niedziela, 2 listopada 2014

HanJoo

Witamy serdecznie wszystkich naszych wiernych, ale i nowych czytelników :) Postanowiłyśmy na dobre połączyć siły i wymieszać je z szalonymi pomysłami. Efekt tej współpracy będziemy wstawiać właśnie na tego bloga, więc wszystkich kochających gejpopy (a zwłaszcza JongKey x3) witamy z otwartymi ramionami. Postanowiłyśmy zadebiutować naszą ulubioną historią, która rozczuli serduszka nawet największych twardzieli :3 A teraz nie przedłużając już, zapraszamy do czytania i zachęcamy do zostawienia po sobie śladu, ponieważ na podstawie komentarzy ocenimy jak duże jest zainteresowanie tym blogiem i czy mamy dodawać nowe opowiadania :)

BJoo - Japońskie oczko
Hansol - blingbling 





[BJoo]

Już dobre dziesięć minut siedział i odchylał się na wszystkie strony, starając się uniknąć łyżki, którą pielęgniarka za wszelką cenę chciała mu wepchnąć do ust.
- ByungJoo! Przecież musisz jeść! - westchnęła zrezygnowana kobieta, odstawiając talerzyk z zielonkawą zupą na bok.
- Mogę jeść, ale nie takie świństwo. - skrzywił się drobny chłopak, który miał wrażenie, że ta mała łyżeczka zupy, którą przełknął, zaczyna robić rewolucję w jego żołądku.
- To ma wiele składników odżywczych. W twoim stanie musimy ci je koniecznie dostarczyć. - zaczęła tłumaczyć, ale BJoo jej przerwał.
- Przykro mi, ale dziś nie dam rady. - powiedział ściszonym tonem, po czym wstał, ukłonił się i wyszedł z jadalni. Też coś. Skoro chcą, żeby anorektycy zaczęli jeść, to czemu podają im potrawy, które prędzej wychodzą niż wchodzą? Tak, owszem, obecnie znajdował się w szpitalu psychiatrycznym. Siedział tu od czasu, kiedy jego waga spadła do poziomu zagrażającemu życiu, czyli od jakiś… Pięciu miesięcy. Przez ostatnie tygodnie było już lepiej, ale nadal nie mógł się doprosić o informację, kiedy prawdopodobnie go wypuszczą. Jak to się stało, że doprowadził się do takiego stanu? A no, rzecz jasna, mili koledzy. Czasem ludzie naprawdę nie zdają sobie sprawy z wagi ich słów i nie wiedzą w jak głęboką psychozę mogą nimi kogoś wprowadzić. Westchnął, nie chcąc się dłużej nad tym zastanawiać i skręcił w korytarz, który prowadził do jego pokoju. Po drodze zauważył jakiegoś chłopaka, który zażarcie kłócił się z pielęgniarką.
- To, że pomagam tu charytatywnie nie znaczy, że będę wam mył kible! - tupnął nogą oburzony i wbił swoje ciemne tęczówki w kobietę.
- Twoje zadania nie kończą się na zajęciach z chorymi. Po wyliczeniu nie uzyskasz odpowiedniej liczby przepracowanych godzin. - zaczęła się bronić, za wszelką cenę chcąc wcisnąć chłopakowi robotę.
- Mam to w nosie! Umawiałem się z dyrekcją, że mogę pomagać w kuchni, między innymi na zmywaku, bądź przy karmieniu. Wszystko zostało ustalone, więc proszę się nie wtrącać… - przerwał nagle, widząc, że jakiś szczuplutki chłopiec z kręconą czuprynką przystanął niedaleko i przyglądał mu się z ciekawością. Chłopak chyba zorientował się, że został przyłapany na podsłuchiwaniu i czym prędzej ruszył przed siebie, po chwili znikając za rogiem. Starszy jeszcze przez chwilę trwał w dziwnym stanie, nie mogąc wydukać słowa, ale szybko się otrząsnął, widząc, że pielęgniarka odchodzi.
- Halo, jeszcze z panią nie skończyłem! - krzyknął i ruszył za nią z bojowym nastawieniem.


* * *

BJoo natomiast w dość szybkim tempie znalazł się w swoim pokoju i od razu zamknął za sobą drzwi. Na szczęście nie musiał go z nikim dzielić, bo z czasem dyrekcja zrozumiała, że z powodu aspołeczności chłopaka, lepiej będzie dla niego, jeśli nie będzie musiał się z kimś użerać na siłę. W końcu miał inne problemy na głowie, a dodatkowy stres nie sprzyja w przybraniu na wadze. Zrezygnowany swoją egzystencją podszedł do łóżka i usiadł na jego krańcu, chowając buzię w dłoniach. Zastanawiał się kim był ten chłopak, który tak przykuł jego uwagę i dlaczego właściwie tak bezczelnie się na niego gapił. W końcu od dawna nie zależało mu na kontaktach z ludźmi, bo to właśnie przez nich stał się tym kim teraz jest. W takim razie dlaczego osoba, którą pierwszy raz widział na oczy za nic nie chciała opuścić jego myśli?

[Hansol]

Był mega wkurzony tym wszystkim. Nie dość, że musiał tutaj przychodzić, to jeszcze ta pielęgniarka chciała mu wcisnąć mycie kibli?! Niedoczekanie. Jednak nie tylko to zajmowało jego myśli, ale również i chłopak, którego widział przed chwilą. To było naprawdę dziwne... A raczej to, co poczuł patrząc na niego było dziwne. Nagle zapomniał słów i gapił się na niego jak ten debil. Zaintrygował go. I jeszcze był taki chudziutki... Ciekawe co tu robił, bo wcale nie wyglądał na chorego psychicznie, a z tego co zauważył byli tu sami tacy. Westchnął i zajrzał do swojej rozpiski, gdzie teraz powinien się udać, ponieważ przed chwilą takową dostał od jakiejś starszej pani. Na szczęście wyjaśniła wszystko tamtej pielęgniarce i zostawiła go w spokoju, ale i tak się zdenerwował. No nic, z tego co wyczytał musi iść teraz do pokoju 123. Był on na piętrze, na którym się znajdował, więc nie musiał się tułać po tym ogromnym szpitalu. Kiedy dotarł pod odpowiedni numer, nie pukając wszedł do środka.
- Dzień dobry, jestem Kim Hansol i... - zaczął normalnie, jednak w połowie przerwał. Ponownie poczuł to samo uczucie, co na korytarzu i zastygł w bezruchu. Miał przed sobą tego samego chłopca, którego spotkał na korytarzu. Dopiero teraz zauważył, że ma jasno-różowe włosy, co uznał za urocze. Nawet się nie zorientował, że uśmiechnął się lekko i znowu gapił na niego tak, jak wcześniej. - Yyy... I mam się dzisiaj tobą zaopiekować... - wydukał ostatnie słowa i przełknął głośno ślinę. Jego spojrzenie go onieśmielało, wpatrywał się w niego, dosłownie przeszywając go nim i miał dosyć poważną minę.
- Cześć Kim Hansol. Jestem ByungJoo, ale mów mi BJoo. - on również się uśmiechnął i przechylił głowę na bok. - Zamknij drzwi i podejdź, trzeba mi poprawić poduszkę.
- Umm... Dobrze. - odezwał się niepewnie i wykonał jego polecenie, po czym podszedł i zaczął poprawiać mu poduszkę, ale nie spuszczał z niego wzroku. Mimo iż czuł się onieśmielony, to nie mógł przestać na niego patrzeć, nawet nie wiedział dlaczego.
- Dziękuję. - powiedział i pokazał mu krzesło obok, dając mu do zrozumienia, że chce, żeby usiadł. Hansol ponownie zrobił to, co chłopiec chciał i klapnął sobie, wbijając w niego swoje zaciekawione spojrzenie. - Co tu robisz? Nie widziałem cię tu wcześniej.
- Sądzę, że wiesz co tu robię. - odpowiedział, a widząc jego minę zaśmiał się pod nosem. - Ale skoro pytasz to odpowiem. Tak się składa, że trochę narozrabiałem i teraz muszę to odpracować, pomagając charytatywnie.
- A co zrobiłeś? - spytał, a ciemnowłosy chłopak ponownie się zaśmiał.
- Aleś ty ciekawski. - pokręcił głową, a młodszy spuścił wzrok, nieco się rumieniąc. - Może kiedyś ci powiem, ale nie chcę sobie psuć u ciebie dobrego zdania, bo chyba takie jest, hm?
- Może kiedyś ci powiem. - odgryzł się, a ich spojrzenia nagle się spotkały. Oboje poczuli się niezręcznie i momentalnie odwrócili wzrok w inną stronę.
- Heh, no dobra. Potrzebujesz czegoś jeszcze? - zapytał, próbując zmienić temat, a różowowłosy pokręcił głową i położył się, kładąc do niego plecami. Hansol nie wiedział, co ma teraz zrobić, bo tak naprawdę to cała jego robota na dziś to zajmowanie się właśnie tym chudym osobnikiem, który w tej chwili go spławił. - Jesteś pewny?
- W sumie to nie. - nagle podniósł się do pozycji siedzącej i przybrał zamyślony wyraz twarzy. - Możesz coś dla mnie zrobić.
- Co takiego? - ożywił się nieco, bo chyba w końcu nie będzie musiał się nudzić.
- Wyjdź stąd, chcę być sam. - i właśnie tymi słowami go zgasił i to mocno. Patrzył tylko jak chłopak ponownie się kładzie i ma go, delikatnie mówiąc, w nosie. Zrezygnowany opuścił pokój i zauważył, że jest o wiele bardziej pusto niż wcześniej.
- Chłopcze, co ty tu jeszcze robisz? Już późno, wracaj do domu. - zaczepiła go ta sama starsza pani, od której dostał rozpiskę i po chwili zniknęła mu z oczu. Zdziwiony jej słowami spojrzał na zegarek, po czym doznał lekkiego szoku. Rzeczywiście było już późno, dlatego też bez zbędnych ceregieli udał się do domu, nie mogąc wyrzucić z głowy obrazu uroczego chłopca z loczkami.


