic nie zniszczy, a na pewno nie taki incydent, Jongie.- Taemin uśmiechnął się ciepło, a straszy popatrzył na niego. 
- Dzięki Minnie. - poczochrał mu włosy z czarującym uśmiechem, a Tae spuścił wzrok nieco zawstydzony. Key na tą reakcję wytrzeszczył oczy, zresztą… Czy on dobrze widział na jego policzkach rumieńce?! Absolutnie nie podobało mu się zachowanie młodego, ale po czymś takim jeszcze nie był w stanie go o nic oskarżać. Nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć, postanowił ulotnić się do pokoju i siedzieć tam do wieczora. Nie miał już ochoty patrzeć na tą dwójkę. 

[Jonghyun] 

Przez resztę dnia nie widział swojego chłopaka, nawet nie chciał do niego iść bo bał się, że zaraz znowu się pokłócą. Było mu przykro, ale nie mógł nic z tym zrobić. Przyzwyczaił się już do takich sytuacji, jednak przeczuwał, że tym razem będzie o wiele gorzej. Zazwyczaj jednego dnia się sprzeczali, a potem godzili. Teraz wiedział, że jeszcze przez jakiś czas będzie musiał znieść złość lub obojętność chłopaka. Z ciężkim westchnieniem usiadł na kanapie w ich salonie i włączył telewizor. Nagle dopadł go maknae z paczką chipsów i colą.
- Hyung! Obejrzysz ze mną film? Wypożyczyłem taki jeden. - uśmiechnął się szeroko, po czym otworzył chrupki, podstawiając mu pełne opakowanie pod nos. - Podzielę sięęę! - powiedział zachęcająco, a blondyn zaśmiał się cicho. 
- Pewnie, jaki to film? - popatrzył na niego ciekawy, a Taemin przybrał tajemniczą minę.
- Zobaczysz. - odparł i pobiegł włączyć odtwarzacz. Pół godziny później oboje oglądali w ogromnym skupieniu, bardzo wciągnięci w fabułę i zajadali się chipsami, popijając je colą. Reszta zespołu prawdopodobnie spała, więc starali się też być cicho. 
- Co robicie? - nagle do pomieszczenia zajrzał Minho, wyraźnie zaspany.
- Oglądamy film, za głośno? - zapytał wokalista, zerkając na niego.
- Nie, nie. Tak tylko byłem ciekaw. Ale nie kładźcie się za późno. - wyszeptał aby nie zagłuszyć im filmu, po czym wrócił do siebie. Oczywiście od razu napadł go Key.
- I co robią? - złapał go za ramiona tak mocno, że raper jęknął cicho z bólu.
- Yah, Kibum. Nie ściskaj tak... - odrzucił jego ręce, a szatyn popatrzył na niego przepraszająco. - Oglądają jakiś film. - ziewnął i walnął się z powrotem na łóżko.
- Film...? Razem? Sami? - ponownie zaczął się wypytywać, kucając przy jego spaniu. 
- No tak... Ale w ogóle nie zwracają na siebie uwagi, są zbyt zainteresowani tym co jest na ekranie. Key, proszę cię. Popadasz w paranoje... Przecież nic między nimi nie ma, idź już spać i zluzuj gacie... - wymamrotał zasypiając. Diva usiadł na swoim łóżku i przytulił mocno jego ulubioną poduszkę. 
- Wiem, że nic... Więc dlaczego mam złe przeczucia...? - powiedział sam do siebie i zrezygnowany również spróbował zasnąć, co wyszło mu dopiero po paru godzinach.

* * * 

Minął prawie tydzień, a oni nadal mieli ciche dni. Nie rozmawiali ze sobą zbytnio, tylko posiedzieli razem chwilę czy poszli na szybkie zakupy. Nic więcej. Jonghyun był tym nieco zmartwiony, ale mocno wierzył, że wkrótce wszystko wróci do normy. Zupełnie też nie wiedział, co ma zrobić z poleceniem, jakie jakiś czas temu wydał mu i Taeminowi manager, dosadnie ich uświadamiając, że nie mają wyboru. Muszą to zrobić. Ale kiedy to zrobią, to jego Kibummie może... Nie, to nie możliwe. Nie mógłby z nim zerwać, przecież się kochają. Wiedział też, że spędzanie tyle czasu z Taeminem nie poprawia sytuacji, ale nie chciał, aby przez to wszystko jego przyjaciel czuł się źle. Przecież to nie była ich wina, nie oni tego chcą. No i nie mógł siedzieć w odosobnieniu, kiedy jego ukochany go odrzucał, a pozostali dwaj członkowie zespołu bez przerwy coś załatwiali. I tym razem siedział razem z maknae w ich pokoju i serfowali po internecie. Niespodziewanie do pokoju wparował Kibum i wywlókł stamtąd swoją sympatię. 
- Aish, Bummie, co jest? - prawie się przewracał, ale grzecznie podążał za swoim Kocurkiem. W końcu zatrzymali się w jakimś kącie. 
- Nie zniosę tego dłużej! Tak bardzo tęsknie, Jonghyunie! - powiedział zrozpaczony, patrząc na niego ze łzami w oczach. Blondyn uśmiechnął się lekko i przytulił go mocno.
- W końcu... Ja też strasznie tęskniłem. Ale wolałem cię nie drażnić... - wyszeptał niepewnie.
- Rozumiem. Bardzo dobrze zrobiłeś. Pewnie gdybyś ty pierwszy zaczął tą rozmowę, to bym się zdenerwował... - westchnął i położył głowę na jego ramieniu. 
- No właśnie... Przepraszam... Naprawdę nie chcę, żebyś był zazdrosny. Nie musisz być! Zupełnie! - zaczął go zapewniać, a młodszy pokiwał głową.
- Wiem. Od zawsze to wiedziałem, ale nie mogę czasami tego opanować... - wydął dolną wargę, patrząc blondwłosemu w oczy, a on pocałował go czule.  - Kocham cię, Jongie. - pogłaskał go po policzku.
- Ja ciebie też. - cmoknął go jeszcze w czoło i odsunął się od niego nieco. - Ale musimy zacząć przygotowywać się do jutrzejszego mini-koncertu. Dzisiaj Onew zarządził spanie już o 20, bo trzeba się dobrze wyspać, a już robi się późno. 
- No wiem... Będziesz spał dzisiaj ze mną? - zrobił słodką minkę, patrząc na niego tymi swoimi pięknymi, kocimi oczami. 
- Jak mógłbym ci odmówić? - odpowiedział rozczulony i złapał go za rękę, prowadząc do swojego pokoju. 
- O, pogodziliście się? - zapytał brunet, widząc wchodzącą do pokoju parę.
- Tak, cieszysz się? - Kibum spojrzał na niego badawczo i z tego co zauważył, maknae nieco się spiął, ale uśmiechnął szeroko.
- Oczywiście, że tak umma! Moi rodzice znów w zgodzie! - klasnął radośnie w dłonie, a Jjong roześmiał się, na co Tae popatrzył na niego oczarowany.
- Jaki uroczy dzieciak. Dobra Minnie, dzisiaj śpię z Kibumem.
- Ach, dobrze. Więc ulatniam się do Minho. - kiwnął głową ze zrozumieniem, po czym wyszedł, spotykając się ze spojrzeniem młodszego Kima. Dostrzegł tam coś dziwnego, ale nie wiedział co... Czy to była rywalizacja? Walka na spojrzenia? Kto wygra? Nie miał pojęcia. Jednak coraz bardziej martwił się zachowaniem swojego „synka”. Następnego dnia od samego rana zaczęły się przygotowania. Od razu pojechali do miejsca, gdzie miał odbyć się koncert i przymierzali pełno ciuchów, żeby w końcu dopasować do siebie ten jeden odpowiedni. Kiedy im się to udało, wyszli na scenę z numerem „Password”. Śpiewając to bardzo się wczuli, ponieważ ta piosenka wymagała wiele emocji. Zawsze kiedy śpiewają, potrafią poczuć to, o czym śpiewają. Czy to radość, ból czy udręka, wszystko to kumulowało się w nich przez całą piosenkę, dzięki czemu mogli wydobyć z siebie odpowiednie brzmienie. Następne w kolejności były „Burning Up”, „To You Heart” i „Sunny Day Hero”. Ostatnią piosenką, jaką mieli zaśpiewać było „Kiss Yo”. 
- Yah! Gdzie jest moja marynarka! - wrzeszczał Taemin, nie mogąc znaleźć ostatniej części jego dzisiejszej garderoby.
- Tutaj. - Onew podszedł do niego szybko i podał mu zgubę, po czym spojrzał na resztę zespołu. - Dobra chłopaki, to nasza ostatnia piosenka i musimy zrobić mega show. Gotowi? - zapytał, wyciągając rękę przed siebie. Chłopcy spojrzeli po sobie i położyli dłonie na tej lidera.
- Gotowi! - odparli jednym głosem.
- Więc do roboty! - krzyknął Jinki i wyrzucili ręce do góry, po czym z ogromnymi uśmiechami wbiegli na scenę. Ich popisowy występ się zaczął. Wszyscy świetnie się bawili, biegali po scenie i zupełnie nie trzymali się żadnych układów, byli po prostu sobą. W pewnym momencie, kiedy Jonghyun śpiewał zaczął się wygłupiać z Taeminem. Oczywiście przez cały czas fanki wprost szalały, widząc JongTae w akcji, aż w końcu nadszedł moment, który był nieunikniony. 
- ...I wanna kiss you alright? - zaśpiewał główny wokalista i niespodziewanie pocałował Taemina. Niesamowity pisk rozległ się po sali, a Onew i Minho wytrzeszczyli oczy, nie zaprzestając jednak swoich wygłupów. Kibum natomiast widząc to zawiesił się na chwilę, przez co lider musiał zaśpiewać jego kwestię, nie wzbudzając żadnych podejrzeń i szturchnął lekko divę, który od razu się ocknął i wznowił swoje poczynania na scenie. Gdy piosenka dobiegła końca, SHINee ukłoniło się głęboko i chcieli powiedzieć jeszcze parę słów, jednak Key nie wytrzymał i szybkim krokiem zszedł ze sceny. Blondyn zmartwił się tym i poleciał za nim, a pozostała trójka nieco zakłopotana pożegnała się z fanami i również zeszła ze sceny. 

[Kibum] 

Kiedy stracił z oczu fanów, momentalnie poczuł, jak do jego oczu napływają łzy. Co prawda nie mógł oczekiwać od chłopaków, że sprzeciwią się rozkazom ze strony SM, ale jeszcze nic wcześniej go tak nie zabolało. Jeszcze kiedy chwile po tym zobaczył zadowolony uśmiech Taemina, miał wrażenie, jakby się w nim coś gotowało. Ostatkami sił powstrzymywał się od wydrapania temu cholernemu dzieciakowi oczu. Jego serce nienaturalnie przyspieszyło, a on oparł się ręką o ścianę, mając wrażenie, że zaraz się przewróci. Zerknął w stronę schodów gdzie dostrzegł biegnącego do niego Jonghyuna, ale bardziej zwrócił uwagę na osobę, która po chwili pojawiła się tuż za nim. Taemin już się szykował, żeby pójść za Jjongiem, ale widząc, że blondyn stanął przed swoim chłopakiem, spuścił szybko wzrok i nie wiedząc gdzie się podziać, poszedł do Minho i Onew, mając zamiar im wszystko wyjaśnić. Key natomiast prychnął pod nosem cicho i powrócił wzrokiem do dinozaura, który już od jakiegoś czasu coś do niego mówił. 
- Bummie, dlaczego tak się zachowałeś? Fani wszystko widzieli, będą podejrzewać, że… 
- A jak ty byś się zachował na moim miejscu?! - krzyknął zirytowany, wbijając w niego swoje mrożące spojrzenie. 
- Przecież wiedziałeś, że to nieuniknione! Zachowujesz się jak rozkapryszony dzieciak! Wiesz ile może kosztować nasz zespół najmniejszy błąd? - wywarczał, a Key zamilkł na chwilę, nie wiedząc co powiedzieć. Czuł, że to on był najbardziej poszkodowany w tej sytuacji, a Jjong właśnie zrobił z niego tego najgorszego. Nawet nie przeprosił za to co zrobił! Dlaczego go nie przytulił i nie zapewniał, że taka sytuacja już nigdy się nie powtórzy?!
- Jonghyun, ja już tak nie mogę… Nie zniosę tego, słyszysz?!- odsunął się od niego na krok i starł szybko spływającą po jego policzku łzę. 
- Ja też nie. Twoje zachowanie mnie przerasta. Nie sądziłem, że jesteś takim egoistą. - pokręcił głową, nadal lekko wzburzony, a szatyn omal się nie przewrócił słysząc te słowa. 
- K-Kim jestem?! Tak bardzo ci przeszkadza mój charakter?! W takim razie nie musisz się już z nim borykać, idź do Taemina! - wykrzyczał mu prosto w twarz, nie widząc zbyt wiele, ponieważ całą buzię miał zapłakaną. 
- O czym ty mówisz? - twarz blondyna momentalnie spoważniała, nie mając pojęcia czy coś źle zrozumiał, czy się przesłyszał. Nagle cała złość się z niego ulotniła, a na jej miejscu pojawił się strach. - Kibummie…- złapał go za rękę, ale ten szybko ją wyszarpnął. 
- Zostaw. To koniec Jonghyun. - wyszeptał z trudem, mając wrażenie, że się dusi i czym prędzej skierował się w stronę korytarza, nie mając siły na niego patrzeć. 
- J-Jak to koniec…? Dlaczego koniec? Kibum, czekaj! - krzyknął jeszcze za nim, kiedy dotarło do niego co się właśnie stało, ale jego Kocurka już nie było. Zwiesił głowę, czując jakby serce rozpadło mu się na milion kawałków i właśnie w tym momencie zrozumiał, co musiał wtedy na scenie czuć Key. Przez chwilę wpatrywał się tępo w podłogę, za wszelką cenę powstrzymując się od płaczu, ale w końcu nie wytrzymał i zaczął cicho szlochać. Taemin widząc w jakim stanie jest jego przyjaciel, od razu do niego podbiegł, ponieważ rozmowa z chłopakami tyle mu zajęła, że nie zdążył podsłuchać o czym rozmawiali. 
- Jongie co się stało? - wykrzywił usta w podkówkę, nachylając nie nieco, aby móc zobaczyć jego buzie. 
- Key... On… On mnie zostawił. - wyszeptał, jakby sam nie wierzył we własne słowa, po czym szybko przetarł oczy rękawem. - Co we mnie wstąpiło? Dlaczego tak na niego nakrzyczałem? - jęknął totalnie załamany, a Taemin westchnął cicho i przytulił przyjaciela do siebie. 
- Wszystko będzie dobrze, nie martw się. Jak ochłoniecie, to na pewno ze sobą porozmawiacie i wszystko wyjaśnicie. - głaskał go uspokajająco po włosach, jednocześnie czerpiąc przyjemność z jego bliskości dopóki mógł. Nie mógł powiedzieć, że nie cieszyło go ich rozstanie, ale był też pewien, że prędzej czy później niestety do siebie wrócą. 

* * * 

Kibum stał oparty o ścianę na samym końcu długiego korytarza i płakał, zasłaniając sobie dłońmi buzię. Sam nie mógł uwierzyć w to co zrobił, ale każda kolejna sekunda z myślą o tym, że już nie są razem, doprowadzała go do szaleństwa. Bardzo zabolały go słowa Jjonga, choć wiedział, że po części miał rację. Przecież gdyby to był tylko niewinny całus, nie miałby takich pretensji, ale jak mógł na to patrzeć, skoro Taemin przykleił się do niego jak pijawka?! Cholerny gówniarz miał ochotę na jego Jjonga, ale dziwnym trafem nikt tego nie widział! Jonghyun znając życie kompletnie nic nie widział, bo w innym wypadku pewnie by zareagował. Bo nie możliwe, żeby odwzajemniał jego uczucia… Prawda? Westchnął głośno, przecierając brudnymi już od makijażu dłońmi buzię. 
- Co ja wyprawiam… - wyszeptał sam do siebie i czym prędzej ruszył z powrotem. Przecież nie mógł dopuścić, żeby Tae sprzątnął mu Jjonga sprzed nosa! To on był jego chłopakiem i tylko on miał do niego wszelkie prawa! Na samą myśl, że młody tyka go swoimi łapskami, robiło mu się niedobrze. Tym bardziej przyspieszył i wybiegł zza zakrętu. - Jongie, ja… - urwał, bo kiedy zobaczył, jak Taemin wtula się mocno w JEGO chłopaka, coś w nim pękło. Czym prędzej złapał go za ramię i odciągnął od niego, przy okazji szarpiąc go ze wszystkich sił. - Co ty do kurwy nędzy sobie wyobrażasz?! - wrzasnął, nie przejmując się zszokowanym wyrazem twarzy Jonghyuna i wbijał mordercze spojrzenie w maknae. 
- Jongie zasługuje na kogoś lepszego. - powiedział cicho z kpiącym spojrzeniem, nie będąc do końca pewnym, czy blondyn to usłyszał czy nie, a Kibum doprowadzony do granic wytrzymałości, rzucił się na niego. 

[Jonghyun]

Był mega zaskoczony nagłym przyjściem szatyna, ale jeszcze bardziej tym, że tak po prostu... Rzucił się na Tae z pięściami! Słyszał też, że maknae coś powiedział pod nosem, ale nie bardzo słyszał co. Jednak nie to go teraz interesowało a to, że jego ukochany właśnie przewrócił Taemina na ziemię i zaczął ciągnąć go za włosy i drapać po twarzy. Przerażony pognał w ich stronę, próbując rozdzielić szarpiącą się dwójkę. 
- Kibum! Zejdź z niego, co ty wyprawiasz?! - krzyknął i złapał go za rękę, ale momentalnie został odrzucony do tyłu.
- Odsuń się jak i ty nie chcesz oberwać! - wrzasnął, ponawiając swoją walkę. Młodszy próbował mu się jakoś wyrwać, ale nie bardzo mu to wychodziło. Na szczęście zaraz pojawili się również lider i raper.
- Co tu się dzieje?! - Onew od razu podbiegł do bijących się i wraz z Minho oraz Jonghyunem wspólnymi siłami udało im się ich rozłączyć. 
- Jak to co?! Ta pijawka chce mi odbić chłopaka! - warknął Kibum, chcąc wyrwać się z silnego uścisku Choi. 
- Co ty mówisz! Nikt nie chce ci mnie odbić! - zaprotestował blondwłosy.
- Ach tak?! Idiota! Naprawdę jesteś aż tak ślepy, żeby nie widzieć jak ten dzieciak ślini się na twój widok?! - wydarł się, nie mając już siły się szarpać. Czuł jak łzy ponownie zaczynają napływać do jego oczu, ponieważ Jonghyun wydawał się zupełnie niczego nie widzieć. 
- Bzdury... Coś ci się chyba przewidziało! - najmłodszy z towarzystwa tupnął nogą i wydął dolną wargę.
- Widzisz? Taemin zaprzecza. Nic się między nami nie działo, nie dzieje, ani nie będzie dziać!
- Huh... Wierzysz jemu a nie mi?! Wystarczy spojrzeć na niego, jak się przy tobie zachowuje! Jak się na ciebie patrzy! Poważnie Jonghyun?!
- No co ja mam ci powiedzieć Kibum? Serio ja nic... - nie zdążył dokończyć, ponieważ Key w końcu wyrwał się Minho i podszedł do niego, dając mu z otwartej dłoni w twarz.
- Kłamiesz! Ty patrzysz na niego tak samo! - wykrzyczał przez łzy. - Oboje udajecie i robicie ze mnie głupka! Pewnie dla dobra zespołu nic nie mówicie, żeby się nie wydało, ale więcej się nie dam! Słyszysz?! - popchnął blondyna mocno, przez co wpadł na nikogo innego jak na Taemina i wybiegł z pomieszczenia. Jonghyun złapał bruneta, ponieważ prawie by się przewrócił.
- Omo... Co on ci zrobił... - przerażony spojrzał na jego twarz, wzdychając ciężko. - Trzeba to opatrzyć. Wracamy do dormu, idź po swoje rzeczy. - powiedział cicho, po czym podszedł do Jinkiego. - Hyung... Ja nie wiem co wstąpiło w Kibuma. Wygadywał same brednie... Ja nie wiem, nie wiem już jak mam mu wytłumaczyć, że między mną a Tae nic nie ma... - wbił w niego swój przeszklony wzrok.
- Jjong, ja wiem. My wszyscy to wiemy, jednak... Sam wiesz, że wasze fanserwisy mogą być dla niego mega męczące... Gdyby to on był na twoim miejscu też pewnie nie byłbyś zadowolony. Musisz go zrozumieć i pogadać z nim jeszcze raz, ale na spokojnie. Myślę, że wszystko się ułoży, bo wiem, że masz wobec niego naprawdę szczere intencje. 
- Dziękuję... - spuścił wzrok i nie mogąc wytrzymać, przytulił się do swojego przyjaciela. 

* * * 

- Aish... Boli... - brunet syknął z bólu, kiedy wokalista przemywał kolejną już ranę na jego twarzy wodą utlenioną. 
- Wiem, jeszcze chwilkę Minnie. - uspokoił go, a po paru minutach przykleił mu małe plasterki na zadrapania, które były dosyć głębokie. 
- Przepraszam hyung... - wyszeptał, patrząc mu w oczy.
- Za co? Nic nie zrobiłeś. - odpowiedział, jednak jego ton był inny niż zwykle. Praktycznie nie wyrażał żadnych emocji, była w nim jedynie pustka. 
- Zrobiłem... - przygryzł dolną wargę, nie wiedząc czy mówić dalej.
- Huh? Jak to? - blondyn zdziwił się, słysząc jego słowa.
- No bo... Ja go sprowokowałem... Cały czas to robiłem. - spuścił głowę, bojąc się ją ponownie podnieść. 
- Z-Zaraz... O czym ty... - wytrzeszczył oczy i wpatrywał się w maknae zszokowany. Czyli... Kibum mówił prawdę? Taemin naprawdę go lubi?
- Tak. Wiem o czym pewnie teraz myślisz i odpowiedź brzmi tak. - Lee niepewnie spojrzał na swojego przyjaciela. - Lubię cię, hyung... 
- To... Ale... Specjalnie to wszystko zrobiłeś?! Chciałeś, żebyśmy się rozstali?! - nie wierzył własnym uszom. Jego najlepszy przyjaciel próbował rozbić jego związek?
- Nie! To nie tak! Chodzi o to, że... Ja wcale nie chciałem, żeby tak się stało. Od początku wiedziałem, że lubiąc cię i tak nigdy nie będę mógł spełnić swoich pragnień bycia z tobą. Wiem, że kochasz Key i to się nie zmieni... Kibicuję wam z całego serca, poważnie. Po prostu chyba... Kiedy się kłóciliście... Zbliżyłeś się do mnie, bardziej niż kiedykolwiek... Wydaje mi się, że przez to pojawiła się we mnie nadzieja... Poniosły mnie emocje. Przepraszam, odkręcę to wszystko. Nie chcę, żebyś był nieszczęśliwy. Hyung... - ostatnie słowo powiedział bardzo cicho, czując jak po jego policzkach spływają łzy. Jjong patrzył na niego tępym wzrokiem, jakby próbował przyswoić do siebie informacje, jakie przed chwilą otrzymał. Ich maknae miał to do siebie, że nikt nie potrafił się na niego gniewać, nawet Key swojego czasu nie mógł mu się oprzeć i zawsze puszczał mu wszystko płazem. Jednak blondwłosy nadal miał do niego słabość i pokręcił głową. 
- Rozumiem. W porządku, nie musisz nic robić. Ja pogadam z Kibumem i wszystko sobie wyjaśnimy. Ale... - zawahał się na chwilę, podchodząc do niego bliżej. - Mogę cię prosić, abyś... Spróbował o mnie zapomnieć? Nie chcę, żebyś cierpiał... Tym bardziej, że wiem, że nie mogę zaakceptować twoich uczuć i na pewno nie będzie ci z tym dobrze. - odparł ostrożnie, a młodszy uśmiechnął się lekko.
- Spróbuję. Nie chcę ci zaszkodzić. Chcę tylko, żebyś był szczęśliwy. - pogłaskał go po policzku, na co Kim odwzajemnił uśmiech.
- Mały rozbójniku. Rozchmurz się, jeszcze znajdzie się ktoś, kto będzie zasługiwał na twoją miłość. - przytulił go do siebie lekko i musnął jego policzek. - Będzie dobrze. A teraz idę. 
- Idź. Ja też później porozmawiam z ummą. Muszę go przeprosić. - powiedział, po czym został sam w ich pokoju. 