[BJoo]

Nazajutrz rano obudził się z dosyć średnim humorem. Nie dość, że słońce strasznie raziło go w oczy, to jeszcze bolał go brzuch. Co prawda do tego drugiego był już przyzwyczajony, niemniej jednak wolałby, żeby to uczucie zniknęło. Jeszcze na samą myśl o śniadaniu robiło mu się niedobrze. Resztkami sił zwlekł się z łóżka i ogarnął nieco w pokoju, bo przypomniał sobie, że miała go dziś odwiedzić jego matka. Poukładał wszystko na swoje miejsce i jak na zawołanie kobieta wparowała do jego pokoju.
- Co tak wcześnie? - zdziwił się, siadając na krześle przy małym stoliku.
- Wybacz kochanie, ale wpadłam tylko na chwilę, bo o dziesiątej muszę być w pracy. - odgarnęła włosy z oczu i zdjęła z siebie kurtkę. - Dobrze tu u was grzeją? Na dworze jest chyba z minus piętnaście. Masz szczęście, że nie musisz teraz chodzić do szkoły. Jak widzę te zmarznięte dzieciaki, stojące na przystankach, to aż mi ich żal…
- Uwierz, że wolał bym wyjść. - przerwał jej tą paplaninę i spuścił wzrok.
- Skarbie, musisz z powrotem zacząć się dobrze odżywiać. Jeśli nie dojdziesz do normalności, to w domu wrócisz do tego samego.
- No wiem, ale męczy mnie siedzenie tutaj. - jęknął niezadowolony, przewracając oczami. - Ci ludzie to serio jacyś psychole!
- Nie próbowałeś się z kimś zakumplować? - zapytała zmartwiona matka.
- Umma, wszyscy tu są wredni! Większość specjalnie wyzywa mnie od grubasów, bo doskonale wiedzą, czemu tu jestem, a jeszcze inny łaził za mną i powtarzał, że to „moja ostatnia godzina”. To chyba był jeden z tych nieszkodliwych masochistów… - zaczął opowiadać z cierpiętniczą miną, z każdym słowem coraz bardziej martwiąc swoją rodzicielkę.
- ByungJoo, proszę, pozbieraj się w sobie i pokaż im, że wszystko z tobą w porządku. Inaczej cię stąd nie wypuszczą, a wiesz, że nie mam na to wpływu.
- Wiem mamo… - powiedział ściszonym tonem i przewał, słysząc otwierające się drzwi.
- Cześć, jak tam dziś… Oj, przepraszam. - ukłonił się Hansol, nie chcąc przerywać rozmowy i od razu się wycofał.
- Kto to? - zainteresowała się kobieta z uśmiechem, na co BJoo tylko wzruszył ramionami.
- Nie wiem, napatoczył się wczoraj…
- O rany kochanie, muszę już lecieć, bo się spóźnię! - poderwała się na równe nogi i zaczęła zakładać kurtkę. - Niedługo znów wpadnę, trzymaj się synek. - cmoknęła go szybko w czoło i wybiegła z pokoju, jak poparzona. Chłopak zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową. Ach, ta jego mama nigdy się nie zmieni. Od kiedy pamiętał była taka szalona i roztrzepana. Co prawda żałował, że ostatnio poświęcała mu mniej czasu, ale rozumiał, że ma teraz ciężki okres w pracy. Westchnął cicho i poszedł do łazienki się szybko przemyć i przebrać. Założył pierwsze lepsze rurki i luźną bluzę, która całkiem nieźle maskowała jego wychudzenie. Wziął sobie książkę, którą rzucił na łóżko i aż podskoczył, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. No tak, Hansol. Zupełnie o nim zapomniał! Nieco zestresowany powiedział ciche „proszę” i popatrzył na wchodzącego do pokoju chłopaka.
- Cały czas czekałeś pod drzwiami? - zapytał niepewnie, a kiedy Hansol pokiwał energicznie głową, miał ochotę walnąć się w ten pusty łeb.
- Co czytasz? - zapytał z uśmiechem i dosłownie rzucił się na jego łóżko, porywając książkę w ręce. - Huhu kryminał, ciekawe.
- Całkiem niezły… - mruknął pod nosem i usiadł obok niego z niezwykłą delikatnością. Zaskoczyła go śmiałość chłopaka i nie za bardzo wiedział o czym z nim rozmawiać, no bo… W zasadzie się nie znali.
- Dlaczego przyszedłeś?
- A co, chcesz mnie wygonić, jak wczoraj? - wydął dolną wargę, wpatrując się w BJoo, który widocznie trochę się zawstydził.
- Przepraszam, byłem zmęczony… - mruknął pod nosem, odwracając wzrok - Ale generalnie to… Nie masz jakichś prac do zrobienia czy coś? Chyba, że kazali ci napastować wszystkich pacjentów po kolei…
- Nie, jesteś moją jedyną ofiarą. - uśmiechnął się szeroko z zadowoleniem, obserwując wytrzeszcz chłopaka. - Ale teraz tak poważnie. Czemu jesteś w psychiatryku? Nie wyglądasz mi na jakiegoś psychola czy coś… - BJoo odwrócił głowę w inną stronę, nie za bardzo wiedząc, co odpowiedzieć. Nie lubił rozmawiać na ten temat, bo miał wrażenie, że zdradzając swój problem, od razu zraża ludzi do siebie. A o dziwo… Jakoś nie chciał tego zrobić w przypadku Hansola.
- Ja… - zaczął, ale na szczęście uratowała go pielęgniarka, która wparowała do jego pokoju z hukiem.
- Kim Hansol! Zadeklarowałeś się, że pomożesz w kuchni, więc teraz się nie wykręcaj! - złapała zaskoczonego chłopaka za ramię i od razu wyciągnęła go z pokoju, niemal wlekąc go za sobą.
- To widzimy się później! - zdążył tylko krzyknąć, machając ręką, po czym kobieta zatrzasnęła za nimi drzwi. BJoo cały czas siedział otępiały całą tą sytuacją, aż w końcu pokręcił głową, starając się otrząsnąć.
- Uh… Co to było… - szepnął sam do siebie po czym raz jeszcze zerknął w stronę drzwi. - I skąd ten gościu się urwał...?


[Hansol]

Z ociąganiem opuścił BJoo i poszedł do kuchni za pielęgniarką. Chyba od teraz będzie się ich bał... Każda coś do niego ma, no co to w ogóle miało znaczyć! Ale cóż, jak mus to mus. Kiedy już znalazł się w szpitalnej stołówce zaczął od wydawania posiłków, bo był tam taki tłum, że pracownicy już nie dawali sobie rady. Uznał, że nigdy nie chciałby mieć takiej pracy, bo było strasznie nudno, a w dodatku ci psychole ciągle wszystko rozwalali i trzeba było po nich sprzątać. Na szczęście udało mu się przejść do głównej kuchni, gdzie musiał pomagać przy przygotowywaniu dań. Po jakimś czasie pomyślał, że są naprawdę obrzydliwe, bo to co tam dodawali to same składniki odżywcze, a żadnego smaku. Od razu przyszedł mu na myśl ByungJoo, który o zgrozo musiał to wszystko jeść. Nie miał pojęcia jak on w ogóle dawał radę to przełknąć. Nagle wpadł na pewien pomysł, ponieważ właśnie dojrzał go przy jednym ze stolików i postanowił, że zrobi mu coś dobrego. No bo w końcu nie był najgorszy w gotowaniu, a na pewno zrobiłby coś o wiele lepszego, niż tutaj podają. Z bojowym nastawieniem zebrał wszystkie potrzebne składniki i zaczął przyrządzać ramen. Gdy skończył, postawił miskę na tacy i cichaczem ruszył w stronę chłopca.
- Hej młody, mam coś dla ciebie! - uśmiechnął się przyjaźnie i położył przed nim tacę. BJoo spojrzał na niego zdziwiony, a potem na jedzenie i przygryzł dolną wargę. - Może i nie jestem najlepszym kucharzem, ale chciałem, żebyś w końcu zjadł coś normalnego, a nie te papki jakie tu robią... To ohydne! - skrzywił się i usiadł naprzeciwko niego.
- To... Naprawdę chcesz, żebym to zjadł? - powiedział cicho.
- No pewnie, nawet nie wiesz jak trudno mi było to zrobić, kiedy ciągle ktoś się kręcił. Ale udało mi się! Smacznego, mam nadzieję, że będzie ci smakować. - nadal nie przestawał się uśmiechać, co dziwiło jego towarzysza, bo jak tak można bez przerwy się cieszyć, gdy nie ma do tego specjalnego powodu.
- D-Dziękuję... - odezwał się po chwili ciszy i chwycił łyżkę w dłoń, patrząc na nią, po czym zaczął jeść. Nie wiedział, co w niego wstąpiło, ale tak mu zasmakowało danie zrobione przez Hansola, że bez wahania jadł coraz szybciej i więcej. Starszy roześmiał się, widząc jego niemal zdesperowanie i wpatrywał się w każdy jego ruch. Był tak niesamowicie czarujący, nie ważne co robił. Po paru sekundach skarcił się za tą myśl, ponieważ było to dosyć dziwne, myśleć tak o chłopaku. Westchnął, aż nagle zjawiła się obok nich pielęgniarka. Hansol przestraszył się trochę, po czym pomyślał, że one są dosłownie wszędzie! Brrr.
- Kim ByungJoo, ty jesz?! - zszokowana spojrzała na zajadającego się chłopca, który popatrzył na nią, mając jeszcze pełną buzię. Ciemnowłosy ledwo co powstrzymał się od śmiechu widząc to i spojrzał na kobietę.
- No a co w tym dziwnego? Każdy człowiek je. - wzruszył ramionami, zerkając na BJoo.
- O tak, każdy oprócz niego! Przecież to zaawansowany anorektyk i co, nagle wcina jak szalony? W dodatku nie jest to jedzenie, jakie podajemy. - powiedziała podejrzliwie, patrząc na pomocnika. On jednak niezbyt zareagował na jej słowa, to znaczy owszem, zareagował, ale nie na te o jedzeniu. Po tym, kiedy powiedziała o tym, że różowowłosy jest anorektykiem wyłączył się całkowicie i trwał w niemałym szoku. Młodszy poczuł, że chyba wszystko już stracone i przybity szybko wstał od stołu, uciekając do swojego pokoju. Hansol, widząc to od razu pognał za nim, zostawiając biedną pielęgniarkę z totalnym nieogarem.
- Yah, BJoo! Zaczekaj! - krzyknął, łapiąc go za rękę.
- Czego chcesz? Nie mam zamiaru kolejny raz słuchać, że ktoś nie chce mnie już widzieć.
- Ale kto ci powiedział, że właśnie to chcę powiedzieć? - podszedł do niego bliżej, ale puścił już jego rękę.
- No to niby co? - wbił w niego swój pusty wzrok.
- Że chcę ci pomóc. - poczochrał jego bujne loczki. Wyższy poraz kolejny zaskoczył się zachowaniem chłopaka.
- Słucham?
- Nie będę powtarzał, bo wiem, że słyszałeś. Ogólnie to poprosiłem, żebym mógł zajmować się tylko tobą. I oczywiście dostałem zgodę od dyrekcji, ale... Od ciebie jeszcze nie. Więc... Zgodzisz się, bym został twoim prywatnym opiekunem? - spytał z nadzieją w głosie.
- Umm... Hm... W sumie... Dlaczego nie. - spuścił nieco głowę lekko zawstydzony tą całą sytuacją i poraz pierwszy tego dnia szczerze się uśmiechnął, czując, że od teraz sporo się zmieni w jego życiu.


[BJoo]

Hansol faktycznie wziął tą sprawę na poważnie i regularnie przychodził do BJoo na parę godzin. Z czasem coraz lepiej zaczęli się dogadywać, a nawet okazało się że mają parę wspólnych tematów. Udało mu się namówić pielęgniarki, aby został również i jego prywatnym kucharzem. Co prawda musiał się trzymać podanych wymogów dotyczących jego diety, ale mógł też dodawać rzeczy, które sprawiały, że ByungJoo stawał się bardziej chętny do jedzenia. Doszło do tego, że różowowłosy nie chciał tknąć potrawy, która nie została przygotowana przez jego przyjaciela. Tak właśnie się stało, kiedy pewnego dnia Hansol nie mógł się zjawić w szpitalu.
- Jak to? Zupełnie nic? - zdziwił się chłopak, który obecnie stał w gabinecie dyrektorki.
- Niestety nie, dlatego myślę że musisz z nim porozmawiać. - powiedziała zmartwiona kobieta.
- Oj już ja z nim pogadam. - stwierdził to raczej bardziej do siebie i ukłonił się po czym wyszedł z gabinetu. Od razu skierował się do pokoju swojego przyjaciela i wszedł, właściwie bez pukania. BJoo podskoczył na łóżku zaskoczony, bo nie spodziewał się, że ktoś nagle wejdzie, ale uśmiechnął się w duchu, widząc kto do niego przyszedł. Prawdę mówiąc strasznie się za nim stęsknił. Zdziwiła go jednak mina Hansola, ponieważ chłopak stanął jak wryty i przyglądał mu się uważnie. Dopiero po paru sekundach zdał sobie sprawę, że po raz pierwszy nie był ubrany w bluzę, tylko w zwykłą bokserkę. To ubranie idealnie odzwierciedlało to, jaki był jego obecny stan.
- Um… Kiedyś i tak było dużo gorzej… - wydukał, doskonale wiedząc o czym starszy teraz myśli. Dopiero w tym momencie Hansol zdołał oderwać wzrok od tego chudego ciałka i podszedł do niego, starając się skupić na jego buzi.
- Przepraszam, że mnie wczoraj nie było. - popatrzył na niego smutnym, psim spojrzeniem, a BJoo tylko uśmiechnął się i zmierzwił jego włosy.
- No coś ty, rozumiem. Przecież ty też masz swoje ważne sprawy. Dobrze, że mi napisałeś smsa, bo tak to bym się zamartwiał, że utonąłeś w tej śnieżycy. - powiedział dość pogodnym tonem, patrząc jak płatki śniegu wirują za oknem.
- Martwiłbyś się? - zapytał ściszonym tonem, siadając obok niego i podkulając nogi pod brodę. W tym momencie jego uwagę zwracały wystające obojczyki różowowłosego oraz nienaturalnie chude ramiona, na które aż nie dało się nie patrzeć.
- Oczywiście, w końcu jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - zwrócił swoje ciemne tęczówki na Hansola, uśmiechając się pogodnie.
- Prawda - nie mogąc się powstrzymać, odwzajemnił uśmiech.
- Ale wiesz co...?
- Hm...?
- Dyrektorka mi na ciebie naskarżyła. - powiedział już z poważnym wyrazem twarzy, a ByungJoo spuścił wzrok i nie odezwał się. - Dlaczego nic wczoraj nie zjadłeś?
- B-Bo nie miałem ochoty… - wymamrotał pod nosem i zerknął na niego oczami zbitego szczeniaczka, mając nadzieję, że się nad nim ulituje.
- BJoo, jak nie będziesz jadł to w końcu zrobisz się taki maleńki, że mi znikniesz i co ja wtedy zrobię? - wyszeptał mu do ucha, przez co po młodszym od razu przeszły dziwne dreszcze. Nie wiedział za bardzo co na to odpowiedzieć, bo zapewne Hansol chciał go tylko zmotywować do jedzenia. Przyjaźnili się i nie mógł oczekiwać niczego więcej, poza tym… Po co ktokolwiek miałby się nim przejmować? W końcu jest tylko głupim, zakompleksionym dzieciakiem. Straszy widząc, że chłopak pogrążył się w swoich myślach, sięgnął po swój plecak i wyciągnął z niego batonika, którego podał BJoo. - Jak tego nie zjesz, to złamiesz mi serce. - powiedział poważnym tonem, a kiedy zobaczył, że młodszy zaczyna mocować się z opakowaniem, aby go otworzyć, uśmiechnął się szeroko i poklepał go delikatnie po ramieniu, bo miał wrażenie, że od każdego innego dotyku się połamie. - Dzielny chłopiec.


[Hansol]