[Kibum] 

Aktualnie Key siedział w swoim pokoju i ani myślał z niego wyjść. Był wściekły na cały świat, na Taemina, na Jjonga i na całą resztę SHINee. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jego ukochany nie chciał mu uwierzyć. Przecież po co miałby go okłamywać? Nie miałby z tego żadnych korzyści, a co najwyżej problemy. Pamiętał, że Jjong przysięgał mu kiedyś, że zawsze będzie się liczył z jego słowem, ale po co skoro można pozwolić się omamić Taeminowi i wykorzystać? Czuł ogromny żal do blondyna, bo nie sądził, że kiedykolwiek dopuści do takiej sytuacji. Miał również duży problem z ocenieniem relacji jakie łączyły go z maknae. Co prawda był na niego wściekły i przy pierwszej lepszej okazji z pewnością znowu by się na niego rzucił, ale z drugiej strony to nadal był jego najlepszy przyjaciel. Może właśnie dlatego cała ta sytuacja tak bardzo go bolała. Jak przyjaciel może wywinąć drugiemu taki numer? Rozumiał, że mógł się zauroczyć w Jjongu, ale to do cholery był jego problem! Jakim prawem chciał rozbić ich związek? 
- Kibum? - nagle poderwał głowę słysząc znajomy głos i zerknął w stronę drzwi. - Mogę wejść? - „Nie.” Właśnie to chciał odpowiedzieć. Chciał być sam i nie miał najmniejszej ochoty na rozmowy, ale chęć zobaczenia swojego ukochanego była zbyt silna. Aish, tyle sprzeczności naraz… 
- Tak... - powiedział ściszonym tonem, ale to wystarczyło, bo Jonghyun wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi i od razu usiadł obok niego na łóżku. 
- Bummie wyglądasz strasznie! - dopiero w tej chwili blondyn na spokojnie mógł mu się przyjrzeć i aż przeraził się wyglądem chłopaka. Nie dość, że miał całe czerwone oczy od płaczu, to jeszcze na jego wargach widniała wcale nie mała rana. Widać w tej drobnej bójce nie tylko młodszy ucierpiał. Odruchowo sięgnął dłonią do jego ust, chcąc lepiej się przyjrzeć czy nie trzeba tego opatrzeć, ale Key od razu odepchnął jego rękę, 
- Podziwiasz dzieło swojego niewiniątka? - warknął, patrząc na niego chłodnym spojrzeniem, aż Jjonga przeszły ciarki. Bardzo nie lubił Kibuma w takim nastroju, dlatego postanowił nieco złagodzić sytuację. 
- Może to było przez przypadek… Próbował się bronić… 
- A ty nadal go bronisz? Kurwa mać, po tym wszystkim co się wydarzyło, dalej stoisz po stronie tego zakłamanego gówniarza?! - wrzasnął, nie wytrzymując już i poczuł, że po raz kolejny zbiera mu się na łzy. Czuł się tak cholernie bezsilny, kiedy jego chłopak nie wierzył w ani jedno jego słowo. Przypadek, dobre sobie. Taemin mu przyjebał lewym sierpowym przez pomyłkę, a Kibum nadal pozostaje zazdrosną suką, oczywiście. 
- Nie prawda! - już się zaczął unosić, ale nagle postanowił się uspokoić. Dobrze zdawał sobie sprawę, że ze wściekłym szatynem nie wygra, bo wtedy żadne słowa do niego nie docierały. Zrobiło mu się też strasznie przykro, widząc do jakiego stanu go doprowadził. To była jego wina i teraz to on musiał to wszystko odkręcić. Dlatego też przyciągnął do siebie chłopaka i zamknął w żelaznym uścisku. Co prawda na początku Key dostał jeszcze większego ataku furii, szarpiąc się na wszystkie strony i krzycząc, że ma go puścić, ale po jakimś czasie zgodnie z jego oczekiwaniami zaczął się uspokajać. - Już wszystko dobrze kochanie. - wyszeptał, kołysząc go w ramionach i gładząc delikatnie po włosach. 
- Nic nie jest dobrze. Całe SHINee jest na mnie wściekłe, manager mnie opieprzy, że będzie musiał przełożyć zdjęcia Taemina dopóki jego twarz się nie wygoi, ty mi nie ufasz, a ja wyszedłem na zazdrosną szuję. - wyszeptał, bezsilnie starając się jakoś powstrzymać potok łez, który cisnął mu się na oczy. 
- Nikt nie jest na ciebie zły i nie ma prawa być. Miałeś rację co do Taemina. Może jedynie zbyt impulsywnie zareagowałeś, ale nie dziwię ci się, skoro nikt nie chciał cię słuchać. - ucieszył go fakt, że mogli nareszcie spokojnie porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Chciał mieć już te przykrości za sobą i znów móc się cieszyć każdym kolejnym dniem spędzonym z ukochanym. 
- Jak to...? - zdziwił się niezmiernie, słysząc co właśnie powiedział Jjong i po raz pierwszy spojrzał mu prosto w oczy. 
- Tae przyznał się do wszystkiego. Powiedział, że cię prowokował i zadurzył się we mnie. Skarbie przepraszam, że ci nie wierzyłem. Idiota ze mnie, ale nigdy bym nawet nie podejrzewał, że on… - przerwał, bo właśnie w tej chwili poczuł, jak Key wtula się w niego mocno. - Wybaczysz mi? 
- Już ci wybaczyłem. - wyszeptał i wtulił się w niego jeszcze mocniej. Kiedy usłyszał słowa Jjonga, cała wściekłość z niego uleciała. Właśnie to chciał usłyszeć i nic więcej nie było mu potrzebne. Już on dopilnuje całej reszty na własną rękę. - Mam nadzieję, że powiedziałeś mu w delikatny sposób, że ma spierdalać? - powiedział i od razu tego pożałował, ponieważ dostał po głowie. 
- Kotku wyrażaj się, mimo wszystko to nasz przyjaciel! 
- Przyjaciel, który chciał mi zajebać faceta! - nadął policzki oburzony, a blondyn roześmiał się widząc jego minę. Wrócił jego stary Bummie, za którym tak bardzo tęsknił. - Musimy popracować nad twoją mową, ty mały rozbójniku. - uśmiechnął się i przytulił go do siebie mocno. 
- Jest bardzo elokwentna, nie wiem o co ci chodzi… - prychnął cicho i również wtulił się w niego ze wszystkich sił. 
- Kocurku… Ale mam rozumieć, że nasz związek jest aktualny, prawda...? - spytał z delikatną niepewnością, bo po ostatnich zdarzeniach nie wiedział już czego można się spodziewać po szatynie. Key natomiast popatrzył na niego jak na idiotę i przewrócił oczami. 
- A myślisz, że biłbym się o ciebie tak dla picu? - już ponownie chciał prychnąć, ale Jonghyun zadowolony z odpowiedzi uśmiechnął się szeroko i pocałował go czule. Pocałunek niestety nie trwał długo, bo Kibum niemal natychmiast syknął cicho i odruchowo zasłonił sobie dłońmi usta. 
- Wybacz, zapomniałem. Daj, zaraz to obejrzymy. - zabrał jego rękę i przysunął się do niego, z ogromną delikatnością oglądając jego rozciętą wargę. Nareszcie wszystko wróciło do normy. 

* * *

Taemin, nie mając pojęcia gdzie się podziać, poszedł do salonu i zastał tam ich ukochanego i bezstronnego lidera. To chyba lubił w nim najbardziej, że mimo tego, że nie pochwalał czyjegoś zachowania, zawsze był gotowy komuś pomóc. Usiadł obok niego na kanapie i westchnął przeciągle. 
- Jak tam nasza diva? Dogadaliście się już? - starszy postanowił od razu rozpocząć rozmowę, bo inaczej maknae nigdy by nic z siebie przy nim nie wydukał. 
- Jeszcze nie… Muszę go przeprosić, ale chyba zrobię to kiedy już nie będzie taki wściekły. - wymamrotał pod nosem, spuszczając wzrok. 
- Lepiej zrób to szybko, bo SHINee długo nie przetrwa w takim napięciu… - mruknął pierwsze lepsze co mu przyszło do głowy, ponieważ był zbyt zajęty reklamą o obniżce kurczaków w jego ulubionym sklepie, jednak po chwili otrząsnął się. - Chwila, dlaczego miałbyś go przepraszać?
- Key mówił prawdę… We wszystkim miał rację, dlatego nie wińcie go zbytnio, bo to moja wina. Ale hyung, proszę, nie chcę o tym rozmawiać. - zerknął na starszego maślanymi oczami, a on jedynie kiwnął głową. Zaskoczył go fakt, że Taemin jednak faktycznie coś czuł do głównego wokalisty. Co prawda miał drobne podejrzenia, że chłopiec woli mężczyzn, ale mimo wszystko do głowy by mu nie przyszło, że upatrzył sobie akurat Jjonga. Jeśli to wszystko było prawdą, to domyślał się jak teraz brunet musiał cierpieć. Jako lider powinien go opieprzyć i powiedzieć, że swym zachowaniem naraził cały zespół na klęskę, ale jemu… Zwyczajnie zrobiło się go żal. Położył mu rękę na ramionach i pogłaskał go uspokajająco.
- Pamiętaj, że nie warto pchać się między dwójkę ludzi, bo i tak to zawsze osoba trzecia będzie najbardziej cierpieć. Wal do wszystkich wolnych, w końcu i tak nikt ci się nie oprze. - Onew powiedział półżartem, chcąc go nieco rozweselić, a chłopiec popatrzył na niego niepewnie. 
- Naprawdę tak sądzisz...?
- No jasne. - uśmiechnął się szeroko, czochrając go po włosach i powrócił do oglądania dramy, która właśnie się rozpoczęła. Taemin natomiast spuścił wzrok nieco zawstydzony i zaczął myśleć nad słowami jego hyunga. Zrobiło mu się jakoś przyjemnie ciepło w środku, bo prawdę mówiąc jeszcze nigdy wcześniej nie słyszał od niego czegoś takiego. Po raz kolejny na niego popatrzył i nagle poczuł, jakby jego serce tknął zupełnie nowy i nieznany impuls.

niedziela, 2 listopada 2014

HanJoo

Witamy serdecznie wszystkich naszych wiernych, ale i nowych czytelników :) Postanowiłyśmy na dobre połączyć siły i wymieszać je z szalonymi pomysłami. Efekt tej współpracy będziemy wstawiać właśnie na tego bloga, więc wszystkich kochających gejpopy (a zwłaszcza JongKey x3) witamy z otwartymi ramionami. Postanowiłyśmy zadebiutować naszą ulubioną historią, która rozczuli serduszka nawet największych twardzieli :3 A teraz nie przedłużając już, zapraszamy do czytania i zachęcamy do zostawienia po sobie śladu, ponieważ na podstawie komentarzy ocenimy jak duże jest zainteresowanie tym blogiem i czy mamy dodawać nowe opowiadania :)

BJoo - Japońskie oczko
Hansol - blingbling 





[BJoo]

Już dobre dziesięć minut siedział i odchylał się na wszystkie strony, starając się uniknąć łyżki, którą pielęgniarka za wszelką cenę chciała mu wepchnąć do ust.
- ByungJoo! Przecież musisz jeść! - westchnęła zrezygnowana kobieta, odstawiając talerzyk z zielonkawą zupą na bok.
- Mogę jeść, ale nie takie świństwo. - skrzywił się drobny chłopak, który miał wrażenie, że ta mała łyżeczka zupy, którą przełknął, zaczyna robić rewolucję w jego żołądku.
- To ma wiele składników odżywczych. W twoim stanie musimy ci je koniecznie dostarczyć. - zaczęła tłumaczyć, ale BJoo jej przerwał.
- Przykro mi, ale dziś nie dam rady. - powiedział ściszonym tonem, po czym wstał, ukłonił się i wyszedł z jadalni. Też coś. Skoro chcą, żeby anorektycy zaczęli jeść, to czemu podają im potrawy, które prędzej wychodzą niż wchodzą? Tak, owszem, obecnie znajdował się w szpitalu psychiatrycznym. Siedział tu od czasu, kiedy jego waga spadła do poziomu zagrażającemu życiu, czyli od jakiś… Pięciu miesięcy. Przez ostatnie tygodnie było już lepiej, ale nadal nie mógł się doprosić o informację, kiedy prawdopodobnie go wypuszczą. Jak to się stało, że doprowadził się do takiego stanu? A no, rzecz jasna, mili koledzy. Czasem ludzie naprawdę nie zdają sobie sprawy z wagi ich słów i nie wiedzą w jak głęboką psychozę mogą nimi kogoś wprowadzić. Westchnął, nie chcąc się dłużej nad tym zastanawiać i skręcił w korytarz, który prowadził do jego pokoju. Po drodze zauważył jakiegoś chłopaka, który zażarcie kłócił się z pielęgniarką.
- To, że pomagam tu charytatywnie nie znaczy, że będę wam mył kible! - tupnął nogą oburzony i wbił swoje ciemne tęczówki w kobietę.
- Twoje zadania nie kończą się na zajęciach z chorymi. Po wyliczeniu nie uzyskasz odpowiedniej liczby przepracowanych godzin. - zaczęła się bronić, za wszelką cenę chcąc wcisnąć chłopakowi robotę.
- Mam to w nosie! Umawiałem się z dyrekcją, że mogę pomagać w kuchni, między innymi na zmywaku, bądź przy karmieniu. Wszystko zostało ustalone, więc proszę się nie wtrącać… - przerwał nagle, widząc, że jakiś szczuplutki chłopiec z kręconą czuprynką przystanął niedaleko i przyglądał mu się z ciekawością. Chłopak chyba zorientował się, że został przyłapany na podsłuchiwaniu i czym prędzej ruszył przed siebie, po chwili znikając za rogiem. Starszy jeszcze przez chwilę trwał w dziwnym stanie, nie mogąc wydukać słowa, ale szybko się otrząsnął, widząc, że pielęgniarka odchodzi.
- Halo, jeszcze z panią nie skończyłem! - krzyknął i ruszył za nią z bojowym nastawieniem.


* * *

BJoo natomiast w dość szybkim tempie znalazł się w swoim pokoju i od razu zamknął za sobą drzwi. Na szczęście nie musiał go z nikim dzielić, bo z czasem dyrekcja zrozumiała, że z powodu aspołeczności chłopaka, lepiej będzie dla niego, jeśli nie będzie musiał się z kimś użerać na siłę. W końcu miał inne problemy na głowie, a dodatkowy stres nie sprzyja w przybraniu na wadze. Zrezygnowany swoją egzystencją podszedł do łóżka i usiadł na jego krańcu, chowając buzię w dłoniach. Zastanawiał się kim był ten chłopak, który tak przykuł jego uwagę i dlaczego właściwie tak bezczelnie się na niego gapił. W końcu od dawna nie zależało mu na kontaktach z ludźmi, bo to właśnie przez nich stał się tym kim teraz jest. W takim razie dlaczego osoba, którą pierwszy raz widział na oczy za nic nie chciała opuścić jego myśli?