Wpatrywał się w niego uważnie i cieszył się, że udaje mu się go przekonać, żeby jadł. Naprawdę się o niego martwił, szczególnie, kiedy dyrektorka opowiedziała mu co nieco o jego problemie. Jednak bardzo mocno wierzył, że wyjdzie z tego i on miał zamiar mu pomóc. Tylko teraz chciałby się skupić na czymś innym, bo z jedzeniem jest już lepiej, ale chodziło o to, że on prawie w ogóle nie wychodził z pokoju. Postanowił zrobić mu małą niespodziankę i zabrać go na spacer. Uznał, że pogoda jest piękna, mimo iż mroźna, to nadawała się do tego typu wypadu. Chciałby, żeby BJoo w końcu zaczerpnął świeżego powietrza, obejrzał trochę świata i częściej się uśmiechał... Bo jego uśmiech był naprawdę śliczny. Uwielbiał na niego patrzeć, wręcz podziwiał go wtedy. A tak rzadko go widywał... Chociaż udawało mu się do tego doprowadzić, jednak młodszy chyba nadal nie był zbytnio przekonany, że uda mu się wrócić do normalności.
- Ty, Hansollie, o czym tak myślisz? - szturchnął go w ramię, jednocześnie wyrywając z zamyślenia. Słysząc zdrobnienie swojego imienia poczuł coś dziwnego w brzuchu... Coś jakby motylki.
- O tobie, Byungie. - pstryknął go w nos i obserwował jak na jego twarzy stopniowo pojawiały się coraz to okazalsze rumieńce.
- P-Przestań, ja poważnie pytam! - naburmuszył się, wyglądając przy tym tak uroczo, że aż nie wytrzymał i zrobił mu puci puci.
- Awww, jak słodkoo! - zachichotał i wyszczerzył swoje białe ząbki. Przez jego słowa BJoo zrobił się jeszcze bardziej czerwony i mega zawstydzony wyrwał mu się, po czym schował twarz w poduszce.
- Jesteś niedobry, hyung! - wrzasnął i kurczowo trzymał poduszkę przy sobie.
- A ty jesteś rozczulający, dongsaeng. - pokręcił głową i przytulił się do jego pleców, na co młodszy zamarł w bezruchu. Nie miał pojęcia co teraz zrobić, dlatego uznał, że nic nie zrobi i będzie tak leżał, póki starszy się nie odsunie. Trwali w tej pozycji parę minut, aż w końcu Hansol odkleił się od niego i wstał. - Dobra, dosyć tego lenistwa. Idziemy.
- Co? Gdzie? - nagła zmiana tematu przez jego przyjaciela wprawiła go w lekki zamęt.
- Na dwór. Chcę cię zabrać na spacer. Wstawaj. - wyciągnął dłoń w jego stronę, a on bez słowa złapał go za nią i podniósł się.
- Huh? Jak to... Przecież tak pada... - spojrzał w okno ze zwątpieniem.
- No właśnie, jest idealnie! Ubieraj się i wychodzimy, tylko jeszcze pójdę to zgłosić odpowiednim ludziom. - zaśmiał się i opuścił pomieszczenie, a BJoo mimowolnie roześmiał się cicho. Czasami Hansol naprawdę potrafił go rozbawić i w tym momencie mu się to udało idealnie. Z dobrym humorem poszedł do szafy i wyciągnął swoją, zakurzoną już nieco, śnieżnobiałą kurtkę, szalik i rękawiczki. Zanim to wszystko założył, znalazł też swoją bluzę, żeby nie było mu zimno, bo w końcu był w samej bokserce. Kiedy ubrał już to wszystko, do pokoju wszedł ciemnowłosy, który zaczął mu się przyglądać z dziwnym błyskiem w oku. - Jejciu... Wiesz co?
- Hm? - zapytał i niezbyt wiedział, o co może mu chodzić.
- Wyglądasz jak baranek!
- Że co? - znowu zaczęło mu się zbierać na śmiech.
- No poważnie, taki bielusieńki i jeszcze te twoje loczki to już w ogóle! - klasnął w dłonie zachwycony, a jego przyjaciel wybuchnął śmiechem. Szczerze mówiąc, to teraz czuł się mega oczarowany. Jeszcze nigdy nie słyszał tak pięknego śmiechu.
- Ty głupi jesteś, Hansollie. - podszedł do niego i musnął go w policzek, po czym szybko wybiegł z pokoju, rumieniąc się. Wydawało mu się, że robi to ostatnio zbyt często. Niższy natomiast położył dłoń na policzku, który przed chwilą został tak przyjemnie potraktowany, i westchnął rozmarzony.
- Hansol, jak tak dalej pójdzie, to wpadniesz po uszy... - wyszeptał do siebie i jeszcze przez moment stał w miejscu, ale nie chciał, aby BJoo zbyt długo czekał, dlatego też podążył za nim. Po jakimś czasie już znajdowali się na dworze, a różowowłosy wyglądał na naprawdę szczęśliwego. Biegał w tą i z powrotem, przez co Hansol nie mógł za nim nadążyć. - Baranku, zaczekaj na mnie! - zawołał i pobiegł w jego stronę, ponieważ znajdował się już daleko od niego, a on nie chciał go zgubić.
- Hihihi, jestem niczym baranek, który uciekł pasterzowi! - chichotał i co jakiś czas wskakiwał w zaspy śniegu.
- Tak, dokładnie. Tylko pasterza to wcale nie bawi! - jęknął i próbował go dogonić, aż nagle poczuł, że leci w dół. Dlaczego? Otóż dlatego, że ten rozbrykany baranek wskoczył na niego i oboje byli teraz cali w śniegu.
- Nie? W ogóle? - roześmiał się i nabrał trochę śniegu na dłoń, po czym dmuchnął go w twarz przyjaciela.
- Aigoo, będę cały mokry przez ciebie! - wydął dolną wargę, a chłopiec wytrzeszczył oczy.
- Mokry?! Naprawdę tak na ciebie działam? - uśmiechnął się znacząco i tym razem to starszy się zarumienił.
- Nie to miałem na myśli... - wymamrotał pod nosem i podniósł się, otrzepując ze śniegu.
- No ja wiem, ale rozchmurz się! Zobacz jak pięknie. - również wstał i zaczął wskazywać na śnieżnobiały krajobraz.
- Podoba ci się? - popatrzył na niego z uśmiechem.
- Tak. Dziękuję, że mnie wyciągnąłeś... I wiesz, gdyby nie ty, to chyba dalej siedziałbym jak taki forever alone i nie miał żadnego kontaktu z niczym co żyje. - wyszeptał, patrząc na niego z wdzięcznością.
- Nie ma za co. Kiedy ty jesteś szczęśliwy, ja też jestem. - poczochrał jego włoski i ruszył przed siebie, a BJoo od razu podążył za nim.
- Poważnie? - zapytał, ale nie odważył się na niego spojrzeć.
- Uhm. Odkąd tylko cię poznałem... Zafascynowałeś mnie i chciałem też ci pomóc. O wiele lepiej się czuję, kiedy widzę twoją radość aniżeli smutek. - odparł.
- Chyba jeszcze nigdy nie usłyszałem czegoś takiego od nikogo... - spuścił wzrok, czując, że robi mu się ciepło, choć na dworze jest -10 stopni.
- Naprawdę? To dziwne, bo ja gdybym był na miejscu ich wszystkich, to zrobiłbym wszystko, żebyś tylko się docenił, bo jesteś wspaniałą osobą. - zerknął na niego kątem oka i znowu zauważył, że chłopiec ponownie ma nienaturalny kolor skóry. Uśmiechnął się do siebie, i nie mówiąc już nic więcej, dalej spacerowali.


[BJoo]

Westchnął cicho, wypuszczając z ust parę i obserwował jak rozpływa się ona w powietrzu. Szedł wolnym krokiem za Hansolem, zastanawiając się nad ich relacją. Kim właściwie dla siebie byli? Kolegami? Przyjaciółmi? Obcymi ludźmi? Zawsze bardzo ciężko było mu interpretować zachowania ludzi względem niego, dlatego nie wiedział jak może nazywać jego relacje z nimi. W końcu tyle już „dobrych przyjaciół” wbiło mu nóż w plecy, że nie bardzo ufał pozorom. Ale czy to było fair w ten sposób oceniać Hansola? W końcu nic złego nie zrobił, a nawet na odwrót, więc dlaczego miałby mu nie ufać? Z drugiej strony życie zdążyło go nauczyć, że od ludzi lepiej się trzymać na dystans i nie angażować się za bardzo. Ale przychodziły takie momenty, że brakowało mu tego ciepła i czułości ze strony drugiej osoby. Kiedy dostał od starszego choć namiastkę tego uczucia, zapragnął więcej, ale w życiu by się nie odważył na taki krok. A Hansol widział w nim przyjaciela, był nim zafascynowany, ale nie zdawał sobie spawy w co się pakuje. Przecież nigdy nie wiadomo jak potoczy się jego choroba. Może z niej wyjdzie, wróci do domu i wszystko będzie w porządku, ale może znowu diametralnie schudnie, czego jego organizm na pewno już nie wytrzyma. Czy jest na tyle samolubny, by wciągnąć w swoje problemy Hansola i pozwolić mu cierpieć? Z drugiej strony widząc jego zaangażowanie nie sądził, że łatwo byłoby się go pozbyć… Z resztą, chwila, on wcale tego nie chciał. Chciał spędzać z nim każdą wolną chwilę, chciał otrzymać choć tą odrobinkę ciepła. Ale cholernie się bał, co przyniosą kolejne dni…
- Baranku, co mi tak milczysz? - zapytał starszy, szturchając go w ramię.
- Zamyśliłem się, przepraszam. - uśmiechnął się delikatnie, po czym nagle kichnął.
- Ej, ej tylko żeby zaraz nie było, że się przeze mnie rozchorujesz. - zmartwił się, od razu przyglądając mu się z uwagą.
- Uh… Jak to możliwe, że jestem cieplej ubrany od ciebie i jest mi zimno? - zapytał, patrząc na kurtkę Hansola, która nie wyglądała na jakąś bardzo grubą.
- Widzisz, nam grubasom jest łatwiej przetrwać zimę. - zaśmiał się, a BJoo tylko prychnął pod nosem. - Chodź, zaraz cię rozgrzejemy. - uśmiechnął się i zaprowadził go do kawiarni, która była nieopodal.
- Nigdy tu nie byłem. - powiedział młodszy, wchodząc do środka i zdejmując czapkę. Wystrój był naprawdę świetny, a z racji, że zbliżały się święta, wszędzie królowały kolorowe lampki. Oświetlenie było marne, ale dzięki temu panował półmrok, który też dodawał klimatu. Zadowolony usiadł przy stoliku i dalej się rozglądał. Po chwili dołączył do niego Hansol, który postawił przed nim kubek z gorącą czekoladą i usiadł naprzeciwko.
- Dziękuję. - uśmiechnął się promiennie i zaczął dmuchać w gorący napój.
- Nie wiem tylko, czy twoja dieta zawiera takie ilości czekolady jakimi cię zasypuję. - zaczął się zastanawiać, ale i tak nie potrafiłby mu jej pożałować, kiedy widział z jakim smakiem ją zawsze jadł. Kto by pomyślał, że widok jedzącego człowieka potrafi sprawiać tak ogromną radość.
- Pierdziele to. A niby od czego mam przytyć? Od tych warzyw, które mi dają? Kiedyś czytałem, że marchewka zawiera ujemne kalorie, więc nie wiem co za debil wymyśla takie menu…
- Dobra mądralo pij, bo zaraz ci ostygnie. - zaśmiał się starszy i cały czas przyglądał mu się z uwagą. Parsknął rozbawiony, kiedy BJoo wziął większego łyka, a na jego buzi został się „wąsik” po czekoladzie. Odruchowo wyciągnął do niego dłoń, ale młody akurat nie patrząc teraz w jego stronę, odskoczył, nie wiedząc co się dzieje.
- Czekaj… - powiedział ściszonym tonem i delikatnie starł opuszkiem palca ślad po słodkim płynie. Ten krótki kontakt sprawił, że różowowłosemu momentalnie zrobiło się gorąco i bynajmniej nie wywołał tego przed chwilą wypity napój. Niewiele myśląc przejechał po tym miejscu językiem, tym samym poprawiając jego pracę, a Hansol momentalnie odwrócił wzrok. Chcąc zmienić temat, zerknął w stronę okna.
- O raju, ale teraz wcześnie się robi ciemno. Idziemy dalej? - zapytał chłopaka, który teraz przytaknął tylko, po czym ubrali się i wyszli. BJoo po raz kolejny zachwycał się krajobrazem, który był po prostu przepiękny. Zdecydowali, że w drodze powrotnej zahaczą o park, który ponoć był niezwykle udekorowany. Informacja okazała się być sprawdzona. Ciemne uliczki oświetlane były przez latarnie, które sprawiały, że śnieg błyszczał niczym rozsypane diamenciki. Niektóre drzewa owinięte były świątecznymi lampkami, a wszędzie dookoła stała masa bałwanów ulepionych przez dzieciaki. Największym jednak plusem tego miejsca było to, że było ono pozbawione żywej duszy. Byli tam sami, dzięki czemu mogli sobie spokojnie rozmawiać, bez obaw, że ktoś może usłyszeć dziwne zdanie wyrwane z kontekstu. Nagle BJoo zauważył, że nad zamarzniętym stawem przebiega most, na który jak wiadomo od razu się udał. Stanął na środku opierając się o barierkę i obserwował jak płatki śniegu leniwie opadają na staw i tworzą na nim coraz to grubszą puchową pokrywę. Bardzo lubił takie widoki, uspokajało go to. Przymknął oczy, wsłuchując się w błogą ciszę i uśmiechnął się pod nosem. Po chwili usłyszał czyjeś kroki na moście, ale nie przejął się tym, wiedząc, że to tylko Hansol do niego dołączył. Zdziwił się jednak, kiedy poczuł, że jego ręce obejmują go w pasie, a on sam wtula się w jego plecy. Zamarł, nie wiedząc co zrobić, ale jednocześnie czerpał z tej chwili ogromną przyjemność. Lubił kiedy tak go przytulał. Dosłownie czuł jak ciepło zalewa go od stóp do głów. Po jakimś czasie uznał jednak, że ta chwila trwa zbyt długo, a żaden z nich się jeszcze nie odezwał.
- Hyung..? - zaczął, ale natychmiast przerwał, bo Hansol oparł brodę o jego ramię.
- Widzisz te płatki? - wskazał palcem na wirujący w powietrzu śnieg. - Są takie jak ty. Tak idealne, a maleńkie i kruche…
- Są piękne. - powiedział, przypominając sobie, że każdy z nich ma swój niepowtarzalny kształt. - Też chcę być taki.
- Ale zobacz… - wymruczał pod nosem starszy i wyciągnął dłoń przed nos chłopaka, aby dobrze widział, że płatek, który dotknął jego ciepłej skóry, od razu się rozpuścił. - Tak łatwo je stracić… -  BJoo przyglądał się z uwagą, jak po pięknym, lodowym kryształku została maleńka odrobina wody. Nie za bardzo wiedział, co mu na to odpowiedzieć, więc milczał. Po chwili poczuł, że Hansol go odwraca w swoją stronę tak, aby byli twarzami zwróceni do siebie. Starszy położył dłoń na jego chłodnym policzku i popatrzył na niego z powagą w oczach i ogromną troską. - ByungJoo… Nie chcę cię stracić… - wyszeptał dosyć rozpaczliwym tonem i przyciągnął do siebie chłopaka, zamykając przestrzeń między nimi czułym pocałunkiem.