[Hansol]

Był mega wkurzony tym wszystkim. Nie dość, że musiał tutaj przychodzić, to jeszcze ta pielęgniarka chciała mu wcisnąć mycie kibli?! Niedoczekanie. Jednak nie tylko to zajmowało jego myśli, ale również i chłopak, którego widział przed chwilą. To było naprawdę dziwne... A raczej to, co poczuł patrząc na niego było dziwne. Nagle zapomniał słów i gapił się na niego jak ten debil. Zaintrygował go. I jeszcze był taki chudziutki... Ciekawe co tu robił, bo wcale nie wyglądał na chorego psychicznie, a z tego co zauważył byli tu sami tacy. Westchnął i zajrzał do swojej rozpiski, gdzie teraz powinien się udać, ponieważ przed chwilą takową dostał od jakiejś starszej pani. Na szczęście wyjaśniła wszystko tamtej pielęgniarce i zostawiła go w spokoju, ale i tak się zdenerwował. No nic, z tego co wyczytał musi iść teraz do pokoju 123. Był on na piętrze, na którym się znajdował, więc nie musiał się tułać po tym ogromnym szpitalu. Kiedy dotarł pod odpowiedni numer, nie pukając wszedł do środka.
- Dzień dobry, jestem Kim Hansol i... - zaczął normalnie, jednak w połowie przerwał. Ponownie poczuł to samo uczucie, co na korytarzu i zastygł w bezruchu. Miał przed sobą tego samego chłopca, którego spotkał na korytarzu. Dopiero teraz zauważył, że ma jasno-różowe włosy, co uznał za urocze. Nawet się nie zorientował, że uśmiechnął się lekko i znowu gapił na niego tak, jak wcześniej. - Yyy... I mam się dzisiaj tobą zaopiekować... - wydukał ostatnie słowa i przełknął głośno ślinę. Jego spojrzenie go onieśmielało, wpatrywał się w niego, dosłownie przeszywając go nim i miał dosyć poważną minę.
- Cześć Kim Hansol. Jestem ByungJoo, ale mów mi BJoo. - on również się uśmiechnął i przechylił głowę na bok. - Zamknij drzwi i podejdź, trzeba mi poprawić poduszkę.
- Umm... Dobrze. - odezwał się niepewnie i wykonał jego polecenie, po czym podszedł i zaczął poprawiać mu poduszkę, ale nie spuszczał z niego wzroku. Mimo iż czuł się onieśmielony, to nie mógł przestać na niego patrzeć, nawet nie wiedział dlaczego.
- Dziękuję. - powiedział i pokazał mu krzesło obok, dając mu do zrozumienia, że chce, żeby usiadł. Hansol ponownie zrobił to, co chłopiec chciał i klapnął sobie, wbijając w niego swoje zaciekawione spojrzenie. - Co tu robisz? Nie widziałem cię tu wcześniej.
- Sądzę, że wiesz co tu robię. - odpowiedział, a widząc jego minę zaśmiał się pod nosem. - Ale skoro pytasz to odpowiem. Tak się składa, że trochę narozrabiałem i teraz muszę to odpracować, pomagając charytatywnie.
- A co zrobiłeś? - spytał, a ciemnowłosy chłopak ponownie się zaśmiał.
- Aleś ty ciekawski. - pokręcił głową, a młodszy spuścił wzrok, nieco się rumieniąc. - Może kiedyś ci powiem, ale nie chcę sobie psuć u ciebie dobrego zdania, bo chyba takie jest, hm?
- Może kiedyś ci powiem. - odgryzł się, a ich spojrzenia nagle się spotkały. Oboje poczuli się niezręcznie i momentalnie odwrócili wzrok w inną stronę.
- Heh, no dobra. Potrzebujesz czegoś jeszcze? - zapytał, próbując zmienić temat, a różowowłosy pokręcił głową i położył się, kładąc do niego plecami. Hansol nie wiedział, co ma teraz zrobić, bo tak naprawdę to cała jego robota na dziś to zajmowanie się właśnie tym chudym osobnikiem, który w tej chwili go spławił. - Jesteś pewny?
- W sumie to nie. - nagle podniósł się do pozycji siedzącej i przybrał zamyślony wyraz twarzy. - Możesz coś dla mnie zrobić.
- Co takiego? - ożywił się nieco, bo chyba w końcu nie będzie musiał się nudzić.
- Wyjdź stąd, chcę być sam. - i właśnie tymi słowami go zgasił i to mocno. Patrzył tylko jak chłopak ponownie się kładzie i ma go, delikatnie mówiąc, w nosie. Zrezygnowany opuścił pokój i zauważył, że jest o wiele bardziej pusto niż wcześniej.
- Chłopcze, co ty tu jeszcze robisz? Już późno, wracaj do domu. - zaczepiła go ta sama starsza pani, od której dostał rozpiskę i po chwili zniknęła mu z oczu. Zdziwiony jej słowami spojrzał na zegarek, po czym doznał lekkiego szoku. Rzeczywiście było już późno, dlatego też bez zbędnych ceregieli udał się do domu, nie mogąc wyrzucić z głowy obrazu uroczego chłopca z loczkami.


[BJoo]

Nazajutrz rano obudził się z dosyć średnim humorem. Nie dość, że słońce strasznie raziło go w oczy, to jeszcze bolał go brzuch. Co prawda do tego drugiego był już przyzwyczajony, niemniej jednak wolałby, żeby to uczucie zniknęło. Jeszcze na samą myśl o śniadaniu robiło mu się niedobrze. Resztkami sił zwlekł się z łóżka i ogarnął nieco w pokoju, bo przypomniał sobie, że miała go dziś odwiedzić jego matka. Poukładał wszystko na swoje miejsce i jak na zawołanie kobieta wparowała do jego pokoju.
- Co tak wcześnie? - zdziwił się, siadając na krześle przy małym stoliku.
- Wybacz kochanie, ale wpadłam tylko na chwilę, bo o dziesiątej muszę być w pracy. - odgarnęła włosy z oczu i zdjęła z siebie kurtkę. - Dobrze tu u was grzeją? Na dworze jest chyba z minus piętnaście. Masz szczęście, że nie musisz teraz chodzić do szkoły. Jak widzę te zmarznięte dzieciaki, stojące na przystankach, to aż mi ich żal…
- Uwierz, że wolał bym wyjść. - przerwał jej tą paplaninę i spuścił wzrok.
- Skarbie, musisz z powrotem zacząć się dobrze odżywiać. Jeśli nie dojdziesz do normalności, to w domu wrócisz do tego samego.
- No wiem, ale męczy mnie siedzenie tutaj. - jęknął niezadowolony, przewracając oczami. - Ci ludzie to serio jacyś psychole!
- Nie próbowałeś się z kimś zakumplować? - zapytała zmartwiona matka.
- Umma, wszyscy tu są wredni! Większość specjalnie wyzywa mnie od grubasów, bo doskonale wiedzą, czemu tu jestem, a jeszcze inny łaził za mną i powtarzał, że to „moja ostatnia godzina”. To chyba był jeden z tych nieszkodliwych masochistów… - zaczął opowiadać z cierpiętniczą miną, z każdym słowem coraz bardziej martwiąc swoją rodzicielkę.
- ByungJoo, proszę, pozbieraj się w sobie i pokaż im, że wszystko z tobą w porządku. Inaczej cię stąd nie wypuszczą, a wiesz, że nie mam na to wpływu.
- Wiem mamo… - powiedział ściszonym tonem i przewał, słysząc otwierające się drzwi.
- Cześć, jak tam dziś… Oj, przepraszam. - ukłonił się Hansol, nie chcąc przerywać rozmowy i od razu się wycofał.
- Kto to? - zainteresowała się kobieta z uśmiechem, na co BJoo tylko wzruszył ramionami.
- Nie wiem, napatoczył się wczoraj…
- O rany kochanie, muszę już lecieć, bo się spóźnię! - poderwała się na równe nogi i zaczęła zakładać kurtkę. - Niedługo znów wpadnę, trzymaj się synek. - cmoknęła go szybko w czoło i wybiegła z pokoju, jak poparzona. Chłopak zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową. Ach, ta jego mama nigdy się nie zmieni. Od kiedy pamiętał była taka szalona i roztrzepana. Co prawda żałował, że ostatnio poświęcała mu mniej czasu, ale rozumiał, że ma teraz ciężki okres w pracy. Westchnął cicho i poszedł do łazienki się szybko przemyć i przebrać. Założył pierwsze lepsze rurki i luźną bluzę, która całkiem nieźle maskowała jego wychudzenie. Wziął sobie książkę, którą rzucił na łóżko i aż podskoczył, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. No tak, Hansol. Zupełnie o nim zapomniał! Nieco zestresowany powiedział ciche „proszę” i popatrzył na wchodzącego do pokoju chłopaka.
- Cały czas czekałeś pod drzwiami? - zapytał niepewnie, a kiedy Hansol pokiwał energicznie głową, miał ochotę walnąć się w ten pusty łeb.
- Co czytasz? - zapytał z uśmiechem i dosłownie rzucił się na jego łóżko, porywając książkę w ręce. - Huhu kryminał, ciekawe.
- Całkiem niezły… - mruknął pod nosem i usiadł obok niego z niezwykłą delikatnością. Zaskoczyła go śmiałość chłopaka i nie za bardzo wiedział o czym z nim rozmawiać, no bo… W zasadzie się nie znali.
- Dlaczego przyszedłeś?
- A co, chcesz mnie wygonić, jak wczoraj? - wydął dolną wargę, wpatrując się w BJoo, który widocznie trochę się zawstydził.
- Przepraszam, byłem zmęczony… - mruknął pod nosem, odwracając wzrok - Ale generalnie to… Nie masz jakichś prac do zrobienia czy coś? Chyba, że kazali ci napastować wszystkich pacjentów po kolei…
- Nie, jesteś moją jedyną ofiarą. - uśmiechnął się szeroko z zadowoleniem, obserwując wytrzeszcz chłopaka. - Ale teraz tak poważnie. Czemu jesteś w psychiatryku? Nie wyglądasz mi na jakiegoś psychola czy coś… - BJoo odwrócił głowę w inną stronę, nie za bardzo wiedząc, co odpowiedzieć. Nie lubił rozmawiać na ten temat, bo miał wrażenie, że zdradzając swój problem, od razu zraża ludzi do siebie. A o dziwo… Jakoś nie chciał tego zrobić w przypadku Hansola.
- Ja… - zaczął, ale na szczęście uratowała go pielęgniarka, która wparowała do jego pokoju z hukiem.
- Kim Hansol! Zadeklarowałeś się, że pomożesz w kuchni, więc teraz się nie wykręcaj! - złapała zaskoczonego chłopaka za ramię i od razu wyciągnęła go z pokoju, niemal wlekąc go za sobą.
- To widzimy się później! - zdążył tylko krzyknąć, machając ręką, po czym kobieta zatrzasnęła za nimi drzwi. BJoo cały czas siedział otępiały całą tą sytuacją, aż w końcu pokręcił głową, starając się otrząsnąć.
- Uh… Co to było… - szepnął sam do siebie po czym raz jeszcze zerknął w stronę drzwi. - I skąd ten gościu się urwał...?


[Hansol]