[Hansol]

Całował jego miękkie wargi delikatnie i czule, przy czym tulił go do siebie mocno, ale też uważał, żeby nic mu nie zrobić zbyt mocnym uściskiem. To nie tak, że nie wiedział co robi. Bardzo dobrze to wiedział, zdawał sobie sprawę ze swoich poczynań. Chciał, od tak dawna chciał to zrobić... Jednak bał się. Naprawdę nie chciał go stracić... Dopiero teraz uświadomił sobie, że bez niego jego życie nie byłoby już takie samo. Byłoby po prostu niczym. Jak na razie nie czuł żadnego odezwu ze strony BJoo, ale nie przejmował się tym. Nawet, jeżeli zostanie odtrącony, to chce nacieszyć się tą chwilą jak najdłużej. Po dłuższej chwili młodszy niepewnie wjechał dłońmi na jego ramiona, a następnie objął go za szyję, i zaczął odwzajemniać pocałunek. Ciemnowłosy był tym zaskoczony, bo czy to by znaczyło, że... On też tego chce? Westchnął z zadowoleniem i pogłębił pocałunek, wjeżdżając językiem do jego ust. To było takie urocze, kiedy ByungJoo nieśmiało musnął go swoim. Chcąc dodać mu odwagi, zaczął zaczepiać językiem jego język, aby go trochę rozruszać. Dodatkowo zacieśnił uścisk, a po chwili poczuł, jak baranek wsuwa swoje chudziutkie paluszki w jego włosy i mizia nimi delikatnie jego skórę. Było mu tak niesamowicie dobrze, będąc tak blisko niego... W końcu ich gorący pocałunek dobiegł końca i odsunęli się od siebie nieco, próbując opanować przyspieszony oddech.
- Ja też nie chcę cię stracić... - wyszeptał ze łzami w oczach.
- Byungie... - położył dłoń na jego policzku.
- Hansollie... Nie odchodź... Nie zniosę tego... - położył dłoń na jego dłoni, pozwalając aby pojedyncza łza wypłynęła z jego zaszklonego oka.
- Nie zrobię tego... Bez ciebie moje życie... Straciłoby swój sens... - powiedział, ocierając jego łzę. Młodszy, słysząc to, rozpłakał się na dobre, i wtulił w niego z całych sił.


* * *

- Naprawdę musisz iść? - jęknął, opadając bezsilnie na swoje szpitalne łóżko i zrobił smutną minkę.
- Widziałeś, że mnie wyganiają... Jest już bardzo późno. - usiadł obok niego, po czym pogłaskał go po włosach.
- Nie słuchaj ich. Nie wypuszczę cię stąd! - zmarszczył nos wstając i zamknął drzwi na klucz. - Widzisz, nie wyjdziesz. - wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem, a starszy roześmiał się.
- Ja to nie wiem. Byliśmy na tak długiej wyprawie, mroźnej, ciemnej... A ty dalej tyle energii. - pokręcił głową, zbliżając się do niego, a BJoo od razu wpadł mu w ramiona, przymykając oczy.
- Tak naprawdę to zasypiam. - wyszeptał, owiewając jego skórę gorącym oddechem, co sprawiło, że Hansol poczuł, jak przechodzą go dreszcze.
- Och... Jaki śpioch... - złapał go za podbródek, unosząc jego głowę oraz patrząc mu teraz prosto w oczy.
- E tam, zaraz śpioch... - zrobił dość zabawną minę, przez co jego przyjaciel zachichotał cicho.
- No, a nie? - uszczypnął go w policzek.
- Lubisz mnie drażnić, co?
- Tylko troszkę. - uśmiechnął się szeroko, co różowowłosy odwzajemnił i musnął jego usta.
- A ty lubisz mnie całować, co? - odwzajemnił muśnięcie z chęcią.
- Tylko troszkę. - wytknął mu język i złapał za rękę, po czym pociągnął go na łóżko.
- A teraz chcesz mnie zaciągnąć do łóżka? No no, nie sądziłem, że jesteś taki szybki. - poszedł za nim grzecznie, kładąc się na wolnym miejscu obok chłopca.
- Aish, głupek! - walnął go w ramię, ale po chwili wtulił się w niego. Leżeli tak w milczeniu, co wcale im nie przeszkadzało. Ta cisza nie była niezręczna, czuli się przy sobie naprawdę swobodnie, nie ważne czy rozmawiali, czy nie. Hansol tulił go do siebie i głaskał z czułością po głowie, wpatrując się w jego twarz, która według niego była największym pięknem na tym świecie. - Czemu tak patrzysz? - odezwał się w końcu, czując nieustanne spojrzenie starszego na sobie.
- Podziwiam twoje piękno. - wyszeptał, bawiąc się teraz kosmykami jego włosów.
- Gdzie ty tu widzisz piękno... Sama skóra i kości... - spuścił wzrok, patrząc teraz na swoje odsłonięte ramiona i ręce, które były naprawdę chude. Nawet dosyć obcisła bokserka na nim wisiała.
- Nie prawda. Może i jesteś chudy, ale to nie znaczy, że nie możesz być piękny. Jest to pojęcie względne i każdy ma inne wyobrażenie tego... A kiedy ja patrzę na ciebie, to widzę doskonałość w każdym calu... - powiedział cicho, przejeżdżając dłonią po jego policzku, potem po szyi, aż w końcu dotarł na jego ramię. Jego dotyk był tak subtelny i delikatny, że BJoo niemal się rozpłynął. Westchnął mimowolnie, wpatrując się w Hansola, który nie zaprzestawał swojej wędrówki, jadąc teraz wzdłuż ręki, póki nie napotkał jego dłoni. Nie mogąc się powstrzymać, złapał go za nią i splótł ich palce ze sobą.
- H-Hansollie... - przełknął ślinę, która zalegała mu w jamie ustnej i zbliżył się do niego jeszcze bardziej.
- Tak, baranku? - spytał, uśmiechając się. Widział, jak na niego działał, co bardzo mu się podobało.
- Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało... - ścisnął mocniej jego dłoń, nie mając zamiaru jej puścić ani na chwilę.
- Mogę to samo powiedzieć o tobie. - spojrzał na niego z łagodnym wyrazem twarzy. Jeszcze przez chwilę tak mu się przypatrywał, aż przegrał walkę ze swoją silną wolą i pocałował go delikatnie. Powoli czuł, że uzależnia się od dotyku jego warg. Chłopiec odwzajemnił pocałunek, nie mogąc przestać się uśmiechać. Po tym wszystkim Hansol okrył ich szczelnie kołdrą, a po jakimś czasie zasnęli wtuleni w siebie. Naprawdę nie sądził, że spotka go coś takiego... A przecież przyszedł tu tylko pomagać przypadkowym osobom. Nie miał zamiaru się do nikogo przywiązywać, a tym bardziej zakochiwać się. A tu proszę... Taka niespodzianka. To chyba była ostatnia rzecz, której się spodziewał po pobycie tutaj. Jednak wyszło jak wyszło... I wcale tego nie żałował. ByungJoo od początku zwrócił jego uwagę, a poznając go coraz bliżej i bliżej uznał, że jest kimś naprawdę wyjątkowym. Nie powinien tu trafić, nie zasłużył na to, co go spotkało. Powinien mieć wszystko co najlepsze i właśnie to chciał zrealizować. Chciał mu dać wszystko, co najlepsze, chciał go uszczęśliwiać na każdym kroku i widzieć ten jego cudowny uśmiech najczęściej jak się tylko da. Tak właśnie powinno wyglądać jego życie. A nie, bo co to za życie wśród jakichś psycholi, którzy dodatkowo cię dręczą i tak naprawdę nie zdają sobie z niczego sprawy? BJoo na pewno na to nie zasługiwał... Już on się postara, żeby wyszedł z tej okropnej choroby i mógł znowu normalnie żyć, jak każdy chłopak w jego wieku. Oczywiście u jego boku... Tego chyba chciał najbardziej. Być z nim już zawsze... To on chciał mu dawać to szczęście, którego jak dotąd nie miał. Mógłby zrobić dla niego wszystko, byle tylko był przy nim... Na tym mu zależało najmocniej. Nie wyobrażał już sobie życia bez niego, to nie byłoby to samo. Wiedział, że się uzależnił... I akurat tego na pewno nie miał zamiaru leczyć, bo to uzależnienie nie było złe. Chciał to jakoś nazwać, ale jak... Jak nazwać uzależnienie od osoby, która daje szczęście, sprawia, że życie nabiera pięknych barw, a w sercu panuje radość, dając tym samym pogodę ducha? Może... Miłość? Nie... Nie może. Na pewno. To właśnie nazywa się miłość.