Z ociąganiem opuścił BJoo i poszedł do kuchni za pielęgniarką. Chyba od teraz będzie się ich bał... Każda coś do niego ma, no co to w ogóle miało znaczyć! Ale cóż, jak mus to mus. Kiedy już znalazł się w szpitalnej stołówce zaczął od wydawania posiłków, bo był tam taki tłum, że pracownicy już nie dawali sobie rady. Uznał, że nigdy nie chciałby mieć takiej pracy, bo było strasznie nudno, a w dodatku ci psychole ciągle wszystko rozwalali i trzeba było po nich sprzątać. Na szczęście udało mu się przejść do głównej kuchni, gdzie musiał pomagać przy przygotowywaniu dań. Po jakimś czasie pomyślał, że są naprawdę obrzydliwe, bo to co tam dodawali to same składniki odżywcze, a żadnego smaku. Od razu przyszedł mu na myśl ByungJoo, który o zgrozo musiał to wszystko jeść. Nie miał pojęcia jak on w ogóle dawał radę to przełknąć. Nagle wpadł na pewien pomysł, ponieważ właśnie dojrzał go przy jednym ze stolików i postanowił, że zrobi mu coś dobrego. No bo w końcu nie był najgorszy w gotowaniu, a na pewno zrobiłby coś o wiele lepszego, niż tutaj podają. Z bojowym nastawieniem zebrał wszystkie potrzebne składniki i zaczął przyrządzać ramen. Gdy skończył, postawił miskę na tacy i cichaczem ruszył w stronę chłopca.
- Hej młody, mam coś dla ciebie! - uśmiechnął się przyjaźnie i położył przed nim tacę. BJoo spojrzał na niego zdziwiony, a potem na jedzenie i przygryzł dolną wargę. - Może i nie jestem najlepszym kucharzem, ale chciałem, żebyś w końcu zjadł coś normalnego, a nie te papki jakie tu robią... To ohydne! - skrzywił się i usiadł naprzeciwko niego.
- To... Naprawdę chcesz, żebym to zjadł? - powiedział cicho.
- No pewnie, nawet nie wiesz jak trudno mi było to zrobić, kiedy ciągle ktoś się kręcił. Ale udało mi się! Smacznego, mam nadzieję, że będzie ci smakować. - nadal nie przestawał się uśmiechać, co dziwiło jego towarzysza, bo jak tak można bez przerwy się cieszyć, gdy nie ma do tego specjalnego powodu.
- D-Dziękuję... - odezwał się po chwili ciszy i chwycił łyżkę w dłoń, patrząc na nią, po czym zaczął jeść. Nie wiedział, co w niego wstąpiło, ale tak mu zasmakowało danie zrobione przez Hansola, że bez wahania jadł coraz szybciej i więcej. Starszy roześmiał się, widząc jego niemal zdesperowanie i wpatrywał się w każdy jego ruch. Był tak niesamowicie czarujący, nie ważne co robił. Po paru sekundach skarcił się za tą myśl, ponieważ było to dosyć dziwne, myśleć tak o chłopaku. Westchnął, aż nagle zjawiła się obok nich pielęgniarka. Hansol przestraszył się trochę, po czym pomyślał, że one są dosłownie wszędzie! Brrr.
- Kim ByungJoo, ty jesz?! - zszokowana spojrzała na zajadającego się chłopca, który popatrzył na nią, mając jeszcze pełną buzię. Ciemnowłosy ledwo co powstrzymał się od śmiechu widząc to i spojrzał na kobietę.
- No a co w tym dziwnego? Każdy człowiek je. - wzruszył ramionami, zerkając na BJoo.
- O tak, każdy oprócz niego! Przecież to zaawansowany anorektyk i co, nagle wcina jak szalony? W dodatku nie jest to jedzenie, jakie podajemy. - powiedziała podejrzliwie, patrząc na pomocnika. On jednak niezbyt zareagował na jej słowa, to znaczy owszem, zareagował, ale nie na te o jedzeniu. Po tym, kiedy powiedziała o tym, że różowowłosy jest anorektykiem wyłączył się całkowicie i trwał w niemałym szoku. Młodszy poczuł, że chyba wszystko już stracone i przybity szybko wstał od stołu, uciekając do swojego pokoju. Hansol, widząc to od razu pognał za nim, zostawiając biedną pielęgniarkę z totalnym nieogarem.
- Yah, BJoo! Zaczekaj! - krzyknął, łapiąc go za rękę.
- Czego chcesz? Nie mam zamiaru kolejny raz słuchać, że ktoś nie chce mnie już widzieć.
- Ale kto ci powiedział, że właśnie to chcę powiedzieć? - podszedł do niego bliżej, ale puścił już jego rękę.
- No to niby co? - wbił w niego swój pusty wzrok.
- Że chcę ci pomóc. - poczochrał jego bujne loczki. Wyższy poraz kolejny zaskoczył się zachowaniem chłopaka.
- Słucham?
- Nie będę powtarzał, bo wiem, że słyszałeś. Ogólnie to poprosiłem, żebym mógł zajmować się tylko tobą. I oczywiście dostałem zgodę od dyrekcji, ale... Od ciebie jeszcze nie. Więc... Zgodzisz się, bym został twoim prywatnym opiekunem? - spytał z nadzieją w głosie.
- Umm... Hm... W sumie... Dlaczego nie. - spuścił nieco głowę lekko zawstydzony tą całą sytuacją i poraz pierwszy tego dnia szczerze się uśmiechnął, czując, że od teraz sporo się zmieni w jego życiu.


[BJoo]

Hansol faktycznie wziął tą sprawę na poważnie i regularnie przychodził do BJoo na parę godzin. Z czasem coraz lepiej zaczęli się dogadywać, a nawet okazało się że mają parę wspólnych tematów. Udało mu się namówić pielęgniarki, aby został również i jego prywatnym kucharzem. Co prawda musiał się trzymać podanych wymogów dotyczących jego diety, ale mógł też dodawać rzeczy, które sprawiały, że ByungJoo stawał się bardziej chętny do jedzenia. Doszło do tego, że różowowłosy nie chciał tknąć potrawy, która nie została przygotowana przez jego przyjaciela. Tak właśnie się stało, kiedy pewnego dnia Hansol nie mógł się zjawić w szpitalu.
- Jak to? Zupełnie nic? - zdziwił się chłopak, który obecnie stał w gabinecie dyrektorki.
- Niestety nie, dlatego myślę że musisz z nim porozmawiać. - powiedziała zmartwiona kobieta.
- Oj już ja z nim pogadam. - stwierdził to raczej bardziej do siebie i ukłonił się po czym wyszedł z gabinetu. Od razu skierował się do pokoju swojego przyjaciela i wszedł, właściwie bez pukania. BJoo podskoczył na łóżku zaskoczony, bo nie spodziewał się, że ktoś nagle wejdzie, ale uśmiechnął się w duchu, widząc kto do niego przyszedł. Prawdę mówiąc strasznie się za nim stęsknił. Zdziwiła go jednak mina Hansola, ponieważ chłopak stanął jak wryty i przyglądał mu się uważnie. Dopiero po paru sekundach zdał sobie sprawę, że po raz pierwszy nie był ubrany w bluzę, tylko w zwykłą bokserkę. To ubranie idealnie odzwierciedlało to, jaki był jego obecny stan.
- Um… Kiedyś i tak było dużo gorzej… - wydukał, doskonale wiedząc o czym starszy teraz myśli. Dopiero w tym momencie Hansol zdołał oderwać wzrok od tego chudego ciałka i podszedł do niego, starając się skupić na jego buzi.
- Przepraszam, że mnie wczoraj nie było. - popatrzył na niego smutnym, psim spojrzeniem, a BJoo tylko uśmiechnął się i zmierzwił jego włosy.
- No coś ty, rozumiem. Przecież ty też masz swoje ważne sprawy. Dobrze, że mi napisałeś smsa, bo tak to bym się zamartwiał, że utonąłeś w tej śnieżycy. - powiedział dość pogodnym tonem, patrząc jak płatki śniegu wirują za oknem.
- Martwiłbyś się? - zapytał ściszonym tonem, siadając obok niego i podkulając nogi pod brodę. W tym momencie jego uwagę zwracały wystające obojczyki różowowłosego oraz nienaturalnie chude ramiona, na które aż nie dało się nie patrzeć.
- Oczywiście, w końcu jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - zwrócił swoje ciemne tęczówki na Hansola, uśmiechając się pogodnie.
- Prawda - nie mogąc się powstrzymać, odwzajemnił uśmiech.
- Ale wiesz co...?
- Hm...?
- Dyrektorka mi na ciebie naskarżyła. - powiedział już z poważnym wyrazem twarzy, a ByungJoo spuścił wzrok i nie odezwał się. - Dlaczego nic wczoraj nie zjadłeś?
- B-Bo nie miałem ochoty… - wymamrotał pod nosem i zerknął na niego oczami zbitego szczeniaczka, mając nadzieję, że się nad nim ulituje.
- BJoo, jak nie będziesz jadł to w końcu zrobisz się taki maleńki, że mi znikniesz i co ja wtedy zrobię? - wyszeptał mu do ucha, przez co po młodszym od razu przeszły dziwne dreszcze. Nie wiedział za bardzo co na to odpowiedzieć, bo zapewne Hansol chciał go tylko zmotywować do jedzenia. Przyjaźnili się i nie mógł oczekiwać niczego więcej, poza tym… Po co ktokolwiek miałby się nim przejmować? W końcu jest tylko głupim, zakompleksionym dzieciakiem. Straszy widząc, że chłopak pogrążył się w swoich myślach, sięgnął po swój plecak i wyciągnął z niego batonika, którego podał BJoo. - Jak tego nie zjesz, to złamiesz mi serce. - powiedział poważnym tonem, a kiedy zobaczył, że młodszy zaczyna mocować się z opakowaniem, aby go otworzyć, uśmiechnął się szeroko i poklepał go delikatnie po ramieniu, bo miał wrażenie, że od każdego innego dotyku się połamie. - Dzielny chłopiec.


[Hansol]

Wpatrywał się w niego uważnie i cieszył się, że udaje mu się go przekonać, żeby jadł. Naprawdę się o niego martwił, szczególnie, kiedy dyrektorka opowiedziała mu co nieco o jego problemie. Jednak bardzo mocno wierzył, że wyjdzie z tego i on miał zamiar mu pomóc. Tylko teraz chciałby się skupić na czymś innym, bo z jedzeniem jest już lepiej, ale chodziło o to, że on prawie w ogóle nie wychodził z pokoju. Postanowił zrobić mu małą niespodziankę i zabrać go na spacer. Uznał, że pogoda jest piękna, mimo iż mroźna, to nadawała się do tego typu wypadu. Chciałby, żeby BJoo w końcu zaczerpnął świeżego powietrza, obejrzał trochę świata i częściej się uśmiechał... Bo jego uśmiech był naprawdę śliczny. Uwielbiał na niego patrzeć, wręcz podziwiał go wtedy. A tak rzadko go widywał... Chociaż udawało mu się do tego doprowadzić, jednak młodszy chyba nadal nie był zbytnio przekonany, że uda mu się wrócić do normalności.
- Ty, Hansollie, o czym tak myślisz? - szturchnął go w ramię, jednocześnie wyrywając z zamyślenia. Słysząc zdrobnienie swojego imienia poczuł coś dziwnego w brzuchu... Coś jakby motylki.
- O tobie, Byungie. - pstryknął go w nos i obserwował jak na jego twarzy stopniowo pojawiały się coraz to okazalsze rumieńce.
- P-Przestań, ja poważnie pytam! - naburmuszył się, wyglądając przy tym tak uroczo, że aż nie wytrzymał i zrobił mu puci puci.
- Awww, jak słodkoo! - zachichotał i wyszczerzył swoje białe ząbki. Przez jego słowa BJoo zrobił się jeszcze bardziej czerwony i mega zawstydzony wyrwał mu się, po czym schował twarz w poduszce.
- Jesteś niedobry, hyung! - wrzasnął i kurczowo trzymał poduszkę przy sobie.
- A ty jesteś rozczulający, dongsaeng. - pokręcił głową i przytulił się do jego pleców, na co młodszy zamarł w bezruchu. Nie miał pojęcia co teraz zrobić, dlatego uznał, że nic nie zrobi i będzie tak leżał, póki starszy się nie odsunie. Trwali w tej pozycji parę minut, aż w końcu Hansol odkleił się od niego i wstał. - Dobra, dosyć tego lenistwa. Idziemy.
- Co? Gdzie? - nagła zmiana tematu przez jego przyjaciela wprawiła go w lekki zamęt.
- Na dwór. Chcę cię zabrać na spacer. Wstawaj. - wyciągnął dłoń w jego stronę, a on bez słowa złapał go za nią i podniósł się.
- Huh? Jak to... Przecież tak pada... - spojrzał w okno ze zwątpieniem.
- No właśnie, jest idealnie! Ubieraj się i wychodzimy, tylko jeszcze pójdę to zgłosić odpowiednim ludziom. - zaśmiał się i opuścił pomieszczenie, a BJoo mimowolnie roześmiał się cicho. Czasami Hansol naprawdę potrafił go rozbawić i w tym momencie mu się to udało idealnie. Z dobrym humorem poszedł do szafy i wyciągnął swoją, zakurzoną już nieco, śnieżnobiałą kurtkę, szalik i rękawiczki. Zanim to wszystko założył, znalazł też swoją bluzę, żeby nie było mu zimno, bo w końcu był w samej bokserce. Kiedy ubrał już to wszystko, do pokoju wszedł ciemnowłosy, który zaczął mu się przyglądać z dziwnym błyskiem w oku. - Jejciu... Wiesz co?
- Hm? - zapytał i niezbyt wiedział, o co może mu chodzić.
- Wyglądasz jak baranek!
- Że co? - znowu zaczęło mu się zbierać na śmiech.
- No poważnie, taki bielusieńki i jeszcze te twoje loczki to już w ogóle! - klasnął w dłonie zachwycony, a jego przyjaciel wybuchnął śmiechem. Szczerze mówiąc, to teraz czuł się mega oczarowany. Jeszcze nigdy nie słyszał tak pięknego śmiechu.
- Ty głupi jesteś, Hansollie. - podszedł do niego i musnął go w policzek, po czym szybko wybiegł z pokoju, rumieniąc się. Wydawało mu się, że robi to ostatnio zbyt często. Niższy natomiast położył dłoń na policzku, który przed chwilą został tak przyjemnie potraktowany, i westchnął rozmarzony.
- Hansol, jak tak dalej pójdzie, to wpadniesz po uszy... - wyszeptał do siebie i jeszcze przez moment stał w miejscu, ale nie chciał, aby BJoo zbyt długo czekał, dlatego też podążył za nim. Po jakimś czasie już znajdowali się na dworze, a różowowłosy wyglądał na naprawdę szczęśliwego. Biegał w tą i z powrotem, przez co Hansol nie mógł za nim nadążyć. - Baranku, zaczekaj na mnie! - zawołał i pobiegł w jego stronę, ponieważ znajdował się już daleko od niego, a on nie chciał go zgubić.
- Hihihi, jestem niczym baranek, który uciekł pasterzowi! - chichotał i co jakiś czas wskakiwał w zaspy śniegu.
- Tak, dokładnie. Tylko pasterza to wcale nie bawi! - jęknął i próbował go dogonić, aż nagle poczuł, że leci w dół. Dlaczego? Otóż dlatego, że ten rozbrykany baranek wskoczył na niego i oboje byli teraz cali w śniegu.
- Nie? W ogóle? - roześmiał się i nabrał trochę śniegu na dłoń, po czym dmuchnął go w twarz przyjaciela.
- Aigoo, będę cały mokry przez ciebie! - wydął dolną wargę, a chłopiec wytrzeszczył oczy.
- Mokry?! Naprawdę tak na ciebie działam? - uśmiechnął się znacząco i tym razem to starszy się zarumienił.
- Nie to miałem na myśli... - wymamrotał pod nosem i podniósł się, otrzepując ze śniegu.
- No ja wiem, ale rozchmurz się! Zobacz jak pięknie. - również wstał i zaczął wskazywać na śnieżnobiały krajobraz.
- Podoba ci się? - popatrzył na niego z uśmiechem.
- Tak. Dziękuję, że mnie wyciągnąłeś... I wiesz, gdyby nie ty, to chyba dalej siedziałbym jak taki forever alone i nie miał żadnego kontaktu z niczym co żyje. - wyszeptał, patrząc na niego z wdzięcznością.
- Nie ma za co. Kiedy ty jesteś szczęśliwy, ja też jestem. - poczochrał jego włoski i ruszył przed siebie, a BJoo od razu podążył za nim.
- Poważnie? - zapytał, ale nie odważył się na niego spojrzeć.
- Uhm. Odkąd tylko cię poznałem... Zafascynowałeś mnie i chciałem też ci pomóc. O wiele lepiej się czuję, kiedy widzę twoją radość aniżeli smutek. - odparł.
- Chyba jeszcze nigdy nie usłyszałem czegoś takiego od nikogo... - spuścił wzrok, czując, że robi mu się ciepło, choć na dworze jest -10 stopni.
- Naprawdę? To dziwne, bo ja gdybym był na miejscu ich wszystkich, to zrobiłbym wszystko, żebyś tylko się docenił, bo jesteś wspaniałą osobą. - zerknął na niego kątem oka i znowu zauważył, że chłopiec ponownie ma nienaturalny kolor skóry. Uśmiechnął się do siebie, i nie mówiąc już nic więcej, dalej spacerowali.