[BJoo]

Wszystko układało się naprawdę dobrze. BJoo nie spodziewał się, że razem z Hansolem tak się do siebie zbliżą. Czuł się naprawdę szczęśliwy, bo wiedział, że jego przyjacielowi naprawdę na nim zależy. No właśnie… Przyjacielowi? W zasadzie mimo tych drobnych pocałunków i uścisków żaden z nich nie zaproponował, aby ich relacje rozwinęły się na coś większego. Obaj zdawali sobie sprawę ze swoich uczuć, ale chyba po prostu jeszcze nie nadarzyła się taka chwila, aby można było je wyznać wprost. BJoo obudził się z uśmiechem na ustach i z chęcią powitał nowy dzień. Natychmiast poszedł doprowadzić się do porządku i ogarnął szybko w pokoju. Z niecierpliwością czekał na przybycie Hansola, aby móc na niego skoczyć i wtulić się w niego ze wszystkich sił. Jednak minęły już dwie godziny, a chłopak się nie pojawił. Zaniepokojony różowowłosy chwycił swój telefon, chcąc do niego zadzwonić, i jak na zawołanie przyszedł do niego sms.
Od: Hansollie <3
Baranku wybacz, ale nie mogę dziś przyjść. Potem Ci wszystko wyjaśnię. Dbaj o siebie. <3 Zasmucony BJoo odłożył telefon na łóżko i po chwili sam się na nim położył, przytulając się do dużej, puchatej poduszki. Od razu stracił ochotę do wszystkiego i przymknął oczy, modląc się w myślach, aby była to tylko jednorazowa niedyspozycja. Tak strasznie chciał go zobaczyć i miał nadzieję, że już jutro się zjawi.


* * *

Nie przyszedł. ByungJoo chyba przez parę godzin siedział skulony na łóżku i wpatrywał się w drzwi, które przez cały dzień nawet nie drgnęły. Czasami uronił parę łez, ale to było nic w porównaniu z kolejnymi dniami, w których również zabrakło obecności Hansola. Pewnego ranka zerknął na wiszący na ścianie kalendarz i westchnął głośno.
- To już tydzień... Hansol, gdzie jesteś...? - wyszeptał sam do siebie, zerkając w stronę telefonu czy może czasem nie dostał od niego jakiejś wiadomości. Nic, zero znaków życia. BJoo czuł się totalnie załamany. Nie wiedział co się dzieje, a tęsknota za chłopakiem wprowadzała go w istne szaleństwo. Przez całe dnie siedział na łóżku i płakał, cały czas zerkając z nadzieją na drzwi. W tej chwili faktycznie czuł się jak prawdziwy psychol, ale z drugiej strony można by stwierdzić, że po prostu się od starszego uzależnił. Ta myśl jednak wcale go nie pocieszała, bo uczucie bólu i pustki w sercu z każdą chwilą rosło coraz bardziej. Miał już takie momenty, kiedy chciał uciec z tego miejsca i zacząć go szukać, ale powstrzymywała go jedna myśl. A co jeśli on specjalnie się od niego odciął? Co jeśli się nim znudził, albo po prostu nie podołał z jego problemem i uznał, że wziął na siebie zbyt wielki ciężar? Co jeśli go zostawił i nie ma najmniejszego zamiaru wrócić? BJoo załamany rzucił się na poduszkę i zaczął płakać, choć czuł, że już chyba nie ma czym. Oczywiście nie trudno było się domyślić, że od czasu kiedy Hansol nie przychodził, chłopak był na totalnej głodówce. Przez ostatnie dwa dni czuł się naprawdę strasznie. Nie dość, że był bardzo osłabiony to jeszcze okropnie bolał go brzuch. Pielęgniarki nie miały o tym wszystkim najmniejszego pojęcia, ponieważ tak jak obiecał starszemu, jadł wszystko co mu dano. Problem polegał na tym, że kiedy tylko wracał do pokoju, biegiem wpadał do łazienki i wszystko zwracał. Nie miał pojęcia czy to na tle nerwowym, czy może dlatego, że w jego durnej głowie raz pojawiła się myśl, że przez to, że ostatnio przytył przestał być dla Hansola atrakcyjny. Oczywiście miał świadomość, że gdyby chłopak usłyszał tą teorię, to od razu by ją wyśmiał, ale no cóż… Różne rzeczy chodzą po głowach desperatom. Kiedy różowowłosy stał przy kalendarzu i wykreślał jedenasty dzień katorgi, usłyszał głośny trzask drzwi. Niezainteresowany zerknął w ich kierunku, domyślając się, że to pewnie znowu jedna z pielęgniarek. Jaki to był zaskoczony, kiedy okazało się, że w jego pokoju stał nikt inny jak Hansol.
- ByungJoo! - powiedział z miną jakby się wahał przed podejściem do niego.
- C-Co ty tu robisz...? - zapytał, cały czas zastanawiając się, czy nie ma czasem jakiś zwidów.
- Tak strasznie tęskniłem! - nie wytrzymał w końcu i podszedł do niego od razu go przytulając. BJoo jednak nie odwzajemnił jego uścisku, tylko stał sztywny jak kłoda. - Coś nie tak...?
- Teraz nagle sobie o mnie przypomniałeś? - powiedział ze złością, starając się nie zacząć przed nim beczeć, ale kiedy poczuł napływające do jego oczu łzy, odwrócił się na pięcie i usiadł na łóżku skulony. Starszy przez chwilę patrzył na niego, jakby nie wiedział co powiedzieć, ale w końcu ukląkł przed łóżkiem, jednocześnie opierając się o nie.
- BJoo przepraszam… Miałem ogromne problemy… Naprawdę nie miałem jak… Eh… - zaczął gubić się w słowach, patrząc niego przepraszającym, ale i błagalnym spojrzeniem.
- Co się stało? - zapytał beznamiętnym tonem.
- Moi rodzice mieli wypadek samochodowy. Ich obrażenia były zagrażające życiu. Właściwie to przez pierwsze cztery dni byłem pewien, że zostanę sierotą. - powiedział z ogromną powagą, wpatrując się w zszokowanego teraz chłopaka.
- A-Ale żyją prawda? - zapytał przerażony, bo zdał sobie sprawę, że on tu odstawia głupawe sceny, kiedy jego przyjaciela spotkała taka tragedia.
- Tak, wszystko jest już w porządku. Jeszcze nie dostałem informacji, kiedy wyjdą ze szpitala, ale jest dobrze. - uśmiechnął się pocieszająco, ale znów spoważniał i poniósł się nieco, by móc pogłaskać go po policzku. - Naprawdę bardzo przepraszam… Powiedz… Nienawidzisz mnie…?
- Oczywiście, że nie… Ja po prostu tak cholernie tęskniłem. I nie wiedziałem co się dzieje... Myślałem, że mnie nie chcesz… - wychlipał pod nosem i zaniósł się płaczem, chowając buzię w dłoniach.
- Nie opowiadaj takich bzdur. - Hansol w końcu postanowił wstać i usiąść obok niego, po chwili się do niego przytulając. Miał nadzieję, że tym razem go nie odepchnie. - Nigdy cię nie zostawię… Baranku, jesteś dla mnie wszystkim… - wyszeptał mu do ucha, głaszcząc go uspokajająco po włosach.
- Naprawdę? - zapytał, zerkając na niego niepewnie, a starszy uśmiechnął się i pocałował go w czoło.
- Tak… - przerwał, bo usłyszał charakterystyczny dzwonek sygnalizujący, że jest pora obiadu. - Chodź coś zjeść. Słyszałem, że przez ten czas bardzo ładnie się sprawowałeś. - uśmiechnął się zadowolony, a BJoo niepewnie pokiwał głową. Nie chciał, żeby Hansol poznał prawdę, bo przecież obiecał mu kiedyś, że co by się nie działo, to będzie normalnie jadł. Kiedy wstał od razu poczuł, że kręci mu się w głowie, a nogi miał jak z waty. Na szczęście jego przyjaciel tego nie zauważył i otworzył przed nim drzwi, machając ręką na znak tego, że ma się pospieszyć. Przetarł oczy dłonią, mając wrażenie, że jakoś dziwnie obraz mu się rozmazuje, ale nie przejmując się tym, poszedł za chłopakiem. Kiedy tak szedł korytarzem miał wrażenie, że Hansol idzie naprawdę szybkim krokiem i coraz bardziej się od niego oddala. Nawet nie zdążył zarejestrować, kiedy zrobiło mu się ciemno przed oczami i upadł na ziemię.


[Hansol]

Widząc, że młodszy osuwa się na ziemie, od razu pobiegł w jego stronę z przerażeniem.
- BJoo! Baranku, obudź się! Halo, słyszysz mnie?! - położył dłoń na jego ramieniu i potrząsał nim lekko, ale widząc, że nie dawało to żadnych rezultatów, bez zastanowienia złapał go, po czym podniósł i trzymając go na rękach pognał do oddziału, gdzie znajdował się jego lekarz.
- O Boże Hansol, co się stało? - doktor, widząc nieprzytomnego BJoo podbiegł do niego szybko i wskazał mu, aby położył go na łóżku.
- Nie wiem, miałem go zaprowadzić na karmienie i nagle zemdlał... - powiedział zrozpaczony, patrząc na swojego ukochanego i trzymając go mocno za rękę.
- Niedobrze... Odsuń się, muszę go obejrzeć. - przepędził go, a chłopak niechętnie wykonał polecenie. Mężczyzna najpierw sprawdził mu puls, który okazał się stabilny tak jak i oddech. Przyłożył mu dłoń do czoła odkrywając, że ma gorączkę. - Jest bardzo niedobrze. Siostry, przygotujcie dla niego łóżko na oddziale leczniczym, trzeba go tam zanieść.
- Ja to zrobię. - odezwał się ciemnowłosy, ponownie podchodząc do nieprzytomnego chłopca.
- Dobrze, szybko. Musimy mu podłączyć kroplówkę i postarać się obudzić. Bo szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia co mu jest. Ma bardzo wysoką gorączkę i wygląda na to, że znowu schudł.
- Ale przecież jadł regularnie...
- Toteż właśnie młody człowieku. - popatrzył na pielęgniarki, które przyszły z informacją, iż łóżko jest już naszykowane. - Weź go i chodź za mną. - skinął głową na starszego, na co on szybko podniósł swojego przyjaciela i ruszył za nim. Był naprawdę przejęty tym wszystkim, a widok jego baranka w takim stanie przyprawiał go o dreszcze i to wcale nie te dobre. Ledwo co powstrzymywał się od płaczu, bo nie miał pojęcia co mu się stało. Przecież już było tak dobrze i nagle wraca do poprzedniego stanu? Kiedy dotarli do odpowiedniej sali położył go z ogromną delikatnością i stanął obok, przyglądając się mu z trwogą. - Najlepiej będzie, jeżeli teraz wyjdziesz. Musimy go przebadać i sprawdzić co jest przyczyną tego wszystkiego... Ale zostań na poczekalni, jak tylko się czegoś dowiemy to cię zawołam. - odparł z poważnym wyrazem twarzy, a Hansol kiwnął głową, ostatni raz patrząc na młodego, po czym opuścił salę.


* * *

Minęło pół godziny, a on dalej siedział na krześle i odchodził od zmysłów, bo nikt nie chciał mu powiedzieć, co się dzieje. A przecież obiecywali mu, że jak tylko będzie coś wiadomo to dowie się o tym pierwszy! Wściekły walnął pięścią w siedzenie obok, a po chwili schował twarz w dłoniach, próbując się uspokoić. Tak strasznie się bał, nie mógł go stracić... Nie dość, że tak długo się nie widzieli, to jeszcze teraz to. Życie jest niesprawiedliwe. A on myślał, że w końcu szczęście zaczęło mu sprzyjać...
- Kim Hansol? - zza drzwi sali wychyliła się nieznajoma mu kobieta, którą widział parę razy jak kręciła się, chodząc z jakimiś dziwnymi rzeczami. Od razu poderwał się z miejsca.
- Tak, czy BJoo już się obudził? - zapytał, nie zdając sobie sprawy, że był cały zapłakany.
- Obudził się i bez przerwy powtarza twoje imię... - powiedziała, patrząc na niego ze współczuciem, a on bez wahania wbiegł do środka.
- Byungie, żyjesz! - krzyknął, nie zważając na ludzi wokół i podbiegł do niego, przytulając go.
- Żyję... - odwzajemnił uścisk i pogłaskał go po głowie. Lekarz odchrząknął głośno, przez co ciemnowłosy zawstydzony odsunął się od chłopaka i spojrzał na mężczyznę.
- Okazało się, że ByungJoo przez prawie dwa tygodnie wymiotował po każdym posiłku, dlatego też jego organizm nie otrzymywał żadnych składników odżywczych i po prostu to dosyć poważnie odbiło się na jego zdrowiu. Na szczęście nie było aż tak źle, aby zagrażało to jego życiu. Zbiliśmy mu gorączkę i teraz powinien dużo odpoczywać, a przede wszystkim regularnie jeść i NIE wymiotować. - przedostatnie słowo powiedział z dużym naciskiem, po czym spojrzał karcąco na chłopca.
- Dobrze, dopilnuję żeby tak było. - Hansol niemal wyszeptał to zdanie, a lekarz uśmiechnął się lekko i opuścił już salę wraz z pielęgniarkami.
- Hyung... - odezwał się w końcu, patrząc na niego przepraszająco. Niższy odwrócił się w jego stronę ze smutnym wzrokiem.
- Dlaczego to zrobiłeś? - ruszył, po chwili znajdując się przy jego łóżku. - Dlaczego...? Czy to przeze mnie? Dlatego, że nie przychodziłem? - usiadł, wbijając w niego swój wzrok wyrażający lekki żal.
- No... Ja... M-Myślałem, że już mnie nie chcesz... Że mnie zostawiłeś... - powiedział łamiącym się głosem. Ciemnowłosy chwycił jego dłoń i splótł ją ze swoją.
- Myślisz, że mógłbym cię okłamać? Przecież mówiłem, że nigdy tego nie zrobię... I to nie raz. Więc skąd ci to przyszło do głowy?
- Nie wiem... Uznałem, że może po prostu już ci się nie podobam... Że przybierając na wadze stawałem się dla ciebie coraz mniej atrakcyjny, aż w końcu w ogóle przestałem być interesujący... - wyszeptał z bólem, a Hansol wytrzeszczył oczy. Oczywiście miał świadomość, że ludzie chorzy na anoreksję miewają takie myśli... Pewnie myślał, że skoro jest „gruby” to już go nie kręci.
- Baranku, co ty opowiadasz? Bardzo mi się podobasz, strasznie... I nie ważne ile będziesz ważył, zawsze tak będzie. - pogłaskał go po policzku chcąc, aby mu zaufał. Nie chciał, żeby czuł się przy nim niepewnie, żeby był niepewny jego uczuć do niego. - Byungie... Ja... - zaciął się na chwilę, a chłopiec przyglądał mu się uważnie. To spojrzenie sprawiało, że czuł się coraz bardziej spięty i bał się, jak zareaguje na jego wyznanie. - K-Kocham cię... - w końcu wypowiedział te dwa słowa, które od dawna krążyły mu po głowie zawsze wtedy, kiedy był z nim. Młodszy słysząc to zamarł, wyglądając przez to jakby zobaczył ducha. - I... Chcę... Chcę... Być twoim chłopakiem... - powiedział, starając się tylko nie spuścić z niego wzroku.
- Umm... - nagle zapomniał słów. To sprawiło, że Hansol poczuł, jakby świat mu się zawalił. W tej chwili jego myśli wypełniały same czarne scenariusze, a milczenie chłopaka jeszcze bardziej go dobijało. Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku i zaczął powoli wstawać, ale zatrzymała go dłoń chłopca, który ścisnął tą jego nieco mocniej. - Zostań... Nie odpowiedziałem ci jeszcze.
- Ale ja już znam odpowiedź... I przepraszam za kłopoty... Najlepiej jak... - urwał, bo BJoo przyciągnął go do siebie i wpił się rozpaczliwie w jego usta, trzymając go blisko przy sobie. Hansol zaczął odwzajemniać pocałunek, zamykając oczy i pozwalając łzom wypływać z nich bezkarnie. Baranek wtulił go w siebie, obdarowując jego wargi czułością i delikatnością, ponieważ chciał mu pokazać, że nie ma się czego obawiać. Po tym jak odsunęli się od siebie położył dłoń na jego policzku.
- Ja też cię kocham Hansollie... I chcę, żebyś był moim chłopakiem. Od początku tego chciałem... - szepnął, głaszcząc teraz jego policzek.
- Poważnie...? - zapytał niepewnie.
- Tak. I nie pozwalam ci już więcej, żebyś zostawiał mnie na tak długo... Bez ciebie nie mam ochoty na nic... Jest mi wtedy strasznie źle. Tylko kiedy jesteś obok mogę być szczęśliwy. - znowu musnął jego usta.
- Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. - uśmiechnął się delikatnie, patrząc mu w oczy.
- Dobrze Hansollie. - odwzajemnił uśmiech i przytulił go do siebie.