[BJoo]

Westchnął cicho, wypuszczając z ust parę i obserwował jak rozpływa się ona w powietrzu. Szedł wolnym krokiem za Hansolem, zastanawiając się nad ich relacją. Kim właściwie dla siebie byli? Kolegami? Przyjaciółmi? Obcymi ludźmi? Zawsze bardzo ciężko było mu interpretować zachowania ludzi względem niego, dlatego nie wiedział jak może nazywać jego relacje z nimi. W końcu tyle już „dobrych przyjaciół” wbiło mu nóż w plecy, że nie bardzo ufał pozorom. Ale czy to było fair w ten sposób oceniać Hansola? W końcu nic złego nie zrobił, a nawet na odwrót, więc dlaczego miałby mu nie ufać? Z drugiej strony życie zdążyło go nauczyć, że od ludzi lepiej się trzymać na dystans i nie angażować się za bardzo. Ale przychodziły takie momenty, że brakowało mu tego ciepła i czułości ze strony drugiej osoby. Kiedy dostał od starszego choć namiastkę tego uczucia, zapragnął więcej, ale w życiu by się nie odważył na taki krok. A Hansol widział w nim przyjaciela, był nim zafascynowany, ale nie zdawał sobie spawy w co się pakuje. Przecież nigdy nie wiadomo jak potoczy się jego choroba. Może z niej wyjdzie, wróci do domu i wszystko będzie w porządku, ale może znowu diametralnie schudnie, czego jego organizm na pewno już nie wytrzyma. Czy jest na tyle samolubny, by wciągnąć w swoje problemy Hansola i pozwolić mu cierpieć? Z drugiej strony widząc jego zaangażowanie nie sądził, że łatwo byłoby się go pozbyć… Z resztą, chwila, on wcale tego nie chciał. Chciał spędzać z nim każdą wolną chwilę, chciał otrzymać choć tą odrobinkę ciepła. Ale cholernie się bał, co przyniosą kolejne dni…
- Baranku, co mi tak milczysz? - zapytał starszy, szturchając go w ramię.
- Zamyśliłem się, przepraszam. - uśmiechnął się delikatnie, po czym nagle kichnął.
- Ej, ej tylko żeby zaraz nie było, że się przeze mnie rozchorujesz. - zmartwił się, od razu przyglądając mu się z uwagą.
- Uh… Jak to możliwe, że jestem cieplej ubrany od ciebie i jest mi zimno? - zapytał, patrząc na kurtkę Hansola, która nie wyglądała na jakąś bardzo grubą.
- Widzisz, nam grubasom jest łatwiej przetrwać zimę. - zaśmiał się, a BJoo tylko prychnął pod nosem. - Chodź, zaraz cię rozgrzejemy. - uśmiechnął się i zaprowadził go do kawiarni, która była nieopodal.
- Nigdy tu nie byłem. - powiedział młodszy, wchodząc do środka i zdejmując czapkę. Wystrój był naprawdę świetny, a z racji, że zbliżały się święta, wszędzie królowały kolorowe lampki. Oświetlenie było marne, ale dzięki temu panował półmrok, który też dodawał klimatu. Zadowolony usiadł przy stoliku i dalej się rozglądał. Po chwili dołączył do niego Hansol, który postawił przed nim kubek z gorącą czekoladą i usiadł naprzeciwko.
- Dziękuję. - uśmiechnął się promiennie i zaczął dmuchać w gorący napój.
- Nie wiem tylko, czy twoja dieta zawiera takie ilości czekolady jakimi cię zasypuję. - zaczął się zastanawiać, ale i tak nie potrafiłby mu jej pożałować, kiedy widział z jakim smakiem ją zawsze jadł. Kto by pomyślał, że widok jedzącego człowieka potrafi sprawiać tak ogromną radość.
- Pierdziele to. A niby od czego mam przytyć? Od tych warzyw, które mi dają? Kiedyś czytałem, że marchewka zawiera ujemne kalorie, więc nie wiem co za debil wymyśla takie menu…
- Dobra mądralo pij, bo zaraz ci ostygnie. - zaśmiał się starszy i cały czas przyglądał mu się z uwagą. Parsknął rozbawiony, kiedy BJoo wziął większego łyka, a na jego buzi został się „wąsik” po czekoladzie. Odruchowo wyciągnął do niego dłoń, ale młody akurat nie patrząc teraz w jego stronę, odskoczył, nie wiedząc co się dzieje.
- Czekaj… - powiedział ściszonym tonem i delikatnie starł opuszkiem palca ślad po słodkim płynie. Ten krótki kontakt sprawił, że różowowłosemu momentalnie zrobiło się gorąco i bynajmniej nie wywołał tego przed chwilą wypity napój. Niewiele myśląc przejechał po tym miejscu językiem, tym samym poprawiając jego pracę, a Hansol momentalnie odwrócił wzrok. Chcąc zmienić temat, zerknął w stronę okna.
- O raju, ale teraz wcześnie się robi ciemno. Idziemy dalej? - zapytał chłopaka, który teraz przytaknął tylko, po czym ubrali się i wyszli. BJoo po raz kolejny zachwycał się krajobrazem, który był po prostu przepiękny. Zdecydowali, że w drodze powrotnej zahaczą o park, który ponoć był niezwykle udekorowany. Informacja okazała się być sprawdzona. Ciemne uliczki oświetlane były przez latarnie, które sprawiały, że śnieg błyszczał niczym rozsypane diamenciki. Niektóre drzewa owinięte były świątecznymi lampkami, a wszędzie dookoła stała masa bałwanów ulepionych przez dzieciaki. Największym jednak plusem tego miejsca było to, że było ono pozbawione żywej duszy. Byli tam sami, dzięki czemu mogli sobie spokojnie rozmawiać, bez obaw, że ktoś może usłyszeć dziwne zdanie wyrwane z kontekstu. Nagle BJoo zauważył, że nad zamarzniętym stawem przebiega most, na który jak wiadomo od razu się udał. Stanął na środku opierając się o barierkę i obserwował jak płatki śniegu leniwie opadają na staw i tworzą na nim coraz to grubszą puchową pokrywę. Bardzo lubił takie widoki, uspokajało go to. Przymknął oczy, wsłuchując się w błogą ciszę i uśmiechnął się pod nosem. Po chwili usłyszał czyjeś kroki na moście, ale nie przejął się tym, wiedząc, że to tylko Hansol do niego dołączył. Zdziwił się jednak, kiedy poczuł, że jego ręce obejmują go w pasie, a on sam wtula się w jego plecy. Zamarł, nie wiedząc co zrobić, ale jednocześnie czerpał z tej chwili ogromną przyjemność. Lubił kiedy tak go przytulał. Dosłownie czuł jak ciepło zalewa go od stóp do głów. Po jakimś czasie uznał jednak, że ta chwila trwa zbyt długo, a żaden z nich się jeszcze nie odezwał.
- Hyung..? - zaczął, ale natychmiast przerwał, bo Hansol oparł brodę o jego ramię.
- Widzisz te płatki? - wskazał palcem na wirujący w powietrzu śnieg. - Są takie jak ty. Tak idealne, a maleńkie i kruche…
- Są piękne. - powiedział, przypominając sobie, że każdy z nich ma swój niepowtarzalny kształt. - Też chcę być taki.
- Ale zobacz… - wymruczał pod nosem starszy i wyciągnął dłoń przed nos chłopaka, aby dobrze widział, że płatek, który dotknął jego ciepłej skóry, od razu się rozpuścił. - Tak łatwo je stracić… -  BJoo przyglądał się z uwagą, jak po pięknym, lodowym kryształku została maleńka odrobina wody. Nie za bardzo wiedział, co mu na to odpowiedzieć, więc milczał. Po chwili poczuł, że Hansol go odwraca w swoją stronę tak, aby byli twarzami zwróceni do siebie. Starszy położył dłoń na jego chłodnym policzku i popatrzył na niego z powagą w oczach i ogromną troską. - ByungJoo… Nie chcę cię stracić… - wyszeptał dosyć rozpaczliwym tonem i przyciągnął do siebie chłopaka, zamykając przestrzeń między nimi czułym pocałunkiem.


[Hansol]

Całował jego miękkie wargi delikatnie i czule, przy czym tulił go do siebie mocno, ale też uważał, żeby nic mu nie zrobić zbyt mocnym uściskiem. To nie tak, że nie wiedział co robi. Bardzo dobrze to wiedział, zdawał sobie sprawę ze swoich poczynań. Chciał, od tak dawna chciał to zrobić... Jednak bał się. Naprawdę nie chciał go stracić... Dopiero teraz uświadomił sobie, że bez niego jego życie nie byłoby już takie samo. Byłoby po prostu niczym. Jak na razie nie czuł żadnego odezwu ze strony BJoo, ale nie przejmował się tym. Nawet, jeżeli zostanie odtrącony, to chce nacieszyć się tą chwilą jak najdłużej. Po dłuższej chwili młodszy niepewnie wjechał dłońmi na jego ramiona, a następnie objął go za szyję, i zaczął odwzajemniać pocałunek. Ciemnowłosy był tym zaskoczony, bo czy to by znaczyło, że... On też tego chce? Westchnął z zadowoleniem i pogłębił pocałunek, wjeżdżając językiem do jego ust. To było takie urocze, kiedy ByungJoo nieśmiało musnął go swoim. Chcąc dodać mu odwagi, zaczął zaczepiać językiem jego język, aby go trochę rozruszać. Dodatkowo zacieśnił uścisk, a po chwili poczuł, jak baranek wsuwa swoje chudziutkie paluszki w jego włosy i mizia nimi delikatnie jego skórę. Było mu tak niesamowicie dobrze, będąc tak blisko niego... W końcu ich gorący pocałunek dobiegł końca i odsunęli się od siebie nieco, próbując opanować przyspieszony oddech.
- Ja też nie chcę cię stracić... - wyszeptał ze łzami w oczach.
- Byungie... - położył dłoń na jego policzku.
- Hansollie... Nie odchodź... Nie zniosę tego... - położył dłoń na jego dłoni, pozwalając aby pojedyncza łza wypłynęła z jego zaszklonego oka.
- Nie zrobię tego... Bez ciebie moje życie... Straciłoby swój sens... - powiedział, ocierając jego łzę. Młodszy, słysząc to, rozpłakał się na dobre, i wtulił w niego z całych sił.