[BJoo]

Nigdy by się nie spodziewał, że dojdzie do takiej sytuacji. Przez ludzką złośliwość, odseparował się od nich, bojąc się niekończącej się krytyki. To właśnie jego „niby przyjaciele” sprawili, że popadł w tak ciężki stan. Z początku cieszył się że schudł, bo przynajmniej przestał być już takim grubasem, ale kiedy sprawy zaszły za daleko, zaczynał tego żałować. Z miesiąca na miesiąc coraz bardziej zaczynał tracić nadzieję na powrót do normalności, a jednak życie potrafi zaskoczyć. Nie podejrzewał, że skoro to ludzie go w to wciągnęli, ktoś inny go z tego wyciągnie. Zawsze miał świadomość, że ta choroba jest tylko jego i to właśnie on musiał sobie z nią poradzić, dlatego odpychał wszystkich, którzy nawet mieli pokojowe zamiary. Tak bardzo się mylił. Teraz patrząc na to z perspektywy czasu był pewien, że nie poradziłby by sobie, gdyby nie Hansol. Dzięki niemu czuł się zmotywowany do życia, a więc do jedzenia również. To właśnie dzięki niemu zaczął znów regularnie się odżywiać, dzięki niemu uśmiech nie chciał mu zejść z buzi, a przede wszystkim dzięki niemu po dwóch miesiącach nareszcie opuścił to straszne miejsce. Myślał, że kiedy będzie już mieszkał u siebie pod okiem swojej rodzicielki, Hansol będzie mógł skupić się na swoich zajęciach i jego odwiedziny będą rzadsze. W tym również się mylił. Chłopak dalej codziennie do niego przychodził i dopytywał się jego matki czy wszystko regularnie je. BJoo czasem czuł się dziwnie, kiedy starszy wszedł w tak luźne kontakty z jego mamą, że zachowywał się w jego domu tak jakby był u siebie. Co prawda nie przeszkadzało mu to, ale kiedy słyszał jak ustalają w kuchni rozpiskę kto którego dnia dla niego gotuje… zaczął się o nich porządnie martwić. Nie mniej jednak strasznie się cieszył z takiego obrotu spraw, a najbardziej cieszył się z czasu, który mógł spędzić ze swoim chłopakiem.
- Hansol idź już sobie, co? - jęknął, leżąc wpół przytomny na biurku.
- Baranku, nie zostało nam się wiele. Zobacz, kiedy podstawisz ten wzór skróconego mnożenia i doprowadzisz to wszystko do postaci czynnikowej… - przerwał, bo BJoo zabrał mu książkę i rzucił nią o ścianę.
- Na miłość Boską, jest pierwsza w nocy! - krzyknął zirytowany.
- Ale w poniedziałek masz z tego test, a wszyscy wiemy, że tego nie ogarniasz. Chcesz powtarzać rok? - skrzyżował ręce na piersi, choć doskonale wiedział, że jego baranek i tak już nic z siebie nie wyciśnie. On natomiast jęknął głośno i spojrzał na niego wyczerpany. Miał nadzieję, że kiedy jego waga wróci do normy, Hansol już nie będzie musiał go na każdym kroku męczyć, a tu taka miła niespodzianka. Okazało się, że kiedy wrócił do szkoły miał ogromne zaległości i nauczyciele postraszyli go, że najprawdopodobniej nie zda. Rzecz jasna straszy podszedł do tego z kolejnym bojowym nastawieniem i teraz każdą wolną chwilę spędzali na nauce. - Nie chce… ale przecież możemy się tym zająć jutro, prawda?
- Oj nie martw się, na pewno się zajmiemy. - uśmiechnął się szeroko i pogłaskał różowowłosego po policzku.
- Chyba naprawdę jesteś zmęczony…
- No brawo...! - już miał powiedzieć, że jego ukochany Amerykę odkrył, ale zamilkł kiedy ten zaczął go prowadzić do łóżka. Od razu się do niego wpakował i złapał chłopaka za rękę. - Nie wracaj do domu, jest późno.
- No, ale co na to twoja…
- Mama śpi, a znając ciebie to i tak wstaniemy przed nią. - popatrzył na niego, a Hansol uśmiechnął się rozczulony, widząc jak oczka BJoo mimowolnie się zamykają.
- Posuń się. - powiedział krótko i położył się obok niego, od razu wtulając się w jego plecy. Nie wiadomo dlaczego, ta pozycja stała się ich ulubioną i bardzo często w niej przebywali. Przez chwilę głaskał go po ramieniu, z zadowoleniem dochodząc do wniosku, że już zaczyna wyglądać jak ludzka kończyna, a nie kość okryta bladą skórą. Osobiście uważał, że BJoo w każdym stanie wyglądał pięknie, ale rzecz jasna preferował ten, który nie zagrażał jego życiu. Na szczęście ten problem był już za nimi, a teraz przyszło im zmagać się z kolejnym. Mimo wszystko Hansol wierzył, że skoro wygrali z tą wcale nie łatwą chorobą, to wspólnie poradzą sobie ze wszystkim.

15 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba to, co napisałyście~
    Na początku uznałam "Eh, nie znam tego pairingu, co ja tam będę czytać" ale, gdy tylko zobaczyłam, że chodzi o anoreksję (tak, jestem normalna :D) uznałam, że to będzie świetne!
    Jednak jakoś mnie to nie rozczuliło, podobno jestem bez serca więc... :'<<<
    Podsumowując - one shot świetny, jeżeli tego typy historie będziecie przedstawiać, to będziecie moimi Bogami<333
    Pozdrawiam i weny życzę~~ Miejmy nadzieję, że jej nigdy nie zabraknie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. WoW ^o^ To było świetne! Czytam wasze blogi , codziennie sprawdzam czy nie dodałyście coś nowego ponieważ kocham wasz styl pisania ^^ Razem pisząc wychodzi wam to jeszcze lepiej. Oby więcej takich opowiadań :)
    ~Lee Taerin

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez bicia przyznaję, że nie znam ani zespołu, ani paringu, więc nie miałam za bardzo ochoty tego czytać, bo bałam się, że nie ogarne. xd ale jednak bardzo się cieszę, bo naprawdę dobrze opisałyście postaci a pozatym... O BOSZE TYLE SŁODKOŚCI ♥ Osłodziłyście mi dziś cały dzień, dziękuję :) co do bloga, to niesamowicie się cieszę, że go założłyście (adres brzmi obiecująco xd) i oczywiście na waszą przyszłą współpracę ^^ czekam niecierpliwie na to co napiszecie! :D (jongkeyjongkeyjongkey *q*)

    OdpowiedzUsuń
  4. Okey potrzebowałam czasu by to przeczytać i nabrać do tego dystansu bo najpierw napłynęły mi łzy do oczu a potem nwm jak laptop spadł mi z łóżka i miałam zawał xD
    Tak czy siak
    Fabuła, prosta, przyjemna i skłaniająca do refleksji.
    Co z tego, że nie kojarzę tych panów bo zapewne ich nie słucham jednak miło było przeczytać coś takiego
    Dziękuje kochane

    OdpowiedzUsuń
  5. Ok. Tez tak na początku stwierdzałam, że chyba dam sobie spokój z HanJoo, skoro nie znam, a o zespół tylko się otarłam… kiedyś. W zasadzie minęło sporo czasu od kiedy to przeczytałam i nie będę pisać o fabule, bo po prostu nie wszystko pamiętam >.<
    Pamiętam anoreksję i ta całą problemowość, całe to słodziaszne uczucie i to, jak przyjemnie mi się to czytało. Pisanie razem wychodzi wam zdecydowanie bardzo dobrze. Piszcie tak dalej, nie mogę się doczekać. Nawet jeśli to miałby być shot o kimś, o kim nigdy nawet nie słyszałam XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli to jest one-shot, to Titanic był lotniskowcem.
    Piszecie bardzo ciekawie, ale szczerze mówiąc, zanudziłam się już na czwartym B-Joo (gdzie skończyłam czytać) z dwóch powodów:
    1. Jak dla mnie, akcja rozwija się zbyt wolno.
    2. Długość tego mnie odrzuciła.
    Spokojnie można to podzielić na dwie, a nawet trzy części. Podziwiam tych, którzy przeczytali to od deski do deski. (chyba mam za mało czasu wolnego :') )
    Nie oceniam całości, bo nie przeczytałam. Może, kiedyś...

    Pozdrawiam,
    Marina.

    OdpowiedzUsuń
  8. One-shoty są różnych długości, czasem krótsze, czasem dłuższe. Z racji tej, że złapała nas wena, dałyśmy Wam od razu wszystko co miałyśmy. Jedni cieszyli się niezmiernie i mówili, że nie mogli się oderwać, inni faktycznie mówili, że nieco przy długie. Widocznie nie da się wszystkim dogodzić ^^"
    Mimo wszystko zachęcam do dokończenia tego tasiemca i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne *^* Piszcie więcej Hanjoo

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku *,* Jakie to jest piękne, i do tego jeden z moich ulubionych paringów. Na prawdę macie piękny styl pisania, wszystko jest takie szczegółowe.... co tu więcej mówić, a raczej pisać...genialny one-shot i proszę o więcej HanJoo <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetnie napisane! Fabuła prosta, przyjemna w czytaniu. Kocham Hanjoo, a ten jest jeszcze taki długi, a uwielbiam czytać długie bo cała akcja ma więcej czasu na rozkręcenie się. Dobrze trafiłaś w mój gust. Nie dość, że długi to jeszcze jest o tym, że jedna osoba pomaga drugiej wyjść z choroby. Świetnie piszecie i piszcie więcej Hanjoo ;)!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. zaczne od tego, ze dlugosc posta jest idealna ;) krotsza zabilaby cala magie tego ficka:) wasz styl pisania jest prosty a zarazem cudownie zgrabny co niezmiernie przypadlo mi do gustu;) jednym slowem jestescie CUDOWNE:) no i moje kochane Hanjoo<3
    pozdrawiam i zycze tworczej weny:)

    OdpowiedzUsuń
  13. jezu, żałuję, że odkryłam to dopiero teraz ;; moje HanJoo ;;
    definitywnie mój ulubiony ficzek ze wszystkich, które czytałam. nie tylko HanJoo, ale ogólnie, ze wszystkich. ;; popłakałam się, serio ;;

    OdpowiedzUsuń
  14. jezu, żałuję, że odkryłam to dopiero teraz ;; moje HanJoo ;;
    definitywnie mój ulubiony ficzek ze wszystkich, które czytałam. nie tylko HanJoo, ale ogólnie, ze wszystkich. ;; popłakałam się, serio ;;

    OdpowiedzUsuń