* * *

- Naprawdę musisz iść? - jęknął, opadając bezsilnie na swoje szpitalne łóżko i zrobił smutną minkę.
- Widziałeś, że mnie wyganiają... Jest już bardzo późno. - usiadł obok niego, po czym pogłaskał go po włosach.
- Nie słuchaj ich. Nie wypuszczę cię stąd! - zmarszczył nos wstając i zamknął drzwi na klucz. - Widzisz, nie wyjdziesz. - wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem, a starszy roześmiał się.
- Ja to nie wiem. Byliśmy na tak długiej wyprawie, mroźnej, ciemnej... A ty dalej tyle energii. - pokręcił głową, zbliżając się do niego, a BJoo od razu wpadł mu w ramiona, przymykając oczy.
- Tak naprawdę to zasypiam. - wyszeptał, owiewając jego skórę gorącym oddechem, co sprawiło, że Hansol poczuł, jak przechodzą go dreszcze.
- Och... Jaki śpioch... - złapał go za podbródek, unosząc jego głowę oraz patrząc mu teraz prosto w oczy.
- E tam, zaraz śpioch... - zrobił dość zabawną minę, przez co jego przyjaciel zachichotał cicho.
- No, a nie? - uszczypnął go w policzek.
- Lubisz mnie drażnić, co?
- Tylko troszkę. - uśmiechnął się szeroko, co różowowłosy odwzajemnił i musnął jego usta.
- A ty lubisz mnie całować, co? - odwzajemnił muśnięcie z chęcią.
- Tylko troszkę. - wytknął mu język i złapał za rękę, po czym pociągnął go na łóżko.
- A teraz chcesz mnie zaciągnąć do łóżka? No no, nie sądziłem, że jesteś taki szybki. - poszedł za nim grzecznie, kładąc się na wolnym miejscu obok chłopca.
- Aish, głupek! - walnął go w ramię, ale po chwili wtulił się w niego. Leżeli tak w milczeniu, co wcale im nie przeszkadzało. Ta cisza nie była niezręczna, czuli się przy sobie naprawdę swobodnie, nie ważne czy rozmawiali, czy nie. Hansol tulił go do siebie i głaskał z czułością po głowie, wpatrując się w jego twarz, która według niego była największym pięknem na tym świecie. - Czemu tak patrzysz? - odezwał się w końcu, czując nieustanne spojrzenie starszego na sobie.
- Podziwiam twoje piękno. - wyszeptał, bawiąc się teraz kosmykami jego włosów.
- Gdzie ty tu widzisz piękno... Sama skóra i kości... - spuścił wzrok, patrząc teraz na swoje odsłonięte ramiona i ręce, które były naprawdę chude. Nawet dosyć obcisła bokserka na nim wisiała.
- Nie prawda. Może i jesteś chudy, ale to nie znaczy, że nie możesz być piękny. Jest to pojęcie względne i każdy ma inne wyobrażenie tego... A kiedy ja patrzę na ciebie, to widzę doskonałość w każdym calu... - powiedział cicho, przejeżdżając dłonią po jego policzku, potem po szyi, aż w końcu dotarł na jego ramię. Jego dotyk był tak subtelny i delikatny, że BJoo niemal się rozpłynął. Westchnął mimowolnie, wpatrując się w Hansola, który nie zaprzestawał swojej wędrówki, jadąc teraz wzdłuż ręki, póki nie napotkał jego dłoni. Nie mogąc się powstrzymać, złapał go za nią i splótł ich palce ze sobą.
- H-Hansollie... - przełknął ślinę, która zalegała mu w jamie ustnej i zbliżył się do niego jeszcze bardziej.
- Tak, baranku? - spytał, uśmiechając się. Widział, jak na niego działał, co bardzo mu się podobało.
- Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało... - ścisnął mocniej jego dłoń, nie mając zamiaru jej puścić ani na chwilę.
- Mogę to samo powiedzieć o tobie. - spojrzał na niego z łagodnym wyrazem twarzy. Jeszcze przez chwilę tak mu się przypatrywał, aż przegrał walkę ze swoją silną wolą i pocałował go delikatnie. Powoli czuł, że uzależnia się od dotyku jego warg. Chłopiec odwzajemnił pocałunek, nie mogąc przestać się uśmiechać. Po tym wszystkim Hansol okrył ich szczelnie kołdrą, a po jakimś czasie zasnęli wtuleni w siebie. Naprawdę nie sądził, że spotka go coś takiego... A przecież przyszedł tu tylko pomagać przypadkowym osobom. Nie miał zamiaru się do nikogo przywiązywać, a tym bardziej zakochiwać się. A tu proszę... Taka niespodzianka. To chyba była ostatnia rzecz, której się spodziewał po pobycie tutaj. Jednak wyszło jak wyszło... I wcale tego nie żałował. ByungJoo od początku zwrócił jego uwagę, a poznając go coraz bliżej i bliżej uznał, że jest kimś naprawdę wyjątkowym. Nie powinien tu trafić, nie zasłużył na to, co go spotkało. Powinien mieć wszystko co najlepsze i właśnie to chciał zrealizować. Chciał mu dać wszystko, co najlepsze, chciał go uszczęśliwiać na każdym kroku i widzieć ten jego cudowny uśmiech najczęściej jak się tylko da. Tak właśnie powinno wyglądać jego życie. A nie, bo co to za życie wśród jakichś psycholi, którzy dodatkowo cię dręczą i tak naprawdę nie zdają sobie z niczego sprawy? BJoo na pewno na to nie zasługiwał... Już on się postara, żeby wyszedł z tej okropnej choroby i mógł znowu normalnie żyć, jak każdy chłopak w jego wieku. Oczywiście u jego boku... Tego chyba chciał najbardziej. Być z nim już zawsze... To on chciał mu dawać to szczęście, którego jak dotąd nie miał. Mógłby zrobić dla niego wszystko, byle tylko był przy nim... Na tym mu zależało najmocniej. Nie wyobrażał już sobie życia bez niego, to nie byłoby to samo. Wiedział, że się uzależnił... I akurat tego na pewno nie miał zamiaru leczyć, bo to uzależnienie nie było złe. Chciał to jakoś nazwać, ale jak... Jak nazwać uzależnienie od osoby, która daje szczęście, sprawia, że życie nabiera pięknych barw, a w sercu panuje radość, dając tym samym pogodę ducha? Może... Miłość? Nie... Nie może. Na pewno. To właśnie nazywa się miłość.


[BJoo]

Wszystko układało się naprawdę dobrze. BJoo nie spodziewał się, że razem z Hansolem tak się do siebie zbliżą. Czuł się naprawdę szczęśliwy, bo wiedział, że jego przyjacielowi naprawdę na nim zależy. No właśnie… Przyjacielowi? W zasadzie mimo tych drobnych pocałunków i uścisków żaden z nich nie zaproponował, aby ich relacje rozwinęły się na coś większego. Obaj zdawali sobie sprawę ze swoich uczuć, ale chyba po prostu jeszcze nie nadarzyła się taka chwila, aby można było je wyznać wprost. BJoo obudził się z uśmiechem na ustach i z chęcią powitał nowy dzień. Natychmiast poszedł doprowadzić się do porządku i ogarnął szybko w pokoju. Z niecierpliwością czekał na przybycie Hansola, aby móc na niego skoczyć i wtulić się w niego ze wszystkich sił. Jednak minęły już dwie godziny, a chłopak się nie pojawił. Zaniepokojony różowowłosy chwycił swój telefon, chcąc do niego zadzwonić, i jak na zawołanie przyszedł do niego sms.
Od: Hansollie <3
Baranku wybacz, ale nie mogę dziś przyjść. Potem Ci wszystko wyjaśnię. Dbaj o siebie. <3 Zasmucony BJoo odłożył telefon na łóżko i po chwili sam się na nim położył, przytulając się do dużej, puchatej poduszki. Od razu stracił ochotę do wszystkiego i przymknął oczy, modląc się w myślach, aby była to tylko jednorazowa niedyspozycja. Tak strasznie chciał go zobaczyć i miał nadzieję, że już jutro się zjawi.


* * *

Nie przyszedł. ByungJoo chyba przez parę godzin siedział skulony na łóżku i wpatrywał się w drzwi, które przez cały dzień nawet nie drgnęły. Czasami uronił parę łez, ale to było nic w porównaniu z kolejnymi dniami, w których również zabrakło obecności Hansola. Pewnego ranka zerknął na wiszący na ścianie kalendarz i westchnął głośno.
- To już tydzień... Hansol, gdzie jesteś...? - wyszeptał sam do siebie, zerkając w stronę telefonu czy może czasem nie dostał od niego jakiejś wiadomości. Nic, zero znaków życia. BJoo czuł się totalnie załamany. Nie wiedział co się dzieje, a tęsknota za chłopakiem wprowadzała go w istne szaleństwo. Przez całe dnie siedział na łóżku i płakał, cały czas zerkając z nadzieją na drzwi. W tej chwili faktycznie czuł się jak prawdziwy psychol, ale z drugiej strony można by stwierdzić, że po prostu się od starszego uzależnił. Ta myśl jednak wcale go nie pocieszała, bo uczucie bólu i pustki w sercu z każdą chwilą rosło coraz bardziej. Miał już takie momenty, kiedy chciał uciec z tego miejsca i zacząć go szukać, ale powstrzymywała go jedna myśl. A co jeśli on specjalnie się od niego odciął? Co jeśli się nim znudził, albo po prostu nie podołał z jego problemem i uznał, że wziął na siebie zbyt wielki ciężar? Co jeśli go zostawił i nie ma najmniejszego zamiaru wrócić? BJoo załamany rzucił się na poduszkę i zaczął płakać, choć czuł, że już chyba nie ma czym. Oczywiście nie trudno było się domyślić, że od czasu kiedy Hansol nie przychodził, chłopak był na totalnej głodówce. Przez ostatnie dwa dni czuł się naprawdę strasznie. Nie dość, że był bardzo osłabiony to jeszcze okropnie bolał go brzuch. Pielęgniarki nie miały o tym wszystkim najmniejszego pojęcia, ponieważ tak jak obiecał starszemu, jadł wszystko co mu dano. Problem polegał na tym, że kiedy tylko wracał do pokoju, biegiem wpadał do łazienki i wszystko zwracał. Nie miał pojęcia czy to na tle nerwowym, czy może dlatego, że w jego durnej głowie raz pojawiła się myśl, że przez to, że ostatnio przytył przestał być dla Hansola atrakcyjny. Oczywiście miał świadomość, że gdyby chłopak usłyszał tą teorię, to od razu by ją wyśmiał, ale no cóż… Różne rzeczy chodzą po głowach desperatom. Kiedy różowowłosy stał przy kalendarzu i wykreślał jedenasty dzień katorgi, usłyszał głośny trzask drzwi. Niezainteresowany zerknął w ich kierunku, domyślając się, że to pewnie znowu jedna z pielęgniarek. Jaki to był zaskoczony, kiedy okazało się, że w jego pokoju stał nikt inny jak Hansol.
- ByungJoo! - powiedział z miną jakby się wahał przed podejściem do niego.
- C-Co ty tu robisz...? - zapytał, cały czas zastanawiając się, czy nie ma czasem jakiś zwidów.
- Tak strasznie tęskniłem! - nie wytrzymał w końcu i podszedł do niego od razu go przytulając. BJoo jednak nie odwzajemnił jego uścisku, tylko stał sztywny jak kłoda. - Coś nie tak...?
- Teraz nagle sobie o mnie przypomniałeś? - powiedział ze złością, starając się nie zacząć przed nim beczeć, ale kiedy poczuł napływające do jego oczu łzy, odwrócił się na pięcie i usiadł na łóżku skulony. Starszy przez chwilę patrzył na niego, jakby nie wiedział co powiedzieć, ale w końcu ukląkł przed łóżkiem, jednocześnie opierając się o nie.
- BJoo przepraszam… Miałem ogromne problemy… Naprawdę nie miałem jak… Eh… - zaczął gubić się w słowach, patrząc niego przepraszającym, ale i błagalnym spojrzeniem.
- Co się stało? - zapytał beznamiętnym tonem.
- Moi rodzice mieli wypadek samochodowy. Ich obrażenia były zagrażające życiu. Właściwie to przez pierwsze cztery dni byłem pewien, że zostanę sierotą. - powiedział z ogromną powagą, wpatrując się w zszokowanego teraz chłopaka.
- A-Ale żyją prawda? - zapytał przerażony, bo zdał sobie sprawę, że on tu odstawia głupawe sceny, kiedy jego przyjaciela spotkała taka tragedia.
- Tak, wszystko jest już w porządku. Jeszcze nie dostałem informacji, kiedy wyjdą ze szpitala, ale jest dobrze. - uśmiechnął się pocieszająco, ale znów spoważniał i poniósł się nieco, by móc pogłaskać go po policzku. - Naprawdę bardzo przepraszam… Powiedz… Nienawidzisz mnie…?
- Oczywiście, że nie… Ja po prostu tak cholernie tęskniłem. I nie wiedziałem co się dzieje... Myślałem, że mnie nie chcesz… - wychlipał pod nosem i zaniósł się płaczem, chowając buzię w dłoniach.
- Nie opowiadaj takich bzdur. - Hansol w końcu postanowił wstać i usiąść obok niego, po chwili się do niego przytulając. Miał nadzieję, że tym razem go nie odepchnie. - Nigdy cię nie zostawię… Baranku, jesteś dla mnie wszystkim… - wyszeptał mu do ucha, głaszcząc go uspokajająco po włosach.
- Naprawdę? - zapytał, zerkając na niego niepewnie, a starszy uśmiechnął się i pocałował go w czoło.
- Tak… - przerwał, bo usłyszał charakterystyczny dzwonek sygnalizujący, że jest pora obiadu. - Chodź coś zjeść. Słyszałem, że przez ten czas bardzo ładnie się sprawowałeś. - uśmiechnął się zadowolony, a BJoo niepewnie pokiwał głową. Nie chciał, żeby Hansol poznał prawdę, bo przecież obiecał mu kiedyś, że co by się nie działo, to będzie normalnie jadł. Kiedy wstał od razu poczuł, że kręci mu się w głowie, a nogi miał jak z waty. Na szczęście jego przyjaciel tego nie zauważył i otworzył przed nim drzwi, machając ręką na znak tego, że ma się pospieszyć. Przetarł oczy dłonią, mając wrażenie, że jakoś dziwnie obraz mu się rozmazuje, ale nie przejmując się tym, poszedł za chłopakiem. Kiedy tak szedł korytarzem miał wrażenie, że Hansol idzie naprawdę szybkim krokiem i coraz bardziej się od niego oddala. Nawet nie zdążył zarejestrować, kiedy zrobiło mu się ciemno przed oczami i upadł na ziemię.


[Hansol]

Widząc, że młodszy osuwa się na ziemie, od razu pobiegł w jego stronę z przerażeniem.
- BJoo! Baranku, obudź się! Halo, słyszysz mnie?! - położył dłoń na jego ramieniu i potrząsał nim lekko, ale widząc, że nie dawało to żadnych rezultatów, bez zastanowienia złapał go, po czym podniósł i trzymając go na rękach pognał do oddziału, gdzie znajdował się jego lekarz.
- O Boże Hansol, co się stało? - doktor, widząc nieprzytomnego BJoo podbiegł do niego szybko i wskazał mu, aby położył go na łóżku.
- Nie wiem, miałem go zaprowadzić na karmienie i nagle zemdlał... - powiedział zrozpaczony, patrząc na swojego ukochanego i trzymając go mocno za rękę.
- Niedobrze... Odsuń się, muszę go obejrzeć. - przepędził go, a chłopak niechętnie wykonał polecenie. Mężczyzna najpierw sprawdził mu puls, który okazał się stabilny tak jak i oddech. Przyłożył mu dłoń do czoła odkrywając, że ma gorączkę. - Jest bardzo niedobrze. Siostry, przygotujcie dla niego łóżko na oddziale leczniczym, trzeba go tam zanieść.
- Ja to zrobię. - odezwał się ciemnowłosy, ponownie podchodząc do nieprzytomnego chłopca.
- Dobrze, szybko. Musimy mu podłączyć kroplówkę i postarać się obudzić. Bo szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia co mu jest. Ma bardzo wysoką gorączkę i wygląda na to, że znowu schudł.
- Ale przecież jadł regularnie...
- Toteż właśnie młody człowieku. - popatrzył na pielęgniarki, które przyszły z informacją, iż łóżko jest już naszykowane. - Weź go i chodź za mną. - skinął głową na starszego, na co on szybko podniósł swojego przyjaciela i ruszył za nim. Był naprawdę przejęty tym wszystkim, a widok jego baranka w takim stanie przyprawiał go o dreszcze i to wcale nie te dobre. Ledwo co powstrzymywał się od płaczu, bo nie miał pojęcia co mu się stało. Przecież już było tak dobrze i nagle wraca do poprzedniego stanu? Kiedy dotarli do odpowiedniej sali położył go z ogromną delikatnością i stanął obok, przyglądając się mu z trwogą. - Najlepiej będzie, jeżeli teraz wyjdziesz. Musimy go przebadać i sprawdzić co jest przyczyną tego wszystkiego... Ale zostań na poczekalni, jak tylko się czegoś dowiemy to cię zawołam. - odparł z poważnym wyrazem twarzy, a Hansol kiwnął głową, ostatni raz patrząc na młodego, po czym opuścił salę.


* * *

Minęło pół godziny, a on dalej siedział na krześle i odchodził od zmysłów, bo nikt nie chciał mu powiedzieć, co się dzieje. A przecież obiecywali mu, że jak tylko będzie coś wiadomo to dowie się o tym pierwszy! Wściekły walnął pięścią w siedzenie obok, a po chwili schował twarz w dłoniach, próbując się uspokoić. Tak strasznie się bał, nie mógł go stracić... Nie dość, że tak długo się nie widzieli, to jeszcze teraz to. Życie jest niesprawiedliwe. A on myślał, że w końcu szczęście zaczęło mu sprzyjać...
- Kim Hansol? - zza drzwi sali wychyliła się nieznajoma mu kobieta, którą widział parę razy jak kręciła się, chodząc z jakimiś dziwnymi rzeczami. Od razu poderwał się z miejsca.
- Tak, czy BJoo już się obudził? - zapytał, nie zdając sobie sprawy, że był cały zapłakany.
- Obudził się i bez przerwy powtarza twoje imię... - powiedziała, patrząc na niego ze współczuciem, a on bez wahania wbiegł do środka.
- Byungie, żyjesz! - krzyknął, nie zważając na ludzi wokół i podbiegł do niego, przytulając go.
- Żyję... - odwzajemnił uścisk i pogłaskał go po głowie. Lekarz odchrząknął głośno, przez co ciemnowłosy zawstydzony odsunął się od chłopaka i spojrzał na mężczyznę.
- Okazało się, że ByungJoo przez prawie dwa tygodnie wymiotował po każdym posiłku, dlatego też jego organizm nie otrzymywał żadnych składników odżywczych i po prostu to dosyć poważnie odbiło się na jego zdrowiu. Na szczęście nie było aż tak źle, aby zagrażało to jego życiu. Zbiliśmy mu gorączkę i teraz powinien dużo odpoczywać, a przede wszystkim regularnie jeść i NIE wymiotować. - przedostatnie słowo powiedział z dużym naciskiem, po czym spojrzał karcąco na chłopca.
- Dobrze, dopilnuję żeby tak było. - Hansol niemal wyszeptał to zdanie, a lekarz uśmiechnął się lekko i opuścił już salę wraz z pielęgniarkami.
- Hyung... - odezwał się w końcu, patrząc na niego przepraszająco. Niższy odwrócił się w jego stronę ze smutnym wzrokiem.
- Dlaczego to zrobiłeś? - ruszył, po chwili znajdując się przy jego łóżku. - Dlaczego...? Czy to przeze mnie? Dlatego, że nie przychodziłem? - usiadł, wbijając w niego swój wzrok wyrażający lekki żal.
- No... Ja... M-Myślałem, że już mnie nie chcesz... Że mnie zostawiłeś... - powiedział łamiącym się głosem. Ciemnowłosy chwycił jego dłoń i splótł ją ze swoją.
- Myślisz, że mógłbym cię okłamać? Przecież mówiłem, że nigdy tego nie zrobię... I to nie raz. Więc skąd ci to przyszło do głowy?
- Nie wiem... Uznałem, że może po prostu już ci się nie podobam... Że przybierając na wadze stawałem się dla ciebie coraz mniej atrakcyjny, aż w końcu w ogóle przestałem być interesujący... - wyszeptał z bólem, a Hansol wytrzeszczył oczy. Oczywiście miał świadomość, że ludzie chorzy na anoreksję miewają takie myśli... Pewnie myślał, że skoro jest „gruby” to już go nie kręci.
- Baranku, co ty opowiadasz? Bardzo mi się podobasz, strasznie... I nie ważne ile będziesz ważył, zawsze tak będzie. - pogłaskał go po policzku chcąc, aby mu zaufał. Nie chciał, żeby czuł się przy nim niepewnie, żeby był niepewny jego uczuć do niego. - Byungie... Ja... - zaciął się na chwilę, a chłopiec przyglądał mu się uważnie. To spojrzenie sprawiało, że czuł się coraz bardziej spięty i bał się, jak zareaguje na jego wyznanie. - K-Kocham cię... - w końcu wypowiedział te dwa słowa, które od dawna krążyły mu po głowie zawsze wtedy, kiedy był z nim. Młodszy słysząc to zamarł, wyglądając przez to jakby zobaczył ducha. - I... Chcę... Chcę... Być twoim chłopakiem... - powiedział, starając się tylko nie spuścić z niego wzroku.
- Umm... - nagle zapomniał słów. To sprawiło, że Hansol poczuł, jakby świat mu się zawalił. W tej chwili jego myśli wypełniały same czarne scenariusze, a milczenie chłopaka jeszcze bardziej go dobijało. Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku i zaczął powoli wstawać, ale zatrzymała go dłoń chłopca, który ścisnął tą jego nieco mocniej. - Zostań... Nie odpowiedziałem ci jeszcze.
- Ale ja już znam odpowiedź... I przepraszam za kłopoty... Najlepiej jak... - urwał, bo BJoo przyciągnął go do siebie i wpił się rozpaczliwie w jego usta, trzymając go blisko przy sobie. Hansol zaczął odwzajemniać pocałunek, zamykając oczy i pozwalając łzom wypływać z nich bezkarnie. Baranek wtulił go w siebie, obdarowując jego wargi czułością i delikatnością, ponieważ chciał mu pokazać, że nie ma się czego obawiać. Po tym jak odsunęli się od siebie położył dłoń na jego policzku.
- Ja też cię kocham Hansollie... I chcę, żebyś był moim chłopakiem. Od początku tego chciałem... - szepnął, głaszcząc teraz jego policzek.
- Poważnie...? - zapytał niepewnie.
- Tak. I nie pozwalam ci już więcej, żebyś zostawiał mnie na tak długo... Bez ciebie nie mam ochoty na nic... Jest mi wtedy strasznie źle. Tylko kiedy jesteś obok mogę być szczęśliwy. - znowu musnął jego usta.
- Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. - uśmiechnął się delikatnie, patrząc mu w oczy.
- Dobrze Hansollie. - odwzajemnił uśmiech i przytulił go do siebie.


[BJoo]

Nigdy by się nie spodziewał, że dojdzie do takiej sytuacji. Przez ludzką złośliwość, odseparował się od nich, bojąc się niekończącej się krytyki. To właśnie jego „niby przyjaciele” sprawili, że popadł w tak ciężki stan. Z początku cieszył się że schudł, bo przynajmniej przestał być już takim grubasem, ale kiedy sprawy zaszły za daleko, zaczynał tego żałować. Z miesiąca na miesiąc coraz bardziej zaczynał tracić nadzieję na powrót do normalności, a jednak życie potrafi zaskoczyć. Nie podejrzewał, że skoro to ludzie go w to wciągnęli, ktoś inny go z tego wyciągnie. Zawsze miał świadomość, że ta choroba jest tylko jego i to właśnie on musiał sobie z nią poradzić, dlatego odpychał wszystkich, którzy nawet mieli pokojowe zamiary. Tak bardzo się mylił. Teraz patrząc na to z perspektywy czasu był pewien, że nie poradziłby by sobie, gdyby nie Hansol. Dzięki niemu czuł się zmotywowany do życia, a więc do jedzenia również. To właśnie dzięki niemu zaczął znów regularnie się odżywiać, dzięki niemu uśmiech nie chciał mu zejść z buzi, a przede wszystkim dzięki niemu po dwóch miesiącach nareszcie opuścił to straszne miejsce. Myślał, że kiedy będzie już mieszkał u siebie pod okiem swojej rodzicielki, Hansol będzie mógł skupić się na swoich zajęciach i jego odwiedziny będą rzadsze. W tym również się mylił. Chłopak dalej codziennie do niego przychodził i dopytywał się jego matki czy wszystko regularnie je. BJoo czasem czuł się dziwnie, kiedy starszy wszedł w tak luźne kontakty z jego mamą, że zachowywał się w jego domu tak jakby był u siebie. Co prawda nie przeszkadzało mu to, ale kiedy słyszał jak ustalają w kuchni rozpiskę kto którego dnia dla niego gotuje… zaczął się o nich porządnie martwić. Nie mniej jednak strasznie się cieszył z takiego obrotu spraw, a najbardziej cieszył się z czasu, który mógł spędzić ze swoim chłopakiem.
- Hansol idź już sobie, co? - jęknął, leżąc wpół przytomny na biurku.
- Baranku, nie zostało nam się wiele. Zobacz, kiedy podstawisz ten wzór skróconego mnożenia i doprowadzisz to wszystko do postaci czynnikowej… - przerwał, bo BJoo zabrał mu książkę i rzucił nią o ścianę.
- Na miłość Boską, jest pierwsza w nocy! - krzyknął zirytowany.
- Ale w poniedziałek masz z tego test, a wszyscy wiemy, że tego nie ogarniasz. Chcesz powtarzać rok? - skrzyżował ręce na piersi, choć doskonale wiedział, że jego baranek i tak już nic z siebie nie wyciśnie. On natomiast jęknął głośno i spojrzał na niego wyczerpany. Miał nadzieję, że kiedy jego waga wróci do normy, Hansol już nie będzie musiał go na każdym kroku męczyć, a tu taka miła niespodzianka. Okazało się, że kiedy wrócił do szkoły miał ogromne zaległości i nauczyciele postraszyli go, że najprawdopodobniej nie zda. Rzecz jasna straszy podszedł do tego z kolejnym bojowym nastawieniem i teraz każdą wolną chwilę spędzali na nauce. - Nie chce… ale przecież możemy się tym zająć jutro, prawda?
- Oj nie martw się, na pewno się zajmiemy. - uśmiechnął się szeroko i pogłaskał różowowłosego po policzku.
- Chyba naprawdę jesteś zmęczony…
- No brawo...! - już miał powiedzieć, że jego ukochany Amerykę odkrył, ale zamilkł kiedy ten zaczął go prowadzić do łóżka. Od razu się do niego wpakował i złapał chłopaka za rękę. - Nie wracaj do domu, jest późno.
- No, ale co na to twoja…
- Mama śpi, a znając ciebie to i tak wstaniemy przed nią. - popatrzył na niego, a Hansol uśmiechnął się rozczulony, widząc jak oczka BJoo mimowolnie się zamykają.
- Posuń się. - powiedział krótko i położył się obok niego, od razu wtulając się w jego plecy. Nie wiadomo dlaczego, ta pozycja stała się ich ulubioną i bardzo często w niej przebywali. Przez chwilę głaskał go po ramieniu, z zadowoleniem dochodząc do wniosku, że już zaczyna wyglądać jak ludzka kończyna, a nie kość okryta bladą skórą. Osobiście uważał, że BJoo w każdym stanie wyglądał pięknie, ale rzecz jasna preferował ten, który nie zagrażał jego życiu. Na szczęście ten problem był już za nimi, a teraz przyszło im zmagać się z kolejnym. Mimo wszystko Hansol wierzył, że skoro wygrali z tą wcale nie łatwą chorobą, to wspólnie poradzą sobie ze wszystkim.